Jesteś Marzeniem Wszechświata

Przedmowa

W aksamitnej czerni pola nieskończonych możliwości rozbłysło kolejne światło. Pojawił się ważny, brakujący element. Tym właśnie jest ta książka. Ofiarowuje zrozumienie fundamentalnych, ludzkich procesów. Daje praktyczną wiedzę dotyczącą budowy naszych emocjonalnych struktur i w sposób przejrzysty opisuje ich funkcjonowanie. Jej dar to samopoznanie. Znajomość opisanych w niej praw i wcielanie ich w życie to „kolejny krok w ewolucji samoświadomości”. Krok ten jest nieunikniony. Wielu z nas przyszło na tę planetę po to, żeby go zrobić.
Wiedza zawarta w tej książce przynosi oświecenie i zrozumienie. Otwiera możliwość przejścia ze stanu emocjonalnego dziecięctwa, w stan dorosłości. Jeśli wybierzemy tę drogę, pozostawimy za sobą aktualny model postępowania, człowieka działającego z poziomu wewnętrznych blokad, traum i braków. Zmiana ta da początek narodzinom Nowego Człowieka, będącego w przezroczystej relacji z rzeczywistością. Człowieka dojrzałego, działającego z poziomu przebudzonej świadomości. Od kontaktu z naszym wnętrzem i punktu osadzenia uwagi, zależeć będzie nasze życie, umiejętność sprawnego i precyzyjnego nawigowania po oceanie różnie wibrujących wariantów rzeczywistości.
To, czego w obecnym momencie historii potrzeba nam najbardziej, to przebudzonych dorosłych. Dopóki ten etap ewolucji nie zostanie dopełniony, żadne zmiany rządów, ustroju lub ekonomii, nie zdadzą się na nic. By zobaczyć prawdę, trzeba stanąć w prawdzie ze sobą, uzyskać świadomość i klarowność własnych wewnętrznych procesów.
Zawsze istnieli ludzie widzący i czujący więcej. Żyli i żyją w każdej epoce. Oni pierwsi otwierają drzwi zrozumienia i wyznaczają drogę. To prawdziwi nauczyciele, wizjonerzy swoich czasów.
Głęboka wartość tej książki leży w tym, że jej autorka reprezentuje sobą i swoim życiem absolutnie unikalne, wewnętrzne jakości. Jej mądrość i przenikliwa intuicja, a także umiejętność pracy w poszerzonych stanach świadomości, dają jej szczególny wewnętrzny wgląd w struktury procesów, które tu opisuje. Ponadto świetny warsztat jak i wieloletnia praktyka jako psychologa pomogły setkom – jeśli nawet nie tysiącom jej klientów – uzdrowić swoje wnętrze, tym samym w jakimś ułamku uzdrawiając naszą zbiorową świadomość.
Pełna wartość tej książki ujawni się wtedy, gdy jej potencjał zostanie przez nas urzeczywistniony. Jest jak maleńkie nasiono ze skompresowaną, kompletną informacją o wielkim drzewie, którym ma szansę się stać. Autorka przekazuje je teraz do rąk czytelnika. Ta książka to przewodnik dla wszystkich otwartych ludzi ale także psychologów, terapeutów i nauczycieli duchowych. To dar, o ile zrobimy z niej właściwy użytek, mając świadomość, że dorastanie do bycia dorosłym to proces. To prawdziwa instrukcja obsługi człowieka. Gdyby nie było dostępu do żadnej innej książki, ta jedna, zastosowana w praktyce, ma potencjał, żeby zmienić nasz świat.

Ewa Filipkowska
terapeuta, twórca terapii „Powrót do Portalu Serca”

