Wspomnienia Mistrza

Powitanie

Na książkę tę składają się krótkie historie opowiedziane przez Adamusa Saint-Germain w trakcie jego wykładów wygłaszanych na całym świecie. Historie są oparte lub zostały zainspirowane przez bieżące doświadczenia wielu ludzi, których Adamus prowadził i nauczał.
Historie są tak zaprojektowane, ażeby pomóc każdemu zobaczyć siebie zarówno jako Mistrza, jak i ucznia. Słowa nie zawierają w sobie żadnego sekretnego kodowania, a prosta narracja nie ukrywa żadnego głębokiego ezoterycznego znaczenia. Uczeń, w zasadzie, jest raczej kompilacją wielu ludzi, aniżeli jedną, konkretną osobą, a historie dzieją się bardziej we współczesnym życiu, niż w przeszłości czy przyszłości. Mistrz może być rodzaju żeńskiego albo męskiego… lub obydwojga płci, zależnie od twoich osobistych preferencji. Mistrz może być postrzegany jako Adamus lub każdy inny oświecony nauczyciel, ale ostatecznie jesteś nim TY SAM.
Historie wyrastają z pewnych bardziej złożonych nauk Adamusa Saint-Germain. Dzięki ujęciu tych świętych prawd w formę opowieści, stają się bardziej osobiste, bardziej zrozumiałe i być może bardziej zajmujące. Jednakże w każdej historii zawarty jest głęboki wgląd, jak również wiele warstw mądrości.
Tak czy owak nie dopatrujcie się zbyt wiele (lub zbyt mało) w tych historiach. Bierzcie je takimi jakie są oraz poczujcie energię zawartą w słowach. I za każdym razem, kiedy będziecie je czytać, śmiało wzywajcie Adamusa, żeby dzielić z nim swoje własne doświadczenia na drodze ku wcielonemu oświeceniu.