Wstęp

Jedność to fundamentalny stan istnienia, do którego świadomie czy nieświadomie dąży każdy człowiek. Każdy czyn, każdy wybór i każda decyzja są zakotwiczone w potrzebie wewnętrznej jedności. Różne są tego skutki. Niejednokrotnie kończy się niespełnieniem. Czasem udaje się coś zjednoczyć. Często tworzone są zewnętrzne fasady, mające zamaskować poczucie wewnętrznego rozdzielenia, odwrócić uwagę od bólu, jakie ono niesie i zadowolić powierzchowną iluzją kompletności, w którą głęboko się wierzy i uznaje za prawdziwą.
Na początku było uczucie rozdzielenia. Ten pierwotny ból utraty czegoś najcenniejszego… cenniejszego niż samo Życie. To początek dla ścieżki samoświadomego funkcjonowania na Ziemi, która wydaje się normalna, a jednak ciągle czegoś na niej brakuje. Jest to ścieżka odwiecznych poszukiwań tej części siebie, która wydaje się oddzielona. Szukamy jej wszędzie – w związkach, w rodzinie, w życiowych celach, w karierze, w podróżach, w zainteresowaniach, w tym, co dla nas ważne, znaczące i do czego się przywiązujemy, a w skrajnych przypadkach, w nałogach, chorobach i dysfunkcjach.
Wydaje się, że wiemy, na czym polega życie. Trzeba przejść przez proces wychowania, zdobyć wiedzę i umiejętności, pracować, znaleźć życiowy cel, wnieść jakiś wkład do społeczeństwa i potem w spokoju odejść. To wszystko prawda… robimy te rzeczy w naturalny sposób. Ale skupiając się na tych poszczególnych zadaniach umyka nam obraz całości. Zapominamy, po co tu, na Ziemię, przyszliśmy.
Jesteśmy tu, żeby poznać siebie. Żeby poznać Ja. Żeby rozwinąć z Ja fascynującą, jedyną w swoim rodzaju relację. To jest jedyny i podstawowy cel. Reszta jest tylko środkiem. Związki, rodzina, kariera, preferencje, talenty, zdobywanie wiedzy czy doświadczeń to tylko narzędzia prowadzące do jednego – żeby poznać siebie, swoje Ja. Dzięki tym aktywnościom zataczamy pełne koło i wracamy do punktu wyjścia – do Ja. Jednak pierwotny ból oddzielenia od Ja utrudnia, a czasem wręcz odwraca od tej porywającej przygody poznawania siebie. Koło zostaje przerwane, a świadomość grzęźnie gdzieś w świecie, obsesyjnie skoncentrowana na tym, co zewnętrzne i nie wraca do punktu wyjścia, do środka, do Ja. W takim uwarunkowaniu jesteśmy skazani na ciągły brak prawdziwej satysfakcji, brak spełnienia na głębokim poziomie i ciągłe poszukiwania czegoś, czegokolwiek, co nada życiu sens i znaczenie. To utknięcie jest jak zagubienie się w nieznanym świecie i niemożność powrotu do siebie, do domu.
Zagubieni w tym świecie zewnętrznym nadajemy sens wartościom, czynnościom, zdarzeniom, ludziom, związkom, historii, wyższym celom, itd. I nawet nieraz wydaje się, że odnaleźliśmy w tym siebie. Ale wystarczy, że coś się kończy lub jest nam odebrane i od razu wraca wewnętrzna pustka, ponowne zagubienie. Bo tak naprawdę nigdy nie uwolniliśmy się od poczucia oddzielenia od siebie. Tylko tak się wydawało. Uwaga utknęła w czymś atrakcyjnym na zewnątrz, a w środku nadal pozostał brak i samotność.
Od tego nie da się uciec. To zawsze nas dogoni, w takiej czy innej formie. Tego nie da się oszukać ani zignorować, nie da się zmanipulować ani kontrolować. Wszelkie działania tego typu doprowadzą tylko do tego, od czego pragnęliśmy uciec. Prawda jest taka, że im bardziej od czegoś uciekamy, tym silniejszą nawiązujemy z tym relację.
Wydaje się, że coraz więcej ludzi jest już zmęczonych udawaniem i uciekaniem. Doświadczenie uczy, że to marnuje tylko czas, energię i samo życie. Pora zająć się poczuciem wewnętrznego rozdzielenia swoich własnych części i wrócić do wewnętrznego domu, urzeczywistniając uczucie spełnienia. Życie staje się wówczas przyjemną konsekwencją tej jedności.
Satysfakcja i spełnienie nie polegają na tym, że coś się skończyło i już nic się nie dzieje, w związku z czym można usiąść i tylko doświadczać przyjemności. Taka wersja rzeczywistości jest największą iluzją i pułapką umysłu, która prowadzi do wewnętrznej śmierci i ogromnego braku satysfakcji z życia i siebie. Wręcz przeciwnie. Zjednoczenie siebie i wewnętrzne spełnienie to nie koniec, a dopiero początek autentycznego życia.
Książka ta ma za zadanie pomóc zrozumieć, dlaczego pomimo tylu starań i działań większość osób nadal nie osiąga stanu wewnętrznego spełnienia i nadal go poszukuje, zamiast objąć Życie całymi ramionami i żyć z pasją, nie marnując już ani ułamka sekundy.
Podczas wieloletniej pracy z klientami oraz z własnym wnętrzem dotarło do mnie, że tzw. powszechne prawdy życiowe, duchowe i psychologiczne zawierają wiele niedomówień. Są one niewiarygodnie kosztowne, ponieważ wydaje nam się, że poznaliśmy jakąś ważną zasadę Życia i nawet ją widzimy i czujemy, czcimy jako wartość i bronimy ze wszystkich sił, natomiast okazuje się, że małe niedopowiedzenie czyni ją narzędziem destrukcji i chaosu. Anthony de Mello, mnich zakonny, który żył w Indiach, autor książki „Przebudzenie”, w jednym ze zbiorów krótkich tekstów zawarł taką oto przypowiastkę:
Pewnego dnia diabeł wybrał się na spacer ze swoim przyjacielem. Zobaczyli przed sobą człowieka, który schylił się i podniósł coś z ziemi.
– Co znalazł ten człowiek? – zapytał przyjaciel.
– Kawałek Prawdy – odpowiedział diabeł.
– I nie jesteś tym zaniepokojony? – zdziwił się przyjaciel.
– Nie – odpowiedział diabeł – pozwolę mu uczynić z tego kawałka Prawdy coś, w co będzie święcie wierzył.
Niedopowiedzenia w przypadku tego, w co wierzymy, są naprawdę niebezpieczne. Bo z kawałka i wycinka robimy całą prawdę i nadajemy moc temu, co jest zniekształcone. Potem wymuszamy to na innych albo ich dyskredytujemy, jeśli tak nie uważają. A tak naprawdę sami trwamy w ciemności.
Mam nadzieję, że dzięki identyfikacji kilku poważnych niedomówień, książka pomoże ci zobaczyć i zrozumieć Całość, dzięki czemu będziesz mógł ruszyć do przodu z miejsca, w którym utknąłeś.

Katarzyna Dodd
czerwiec 2021

Ważna uwaga!
Ćwiczenia praktyczne
zawarte w treści książki

Drogi Czytelniku, podczas wewnętrznej podróży z tą książką, napotkasz po drodze ćwiczenia praktyczne, które pomogą ci przenieść zrozumienie siebie na głębszy poziom. Niektóre ćwiczenia będą wsparciem w uwalnianiu emocji, jakie mogą pojawić się podczas czytania, a inne przeniosą cię w bardziej radosne stany bycia. Nie są to żmudne ćwiczenia analityczno–intelektualne wymagające czasu czy skupienia, ale proste interakcje z żywymi emocjami, dzięki którym w ciągu kilku minut poczujesz ulgę lub podniesienie energii.
Ćwiczenia wywodzą się z metody pracy z emocjami zwanej Technikami Emocjonalnej Wolności. Inaczej określa się ją jako opukiwanie, tapping, psychologiczna akupresura, lub Metoda EFT (skrót z j.angielskiego Emotional Freedom Techniques).
Ćwiczenia te są dodatkiem, nie wymogiem. Można spokojnie przeczytać książkę i to wystarczy. Natomiast jeśli znasz Metodę EFT, zachęcam cię do zrobienia wszystkich ćwiczeń tam, gdzie w tekście pojawia się taka sugestia. Dzięki nim twoje doświadczenie książki będzie dużo bogatsze.
Jeśli nie znasz Metody EFT, a chciałbyś wykonać załączone ćwiczenia, dostępnych jest wiele bezpłatnych materiałów w Internecie, dzięki którym można samemu się jej nauczyć. A tym, którzy nie mają czasu na dokładną naukę, polecam mój kanał na YouTube, gdzie znajduje się szybka prezentacja metody, oraz wiele gotowych ćwiczeń, które można praktykować do woli.
Kanał YouTube, na którym zamieszczone są różne ćwiczenia EFT, a także te dołączone do książki, znajduje się pod adresem:
https://www.youtube.com/MetodaEFTKatarzynaDodd
(Playlista: „Książka – Jesteś Marzeniem Wszechświata”)
Na końcu książki w Dodatku znajdziesz pełną listę ćwiczeń zawartych w książce.
Życzę ci fantastycznych wrażeń i odkryć własnej głębi, która swoim majestatem przebije wszystko inne.

Rozdział 1

Czy wrażenie wewnętrznego rozdzielenia jest przekleństwem i skazuje na cierpienie?

Odpowiedź na powyższe pytanie brzmi – „nie”. Odczucie wewnętrznego rozdzielenia to cena za uzyskanie samoświadomości. To kolejny niezbędny krok w procesie ewolucji Wszechświata. A my ludzie jesteśmy tego powiernikami. Przez nas i nasze życie dokonuje się ewolucja złożoności Wszechświata.

Żeby samoświadomość mogła zaistnieć, musi nastąpić zjawisko samoobserwacji. Jednak aby było możliwe obserwowanie czegoś, musi istnieć obserwator i rzecz obserwowana, czyli przynajmniej dwa obiekty. Jak więc można obserwować siebie, jeśli nie byłoby pewnego rodzaju oddzielenia od siebie? Takiej części, która stoi niejako z boku, patrzy oraz ma zdolność do oceny i wyboru?

Zwierzęta nie mają takiej możliwości albo mają ją w szczątkowej postaci, więc działają na zaprogramowanych odruchach i instynktach, uczą się przez próby i błędy oraz przez obserwację zewnętrznego środowiska, a nie swojego wewnętrznego świata. To są zwierzęce instynkty, które my również posiadamy. Jednak u nas istnieje dodatkowa funkcja – możliwość wejrzenia do środka siebie.

Funkcja ta w procesie ewolucji pojawiła się wtedy, gdy oś ciała przyjęła pozycję pionową. Zwierzęca oś ciała, czyli kręgosłup, jest z reguły równoległa do podłoża, czyli położona w poziomie. Taki układ przepływu energii zapewnia dobre połączenie z przyrodą i wyostrzone zmysły, dzięki czemu zwiększa się możliwość przetrwania, obrony, ucieczki i zadbania o pożywienie. Jednak w tym układzie, gdy energia płynie równolegle do podłoża, ma dość ograniczone możliwości, żeby połączyć się z tym, co jest powyżej jej samej.

Ewolucja wykształciła więc nowy organizm, który stanął w pionie… kręgosłup zmienił ułożenie z pozycji poziomej do pionowej. Dzięki temu możliwy stał się dodatkowy kierunek przepływu energii: góra–dół, dół–góra. To jest częściowe oderwanie się od uziemiającej siły grawitacji. Ona wciąż działa, ale energia płynąc pionowo, jest zgodna z kierunkiem grawitacji, więc stawia mniej oporu i ma mniej punktów ugruntowania, niż energia płynąca poziomo, która przyciągana jest w dół na całej linii.

Przyjęcie pozycji pionowej i uzyskanie innej osi przepływu energii dają nową możliwość zajrzenia do środka siebie i świadomego poznania swojej instynktownej natury. Dzięki temu nie jesteśmy już jak zwierzęta skazani na tylko automatyczne odruchy i instynkty, ale możemy zacząć nimi świadomie zarządzać i stawać się kreatorami siebie. To tak jakby w grupce niedojrzałych jeszcze i trochę zagubionych dzieci pojawił się dorosły, który wie i może wszystko uporządkować, wprowadzić harmonię, a przez to spokój i bezpieczeństwo.