Historia 1

Pożyczka

Zainspirowane prawdziwymi
przeżyciami pewnego człowieka…

Mistrz siedział na brzegu pięknego jeziora w ciepły, słoneczny dzień, łowiąc ryby. Lubił łowienie ryb, ponieważ dawało mu to szansę bycia pośród przyrody i praktykowania naturalnych zdolności manifestowania obfitości. Wyglądało na to, że już w chwili gdy zarzucał wędkę ryba brała, nawet jeśli nie było na haczyku żadnej przynęty. Wyciągał rybę, podziwiał jej urodę i oczywiście wrzucał z powrotem do jeziora. Przychodziło to niemalże bez wysiłku. Był to dla Mistrza doskonały sposób doświadczania prostej duchowej prawdy, że wszystko przychodzi samo… jeśli się na to przyzwala.
Mistrz delektował się samotnością tego miłego dnia nad jeziorem, gdy nagle usłyszał za sobą szelest zarośli. Obrócił się i zobaczył Richarda, jednego ze swoich uczniów, który zbliżał się do niego z wyrazem wyraźnego wzburzenia na twarzy.
Mistrz wziął głęboki oddech i mruknął do siebie – Znowu to samo.
Wygląd Richarda i sposób w jaki się zachowywał, wskazywał, że Richard był mocno poirytowany – Mistrzu! Tu jesteś! Potrzebuję twojej pomocy. Wszystko idzie źle. Pomimo tylu zajęć, jakie zaliczyłem, pomimo całego mojego studiowania, jestem w gorszym stanie, niż kiedykolwiek.
Jestem zrujnowany i nie jestem w stanie opłacić rachunków. Mój samochód stoi w warsztacie, a mnie nie stać, żeby go wykupić. Mam zaległości w spłatach rat hipotecznych i wszystko wskazuje na to, że stracę dom. Ledwo mam co jeść. Mistrzu, co mam robić? Powiedz mi coś, COKOLWIEK. Jestem na granicy wytrzymałości. Nie jestem nawet pewien czy chcę dalej żyć!
Mistrz zachichotał bezgłośnie, ponieważ słyszał tę historię już wiele, wiele razy, zarówno od Richarda, jak i od innych, jemu podobnych. Był to rzeczywiście moment rozpaczy, ale była to też potencjalnie ważna chwila, albowiem w takich chwilach ludzie są zdolni dokonywać największych zmian w swoim życiu. Albo i nie.
Mistrz zapytał – Drogi Richardzie, ile pieniędzy potrzebujesz, żeby rozwiązać swoje problemy? Richard wyglądał na nieco zaskoczonego wyrozumiałością Mistrza – spodziewał się raczej długiego wykładu na temat dostatku… ale szybko powiedział – Hm, no cóż, potrzebuję tylko pięciu tysięcy dolarów.
Nad głową Mistrza pojawił się komiksowy dymek, którego Richard oczywiście nie mógł zobaczyć – Głupi Richard, powinien był poprosić o pięćdziesiąt tysięcy. Jednakże jest tak zdesperowany i tak ograniczony w swoim myśleniu i wyobraźni, że poprosił tylko o pięć tysięcy. Mistrz milczał przez dłuższą chwilę, celowo odgrywając cały ten dramat z Richardem i, prawdę powiedziawszy, raczej się tym bawiąc, ponieważ w Richardzie zobaczył siebie sprzed jakichś pięciu wcieleń. Był wówczas wciąż zdesperowany, wciąż czerpał energię z innych i pomimo wszystkich kursów, szkół oraz innych nauk, wciąż się upierał, że jego życie było tworzone przez coś, co było na zewnątrz niego, a nie w nim samym.
Po chwili Mistrz się odezwał – Richardzie, pożyczę ci te pieniądze. Sięgnął do kieszeni i chociaż tego dnia nie wkładał tam żadnych pieniędzy, znalazł w niej nagle pięć tysięcy dolarów… Dokładnie tyle, ile było trzeba. Mistrz nie pamiętał nawet skąd miał te pieniądze. Po prostu tam były i nie poddawał tego w wątpliwość. Tak działają Mistrzowie.
W miarę jak Mistrz odliczał pieniądze po studolarówce, oczy Richarda stawały się coraz większe i większe. Ledwo mógł uwierzyć, że Mistrz naprawdę daje mu te pieniądze. Teraz będzie mógł opłacić rachunki, wyremontować samochód i rozwiązać wiele ze swoich problemów. Richard w tej chwili rozpaczy złożył Mistrzowi mnóstwo obietnic. Spłacę mój dług, Mistrzu, z procentem. Mistrz powtórnie zaśmiał się bezgłośnie – Oto cały Richard. Znowu kłamie.
Richard mówił dalej – Mistrzu, nigdy nie zapomnę co dla mnie zrobiłeś. Tym razem Mistrz zaśmiał się na głos i powiedział – Tak naprawdę, któregoś dnia albo mnie zapomnisz, albo zdradzisz, ale to nie ma znaczenia.
Kiedy Mistrz skończył liczenie pieniędzy, wręczając je Richardowi, ten szybko się oddalił. Mistrz powrócił do wędkowania, wyciągając jedną rybę za drugą. Jakież to jest łatwe – pomyślał. – Wędkowanie jest jak życie. Wszystko samo do ciebie przychodzi. Bierzesz, co potrzebujesz, resztę odkładasz, ale nigdy siebie nie ograniczasz.