Spokój, bezpieczeństwo i harmonia zaczynają być stanami wewnętrznymi, które nie muszą zależeć od sytuacji zewnętrznej. Zwierzęta tego nie potrafią. Kiedy czują zagrożenie, włączają się instynkty przetrwania i dopiero gdy warunki zewnętrzne na to pozwolą, pojawia się spokój wewnątrz. Człowiek, dzięki możliwości zwrócenia uwagi do wnętrza, czyli dzięki samoświadomości, ma możliwość odczuwania spokoju, bezpieczeństwa i harmonii, nawet jeśli warunki zewnętrzne nie są optymalne. Co więcej, świadome zjednoczenie z siłą tworzenia, jaką mamy w sobie, pozwala na takie emanowanie od środka na zewnątrz, że świat wokół zaczyna być w większej harmonii z tym, co świadomie kreujemy. Swoją samoświadomością zaczynamy intencjonalnie wywierać wpływ na otoczenie, a nie jesteśmy tylko pasywnymi odbiorcami impulsów ze środowiska, do których musimy się dostosowywać. Brzmi to imponująco, jednak niesie ze sobą tak wiele nowych wyzwań, że często decydujemy się pozostać na poziomie wygodnych automatycznych instynktów.

Powtórzmy raz jeszcze – zwierzęcy instynkt to patrzenie w poziomie, na zewnątrz, skanowanie środowiska i otoczenia w poszukiwaniu bezpieczeństwa, komfortu i wsparcia w celu zapewnienia sobie przetrwania i uniknięcia śmierci. Samoświadomość to patrzenie w pionie… do środka. Punktem odniesienia przeżywania życia jest centrum w środku, a nie środowisko zewnętrzne jak w przypadku zwierząt. Prowadzi to do odnalezienia komfortu osadzonego w głębokim wewnętrznym spokoju, z którego wypływa intuicja oraz kreatywność. Z tego rodzi się zaufanie tak kompletne, że zanika potrzeba kontrolowania świata i otoczenia. Człowiek odkrywa, że jedyne miejsce, w którym naprawdę wydarza się życie, to świat wewnętrzny, reszta jest tylko jego odbitym obrazem. Wynikiem tego jest niezakłócony przepływ świadomości w pionie oraz harmonijny rezonans ze światem zewnętrznym w osi poziomej.

Cena uzyskania samoświadomości jest wysoka. Wiąże się z odpuszczeniem wielu podstawowych instynktów, przywiązań i  stref komfortu… tego co znane, bezpieczne, przewidywalne i automatyczne. Wszystko to jest wbrew naszej zwierzęcej naturze, która nie tylko nie chce się od tego oddzielić, ale wręcz do tego wszystkiego dąży. Człowiek znajduje się więc w głębokim konflikcie między tym, co w nim zwierzęce, przyziemne, znane i zapewniające przeżycie, a tym, co chce się unosić nad ziemią, być niczym nieograniczone i tworzyć coś nowego, co jeszcze nie zostało poznane. Oderwanie się cząstki świadomości od poziomej osi zwierzęcego kręgosłupa i stworzenie nowej pionowej osi samoświadomości człowieka to z jednej strony wielki skok w ewolucji świadomości, ale z drugiej – źródło naszych najgłębszych dramatów. To moment wygnania z beztroskiego i nieświadomego raju, do świata samoświadomości, samopoznania i odpowiedzialności za siebie. Poprzez ten proces świadomość pragnie przejść ze stadium Dziecka, do stadium Dorosłego.

Chcę zwrócić uwagę, że w tym wymiarze Dorosły nie jest tym samym, czym Rodzic. Może się tak kojarzyć, ponieważ w świecie zewnętrznym rodzicami zostają osoby, które osiągnęły biologiczną dojrzałość. Jednak na poziomie świadomości istnieją bardziej złożone subtelności. Z grubsza biorąc konstrukcję świadomości podzielimy na trzy części. Dla uproszczenia nazwiemy je Zwierzęciem, Człowiekiem i Dorosłym. W tej typologii Człowiek składa się z dwóch części – Wewnętrznego Dziecka i Wewnętrznego Rodzica.

Być może spotkałeś się z terminami Dziecko, Rodzic i Dorosły, które zostały użyte przez Erica Berne’a w stworzonej przez niego Analizie Transakcyjnej. O wewnętrznym dziecku mówią też amerykański terapeuta John Bradshaw oraz niemiecka terapeutka Stefanie Stahl. W tej książce terminy Zwierzę, Człowiek (Wewnętrzne Dziecko, Wewnętrzny Rodzic) i Dorosły będą użyte w jeszcze innym kontekście i będą wskazywały na realia naszej wewnętrznej konstrukcji świadomości. Częściowo będzie się to pokrywać z teorią Trójni Mózgu Paula McLeana, jednak popatrzymy na to zagadnienie od strony rozwoju samoświadomości i terapii, a nie budowy mózgu. Poszerzymy tę wiedzę o inne uzupełniające obserwacje, które pomogą zrozumieć nasze funkcjonowanie od wewnątrz. Wniosą poczucie, że wszystko jest jednością, nic nie trwa w próżni i nikt w istocie nie funkcjonuje w izolacji, a tylko z powodu iluzji jej odczuwania wydarzają się wszelkiego rodzaju ludzkie dramaty.

Zwierzę to ta część świadomości i mózgu, która zarządza ciałem i automatycznymi procesami biologicznymi, takimi jak termoregulacja, odżywianie czy rozmnażanie. To również proste, ale potężne instynkty przetrwania, bez których nie przeżylibyśmy na tej planecie nawet paru minut. W mózgu jest to najstarsza jego część, czyli pień mózgu.
Człowiek to ta część świadomości i mózgu, która zarządza emocjami poprzez intelekt, duchowym sercem, relacjami i tzw. człowieczeństwem. Obszar ten w ewolucji świadomości jest obecnie w stadium aktywnego rozwoju, poczynając od człowieka pierwotnego do teraz. To sektor przejściowy między Zwierzęciem, a Dorosłym. Nasz ludzki świat przechodzi przez intensywne wewnętrzne przemiany właśnie w tym obszarze. To w tej przestrzeni wydarzają się największe dramaty, tragedie i postępy w rozwoju osobistym. To tu zaczyna się kształtować konstrukt zwany Ja. Również tutaj doświadczamy zjawiska dualizmu, który towarzyszy rozwojowi samoświadomości. Integracja jego biegunów prowadzi do jedności i wejścia umysłu w stan Dorosłego. Rzadko się to udaje, dlatego tak kluczowym jest, żeby zrozumieć dobrze tę część. Często dążenie do jedności poza dualizmem mylone jest z ucieczką na „różową chmurkę”, co wpędza w jeszcze głębszy dualizm. W rzeczywistości chodzi o integrację WSZYSTKIEGO CO JEST. Dopiero wówczas pojawia się wąska ścieżka po środku, która wyprowadza poza rozdzielenie. To niezmiernie ważny obszar.
Zasadniczymi komponentami tej części są Wewnętrzne Dziecko oraz Wewnętrzny Rodzic. Te dwie struktury tworzą jedność zwaną Człowiekiem. Zauważ, że Dziecko i Rodzic to jedna całość. Określając kogoś rodzicem, zakładamy, że ma on dziecko. Gdy nazywamy kogoś dzieckiem, przyjmujemy, że ma też rodzica. Nie można powiedzieć o kimś „rodzic”, jeśli nie ma dziecka. Nie można kogoś określić „dzieckiem”, jeśli jego życie nie zależy od obecności tego, kto pełni rolę rodzica. To samo dotyczy konstrukcji naszej świadomości. Na poziomie mózgu, Wewnętrznym Dzieckiem zarządza układ limbiczny, a Wewnętrznym Rodzicem płaty przedczołowe mózgu. Układ limbiczny odpowiadający za emocje jest wyższą częścią, nad pniem mózgu zarządzającym ciałem i instynktami. Można powiedzieć, że część ta „wypączkowała” z pnia i stała się kolejnym osiągnięciem ewolucji. Dlatego Wewnętrzne Dziecko jest dobrze osadzone w Zwierzęciu, bo z niego wyrosło i miało dużo ewolucyjnego czasu na zintegrowanie się z nim. Z tego również powodu emocje tak mocno odczuwane są w ciele. Analogicznie, płaty przedczołowe mózgu są kolejnym „pączkiem” mózgu, czyli następną zdobyczą ewolucji, zdolną do procesów intelektualnych. Ta część, czyli Wewnętrzny Rodzic jest nadal w fazie wyodrębniania się i integrowania ze strukturami, z których powstał. Ponieważ integracja Wewnętrznego Rodzica z Wewnętrznym Dzieckiem w tej fazie ewolucji nie jest jeszcze dobrze wykształcona, mamy z tego powodu wiele emocjonalnego zamieszania, dramatów, złych wyborów i niedojrzałych zachowań.

Z moich obserwacji wynika, że w sferze tego, co powszechnie określa się jako Wewnętrzne Dziecko, pojawiają się spore niedomówienia. W kręgach rozwoju osobistego oraz psychologii powszechnie nie uwzględnia się struktury Wewnętrznego Rodzica, która jest diametralnie inna w swej funkcji, a jednocześnie ściśle złączona z Wewnętrznym Dzieckiem. Projektuje się na Wewnętrzne Dziecko rzeczy, które w ogóle do niego nie należą, bo brakuje w tym podejściu wyraźnego rozróżnienia tych struktur. Tak więc mając dobrą intencję uzdrowienia Wewnętrznego Dziecka, często nakłada się na nie coś, czego tak naprawdę w nim nie ma, utrzymując go tym samym w szachu bezsilnej ofiary. Postaram się dobrze rozgraniczyć te dwa elementy, czyli Wewnętrzne Dziecko i Wewnętrznego Rodzica, żeby nie pakować wszystkiego do jednego worka zwanego Wewnętrznym Dzieckiem. Oddamy cesarzowi, co cesarskie, a Bogu… co boskie. Spojrzenie świeżym okiem na świadomość zawartą w dualiźmie między Wewnętrznym Dzieckiem, a Wewnętrznym Rodzicem, pomoże w integracji tych struktur, bardziej poprzez taniec na tym polu niż odtwarzanie odwiecznej gry ofiary czekającej na zbawiciela. Mam nadzieję, że ten stary schemat ofiary i zbawcy przechodzi już ewolucyjnie do lamusa, na rzecz wzięcia odpowiedzialności za swoje Ja. Harmonijny taniec zbliża nas coraz bardziej do stanu jedności, czyli stanu Dorosłego.

Dorosły wyłania się w człowieku wówczas, gdy struktura Wewnętrznego Rodzica rozwinie się w pełni i zintegruje ze strukturą Wewnętrznego Dziecka. Mało jest osób, których świadomość przeszła do stanu Dorosłego. Większość z nas nadal próbuje ogarnąć stan Człowieka, czyli emocjonalnego rozregulowania z powodu braku prawidłowo rozwiniętej struktury Wewnętrznego Rodzica. Nie wiem dokładnie jaka część mózgu odpowiada za Wewnętrznego Dorosłego, ponieważ akademicka nauka nie mówi nic na ten temat, prawdopodobnie sama nie będąc jeszcze na poziomie Dorosłego. Z przekazów mniej konwencjonalnych źródeł można wnioskować, że dobra integracja płatów przedczołowych z układem limbicznym i pniem mózgu prowadzi do aktywacji nowych funkcji gruczołu zwanego szyszynką. Oczywiście wyselekcjonowane tu części mózgu mające reprezentować poszczególne struktury świadomości przedstawione są w bardzo uogólniony i orientacyjny sposób, a nie jako rzetelna anatomia świadomości. Za procesy świadomości odpowiedzialne są miliardy połączeń nerwowych pracujących w synchronii.