* * *

Sześć miesięcy później Mistrz siedział w ogródku kawiarni, tym razem ciesząc się piękną pogodą i mając przed sobą potrójne karmelowe espresso macchiato oraz trzy czekoladowe croissanty. Mistrz nie stosował żadnej diety i nie przejmował się kaloriami, węglowodanami, cukrem, glutenem czy tłuszczem. Mógł jeść wszystko – bez względu na to, czy pochodziło z nieba, ziemi czy oceanu – nie miało to znaczenia. Nie miało znaczenia czy jego pożywienie było bezglutenowe, pochodziło z naturalnych upraw, było naturalne, czy też przetworzone, koszerne albo zabronione. Jego ciało zawsze reagowało właściwie, żeby zachować równowagę. Mistrz panował nad swoim ciałem i swoją energią, dlatego mógł jeść i pić, co chciał.
Popijając swoje macchiato przed kawiarnią, w pewnym momencie uniósł wzrok i zauważył Richarda, który noga za nogą wlókł się wolno ulicą. Był obszarpany, miał potargane włosy, rozczochraną brodę i zdarte sandały. Od stóp do głów był ruiną człowieka.
Mistrz zawołał – Richardzie! Chodź no tu na chwilę. Usiądź i napij się ze mną kawy. Richard wyjąkał – Ale ja… ja nie mam pieniędzy. Mistrz odparł z udawanym współczuciem – No cóż, szkoda. Myślę jednak, że możesz przynajmniej popatrzeć, jak ja delektuję się moją.
Minęło zaledwie sześć miesięcy od chwili, gdy Mistrz pożyczył Richardowi pięć tysięcy dolarów. Można by pomyśleć, że teraz mógłby mu przynajmniej postawić filiżankę kawy bez żadnych dodatków. Ale Mistrz miał już dość tej gry. Zapytał – Richardzie, co się stało? Co się stało z pieniędzmi? Co się stało z twoim życiem? Richard odparł – Mistrzu, to było straszne! Po tym jak dałeś mi pieniądze, zapłaciłem kilka rachunków i odebrałem samochód z warsztatu, ale tydzień później miałem straszny wypadek, w którym całkowicie go skasowałem. Potem pożyczyłem trochę pieniędzy przyjacielowi, który mi ich nie oddał. Na domiar złego, kiedy niedawno wracałem wieczorem do domu, napadli mnie złodzieje i ukradli ostatnie dolary.
Richard mówił dalej – Mistrzu, jestem bardziej zadłużony, niż kiedykolwiek. Proszę, obiecuję, że już nigdy, nigdy nie będę cię więcej prosił, ale czy byłoby możliwie, żebyś pożyczył mi jeszcze pięć tysięcy dolarów? Będę w stanie oddać ci wszystko nie później niż w ciągu sześciu miesięcy, oczywiście z procentem.
Mistrz wziął głęboki oddech i powiedział – Nie, Richardzie. Chciałem ci coś pokazać i pokazałem. Chodzi o to, że pozostajesz w pewnym wzorcu i nie chcesz z niego zrezygnować. To nawykowy wzorzec – świadomość „tyle wystarczy mi do przeżycia” – i niezależnie od tego, czy dałbym ci dziesięć tysięcy dolarów, czy pięćdziesiąt, ty i tak zdołałbyś stracić wszystko. Już sześć miesięcy temu mogłem ci powiedzieć, że właśnie w takim położeniu się spotkamy – ty znowu będziesz spłukany i zdesperowany, okłamujący sam siebie. Jeden raz wystarczył, Richard. Nigdy więcej. I, prawdę powiedziawszy, jesteś mi dłużny nie tylko tamte pięć tysięcy dolarów plus procenty, ale również za wszystkie niezapłacone zajęcia. Nie chcę cię więcej widzieć, dopóki całkowicie nie spłacisz długu do ostatniego dolara.