Kiedy świadomość przechodzi do stanu Dorosłego, pojawia się możliwość świadomego przeżywania wewnętrznego stanu JA JESTEM, gdzie emocje nie są już szarpane między Zwierzęciem, a osamotnionym Wewnętrznym Dzieckiem (osamotnionym, bo nie ma Wewnętrznego Rodzica). W tym stanie świadomość staje się Kreatorem poprzez świadomą obserwację, a świat zewnętrzny prezyzyjnie to odzwierciedla. Można zacząć przeżywać życie od środka na zewnątrz, zamiast warunkować swój świat wewnętrzny od tego, co dzieje się na zewnątrz i być od tego zależnym. Niektórym może się to wydać niezrozumiałą abstrakcją. Najważniejsze, żeby zacząć od zbudowania zdrowej struktury Wewnętrznego Rodzica, bo to na tym etapie cały system szwankuje najbardziej.

Na głębokim poziomie wyodrębniania kolejnej struktury samoświadomości, proces w części zwanej Wewnętrznym Dzieckiem, odczuwany jest jako odrzucenie, porzucenie, oddzielenie, samotność, rozpacz, zagubienie, pustka, ciągłe poszukiwanie czegoś brakującego i lęk przed nieznanym. Wygnanie z raju. Dopóki struktura Wewnętrznego Rodzica nie rozwinie się w pełni, Wewnętrzne Dziecko będzie się tak właśnie czuć.
Segment Człowieka to ten obszar świadomości, w którym następuje dualne wyodrębnienie w postaci Wewnętrznego Dziecka, które potrzebuje być zobaczone, poznane i otoczone inteligentną granicą (przez Wewnętrznego Rodzica), oraz Wewnętrznego Rodzica, który potrzebuje zasilenia Mocą (przez Wewnętrzne Dziecko). To tu krzyżują się obydwie osie – pozioma oś Mocy i życia oraz pionowa oś poznania i kreacji.

Naszym zadaniem na tym etapie ewolucyjnego rozwoju jest poznać te nowe stany odczuwania Życia, żeby z ich poziomu doświadczać świata. Zadaniem Rodzica jest poznać Dziecko. Im lepsze poznanie, tym większa osobista Moc, lepsza samoregulacja, większy spokój i zaufanie, oraz powrót do dziecięcej beztroski, ale tym razem takiej przeżywanej wewnątrz siebie, w objęciach własnej niezależności i indywidualności, bez konieczności bycia emocjonalnie zależnym od innych ludzi. Razem z tym pojawia się zdolność do samorefleksji. Kiedy część świadomości wyodrębnia się i zwraca do środka, żeby stamtąd czerpać informacje o życiu, sobie i Wszechświecie, włącza się zdolność do tego, żeby świat zewnętrzny postrzegać jak lustro. Możemy się w nim przeglądać i odkrywać, kim naprawdę jesteśmy.

Nasza zwierzęca, czyli automatyczna i podświadoma część, również nie jest dobrze poznana. Można powiedzieć, że pozostaje w ciemności. Samoświadomość używa lustra świata zewnętrznego, żeby widzieć w nim odbicie swojej nieoświetlonej strony i stamtąd czerpać wiedzę o sobie, czyli niepoznanej jeszcze części Ja. Dzięki wewnętrznemu poznaniu coraz więcej i więcej zwierzęcej nieświadomej natury może zostać zintegrowana do poziomu pionowej samoświadomości. Zaczyna się subtelny taniec na pograniczu między światem zewnętrznym a wewnętrznym, między poziomą a pionową osią przepływu świadomości.

Dzięki tej zwrotnej pętli uwagi uczymy się siebie od środka poprzez samoobserwację. W rezultacie przechodzimy od zwierzęcych instynktów skierowanych na zewnątrz, do zarządzania swoim światem od wewnątrz, gdzie znajduje się samoświadoma wola.

Życie człowieka funkcjonuje równocześnie w obydwu światach, czyli na osi poziomej i pionowej. Oś pozioma to nieokiełznany ogień i żywiołowe doświadczanie – to nasze Zwierzę. Oś pionowa to wewnętrzna regulacja i miękki przepływ (jak wody) – to nasz umysł zdolny do samoświadomości. Te dwa światy diametralnie się od siebie różnią. Aby można było nazwać siebie Dorosłym, musimy je mieć w równowadze i jedności działania.

Poznawanie siebie, czyli swojego nieświadomego instynktownego Zwierzęcia, bardzo się opłaca. Niekontrolowane emocje ulegają wyciszeniu i przechodzą na inny poziom funkcjonowania… nie są już żywiołem rzucającym nas na lewo i prawo, ale subtelną informacją na poziomie umysłu. Umysł nie jest już zaprzęgany do kontrolowania świata zewnętrznego i jego manipulowania, ale do regulowania wewnętrznych przepływów, dzięki czemu Życie zaczyna płynąć coraz bardziej bez wysiłku. Wewnętrzne Zwierzę nabiera zaufania i odpoczywa w poczuciu bezpieczeństwa, użyczając swojej Mocy, czyli ognia do kreowania z poziomu umysłu, a nie do starej walki o przetrwanie.

Cały ten proces przechodzenia ze zwierzęcej, nieświadomej, poziomej osi świadomości do samoświadomej pionowej osi umysłu nazywamy Wzniesieniem. Droga do niego wiedzie przez zazębienie tych osi w przestrzeni serca, gdzie poziom spotyka się z pionem, Moc z inteligencją, nieświadomość ze świadomością, Wewnętrzne Dziecko z Wewnętrznym Rodzicem, a Ziemia z Niebem. Wznosimy się z uwikłania w zwierzęce automatyczne ziemskie instynkty oparte na strachu przed śmiercią, przechodzimy przez emocjonalny czyściec w sercu, w którym następuje świadoma rezygnacja z przywiązań do życia (co czujemy jako ból utraty i samotności), do wolności w lekkim niebie umysłu, gdzie mieszka wewnętrzny twórca. On już niczego nie musi. A może WSZYSTKO.

A zatem do dzieła.

ROZDZIAŁ 2

Granice, czyli warunek
istnienia w tym świecie

Zauważ, że jeśli nie ma granic, nie ma też życia na tej planecie. Życie przejawia się poprzez różnego rodzaju organizmy – od najmniejszych bakterii, przez rośliny, insekty, zwierzęta, aż do ludzi. Każdy z nich wyodrębniony jest w przestrzeni, posiada granice swojego ciała.

Granice istnieją na wszystkich poziomach naszego świata. Nawet najmniejsza komórka ciała otoczona jest błoną komórkową, która wyodrębnia ją jako indywidualne istnienie o swoistym wewnętrznym środowisku, różniącym się od środowiska zewnętrznego. Każdy organ również posiada swoją granicę.
Na fizycznym, materialnym poziomie łatwo granicę zobaczyć. Jest tam, gdzie znajduje się np. skóra, kora drzewa czy błona komórkowa bakterii. Bariera ta wyznacza granicę między światem wewnętrznym, w którym znajdują się wszelkie organy danego organizmu, a światem zewnętrznym. Organizm wewnątrz swoich granic posiada swoisty ekosystem, charakterystyczne dla swego gatunku mechanizmy działania i tworzy indywidualną całość, dzięki której może manifestować się Życie.

Granice pełnią również funkcję regulacyjną, czyli przepuszczają różnego rodzaju substancje i składniki w obydwie strony. Organizm wydala produkty przemiany materii i toksyny, ale równocześnie absorbuje składniki odżywcze z zewnątrz. Granica to punkt bardzo ważnej wymiany. Im zdrowsze i inteligentniejsze granice, tym lepsze dostosowanie organizmu do środowiska, z jednoczesnym zachowaniem wewnętrznej integralności. Kiedy granice są naruszone lub uszkodzone, tak jak w przypadku przeciętej kory drzewa, drogę do wnętrza znajdują grzyby, bakterie i wirusy. Wewnętrzna integralność organizmu zostaje zagrożona. Może nawet dojść do śmierci, gdy inwazja jest zbyt rozległa. Podobnie, gdy przetniemy sobie skórę, łatwo o infekcję, niekiedy nawet groźną. Ciało robi wszystko, żeby uszkodzoną granicę naprawić.

Bez granic nie da się funkcjonować. Dzięki nim możemy się wyodrębnić z ogólnego pola Życia jako indywidualny organizm. Każde istnienie to indywidualna forma posiadająca swoje granice, które wyznaczają, gdzie organizm się zaczyna i gdzie kończy. Pełnią również funkcję ochronną przed czynnikami zewnętrznymi, które nie byłyby korzystne dla środowiska wewnętrznego, gdyby się do niego przedostały. Regulują przepływ między światem wewnętrznym, a zewnętrznym.

Granice tworzymy również na poziomie organizacji codziennego życia. Nasz dom czy mieszkanie ma swoje granice, poza którymi to już nie jest dom… tylko „poza domem”. Miasta i wioski posiadają swoje granice, państwa i kontynenty również. Granice porządkują rzeczywistość i umożliwiają bardziej zorganizowane funkcjonowanie. Z założenia wymagają szacunku, a ich forsowanie zwykle kończy się jakimiś konsekwencjami. Spróbuj nie uszanować granicy ściany przed tobą. Jest duża szansa, że nabijesz sobie guza. Nieprzyjemna konsekwencja może cię również spotkać, gdy sforsujesz granicę państwa czy czyjegoś domu. Można mnożyć w nieskończoność przykłady na to, że dzięki granicom istnieje życie (biologiczne i społeczne) oraz że jest w nich coś z założenia nienaruszalnego, czego przekroczenie kończy się źle.

W świecie fizycznym możemy łatwo zauważyć i pojąć granice. Nasze Zwierzę doskonale je rozumie, ponieważ wszystkie organizmy na swoim podstawowym poziomie są terytorialne i zaznaczają obszar swojej bytności. Sprawa robi się bardziej skomplikowana, gdy zaczynamy mówić o granicach psychologicznych czy emocjonalnych, o granicach własnego Ja, oraz własnej przestrzeni wewnętrznej. Ponieważ nie jest to coś, co można zobaczyć oczami lub dotknąć palcem, często nie wiemy, czym w ogóle są te granice. Natomiast największy konflikt człowieka związany z granicami pojawia się wraz z przebudzeniem samoświadomości. Świadomość z natury jest jednością i nie zna pojęcia granic. Nie ma w niej podziałów… jest JEDNYM. Jak więc pogodzić te dwie skrajnie różne rzeczywistości, czyli wyodrębnienie i posiadanie granic, dzięki którym jesteśmy osobną jednostką, ze świadomością, która jest Jedna i nie posiada granic? Czy to w ogóle możliwe?

Kiedy powiemy ciału, czyli Zwierzęciu – Wszyscy jesteśmy jednością, ciało odpowie – Chyba zwariowałeś i mówisz od rzeczy. Ja jestem tu i nie widzę, żeby krew lała się z mojego palca, tylko dlatego, że człowiek obok przeciął sobie swój palec. Jestem zupełnie osobnym bytem. O jakiej jedności mówisz? Natomiast świadomość, która nie zna podziałów, gdy zobaczy, że człowiekowi obok leci krew z palca, zacznie mu współczuć, tak jakby stało się to jej samej. Kiedy powiemy świadomości – Przecież to jest odrębny organizm, to nie twój ból, nie możesz go odczuwać, ona odpowie – Co ty mówisz, przecież wszyscy jesteśmy jednością! Dzięki tej jedności mogę czuć dokładnie to, co czuje teraz ten człowiek.

Okazuje się, że człowiek ma niezłą zagwozdkę – jak pogodzić te dwie skrajności i nie zwariować po drodze? Jak dbać o siebie bez wpadania w poczucie winy w stosunku do innych? Jak dbać o innych bez zatracenia swojego Ja i wpędzenia się w życiowe wypalenie? Odpowiedź leży pośrodku, a tym środkiem jest właśnie nasza granica, czyli przestrzeń oddzielająca Ja od świata zewnętrznego. Jest to przestrzeń, w której dochodzi do regulacji między światem wewnętrznym a zewnętrznym. Jej nośnikiem regulacji są emocje. To one służą do wyrównywania napięć i dysharmonii między światem zewnętrznym, a wewnętrznym. Sprawny przepływ emocji zależy od dobrego połączenia między Wewnętrznym Dzieckiem a Wewnętrznym Rodzicem, między Mocą a inteligencją. Więcej opowiem o tym w kolejnych rozdziałach.

Granica wewnętrzna

Granica przebiega pomiędzy terytorium wewnętrznym, a zewnętrznym. Reguluje właściwą komunikację między światami. Dobrze wyspecjalizowana i zdrowa granica jest przeźroczysta i płynna. Postrzega oba światy naraz i potrafi rezonować w harmonii ze Wszystkim, co Jest. Im większa przezroczystość i płynność oraz im lepszy rezonans i harmonia, tym więcej głębokiego wewnętrznego spokoju. Kiedy mówimy o płynnej i przezroczystej granicy mamy na myśli brak traum, przekonań, potrzeby kontroli i utkniętych nieuwolnionych emocji. Przypadłości te czynią granicę sztywną, brudną, a przez to dochodzi do zaburzeń w regulacji emocji. W rezultacie nie jesteśmy w harmonii ani z sobą, ani ze światem, pojawia się dużo napięć, dramatów, braków i oporu. Jesteśmy zamknięci w sobie przed światem i relacjami, nie mamy zaufania, włącza się destrukcyjna kontrola, a życie płynie pod prąd, zamiast z prądem.
Głęboka trauma polega na tym, że samoświadomość jest przesunięta w kierunku jednego z biegunów, czyli uwaga skupiona jest nadmiernie na świecie wewnętrznym albo na świecie zewnętrznym. Kiedy jesteśmy za bardzo skupieni na przyziemnych potrzebach Zwierzęcia i jego przetrwaniu, oraz motywowani lękiem przed śmiercią i przed brakiem, odrzucamy sprawy, które wybiegają poza własny interes. Z drugiej strony możemy być za bardzo skupieni na byciu „ponad wszystkim” i żyć na „różowej chmurce”, wmawiając sobie, że wszystko jest piękne i cudowne. Jednak w istocie jest to motywowane poczuciem winy i głębokim lękiem przed odtrąceniem i samotnością. Odrzucamy wtedy rzeczy trudne czy nieprzyjemne, które wymagają uwagi i uznania, żeby móc być całością i jednością.

Kiedy posiadamy zrównoważoną zdrową granicę, nie musimy niczego udawać i przed niczym uciekać. Możemy uznać Wszystko, co Jest i regulować to w harmonii. A to co Jest – jest i piękne i brzydkie, i złe i dobre, i korzystne i niekorzystne, i trudne i łatwe, i wspierające i obojętne, i niszczące i budujące, i dające życie i zabierające je. Nic nie może być wykluczone, jeśli chcemy być jednością ze sobą i ze światem. Wtedy, gdy niczego już nie trzeba odrzucać, pojawia się prawdziwy WYBÓR. Dlatego tak ważna jest zdrowa regulacja, czyli zdrowa granica, a inaczej mówiąc – zdrowy Wewnętrzny Rodzic. Jednak ta struktura nie wykształci się w pełni dopóty, dopóki nie nastąpi pełna akceptacja Wszystkiego, co Jest wewnątrz.

Ćwiczenie 1
Nie posiadam zdrowych granic

W rozdziale o emocjach porozmawiamy o dość ważnej różnicy między akceptacją Wszystkiego, co Jest, a wyborem. Czy można akceptować wszystko, a jednocześnie wybierać, czyli niektóre rzeczy odrzucać, a inne przyjmować? Na logikę nie ma to sensu, a jednak ma to swój własny porządek i warto go zrozumieć, żeby uniknąć samodestrukcji.