* * *

Życie wielu ludzi powtarza historię Richarda. To jest opowieść o ugrzęźnięciu w świadomości ofiary i prowadzeniu życia stosownie do tego wzorca. Jeśli dać komuś takiemu milion dolarów, w dwa lata później będzie zadłużony na dwa miliony. To taki schemat. To pasożytowanie. To brak odpowiedzialności. To obfitość niedostatku. Ludzie tacy jak „biedny” Richard mają skłonność do pozostawania w tej samej świadomości, nawet wtedy, gdy pokazuje się im drogę wyjścia. Poszukają każdego rodzaju wymówki, żeby tylko usprawiedliwić swoją sytuację, ale rzadko dokonują świadomego wyboru, żeby ją zmienić. Dlaczego? Ponieważ ciągle mają jakąś korzyść z odgrywania roli ofiary.
Obfitość wszelkich dóbr jest danym przez Boga naturalnym stanem istnienia. Od momentu, gdy Duch pobłogosławił was oddechem życia, posiadacie wszelką obfitość i energię jaka kiedykolwiek będzie wam potrzebna. A jednak wciąż tak wielu ludzi daje się wciągnąć w grę, w której grają rolę ofiary, szukając wymówek, obwiniając innych i upierając się przy życiu, w którym ciągle czegoś brakuje. Zaplątują się w świadomość „tyle wystarczy mi do przeżycia”, zamiast przyzwolić, żeby naturalna obfitość wszelkich dóbr stale napływała do ich życia.
Nie ma nikogo poza wami samymi, kto by was powstrzymywał. Nie ma znaczenia czy pochodzicie z bogatej czy biednej rodziny, czy jesteście mądrzy czy głupi, czy jesteście mężczyzną czy kobietą. Nic z tych rzeczy nie ma znaczenia. Gdy tylko świadomie wybierzecie obfitość, ona zacznie przypływać i wam służyć.
Liczy się tylko jedna rzecz – czy jesteście gotowi przyzwolić na to, żeby dostatek pojawił się w waszym życiu w sposób radosny, dający satysfakcję, obdarowujący bogactwem, czy też zamierzacie kontynuować drogę „tyle wystarczy mi do przeżycia”.
Podobnie jak Richard, wielu ludzi walczyło (i walczy) o to, żeby osiągnąć dostatek. Próbują wszelkich możliwych chwytów, żeby wnieść dostatek w swoje życie, ale te zabiegi nie działają, zwłaszcza gdy utknie się w takich wzorcach jak Richard. Mężczyzna otrzymał pokaźną pożyczkę od Mistrza, a następnie dosłownie skierował te pieniądze prosto w swoje stare wzorce.
Czy NAPRAWDĘ jesteście gotowi na prawdziwy dostatek? Jeśli jesteście gotowi, on się pojawi, jak ta ryba, która podpłynęła do Mistrza. To jest takie proste. Nie istnieją żadne chwyty, żadne programy, żadne tajemnice i żadne magiczne zaklęcia. Chodzi o uświadomienie sobie, że energia jest wszędzie, bez ograniczeń. Chodzi o uświadomienie sobie, że już posiadacie obfitość wszystkiego… nawet jeśli jest to obfitość perspektywy „tyle wystarczy mi do przeżycia”.

Historia 2

Dwadzieścia jeden dni

Zainspirowane przez Kuthumiego Lal Singh

Patryk leżał w łóżku, czując że nareszcie pojawia się jakaś iskierka nadziei. Przechodził właśnie jeden z najgorszych okresów w całym swoim życiu – dwadzieścia jeden dni nieustającej choroby, mentalnego chaosu, zamętu i poczucia beznadziejności. Prawie nie zdawał sobie sprawy, gdzie jest i co się dzieje. W ciągu tych dwudziestu jeden dni był całkowicie sam, ledwo będąc w stanie się pożywić z powodu chaosu i choroby.
Zaczęło się od fizycznych dolegliwości ciała. Myślał, że to może przeziębienie albo grypa, ale żaden z symptomów nie pasował. Nie chciał iść do lekarza, ponieważ wiedział z poprzednich doświadczeń, że tylko nieliczne osoby w służbie zdrowia naprawdę rozumiały, co dzieje się z kimś, kto przechodzi stan przebudzenia, wchodząc w oświecenie. A więc leżał w łóżku przez te dwadzieścia jeden dni, nie będąc pewnym, czy utkwił w stanie jawy czy snu, co było prawdziwe, a co nie.
To było przerażające doświadczenie. Patryk musiał się konfrontować sam ze sobą w najciemniejszy i najtrudniejszy sposób, jaki tylko mógł sobie wyobrazić, podczas gdy całe jego ciało doświadczało ogromnego bólu, to zalewając się potem, to marznąc… a wtedy było mu tak zimno, że ani ogień ani sterta koców nie były mu w stanie ulżyć w jego fizycznych cierpieniach. To była największa męka jaką pamiętał w życiu, a bywały momenty, kiedy chciał po prostu umrzeć i uwolnić się od fizycznego ciała.
Czasami przeklinał siebie za to, że w ogóle kiedykolwiek pomyślał o przebudzeniu lub zainteresowaniu się duchowymi sprawami, ponieważ teraz, w tej wielkiej fizycznej i mentalnej agonii, żadne ze słów jakie usłyszał od któregokolwiek z nauczycieli, nie było w stanie poprawić jego żałosnej sytuacji bądź w ogóle nie miało sensu.
Wreszcie po dwudziestu jeden dniach okropnej niedoli, zaczął wydostawać się z tej strasznej, koszmarnej ciemności, wciąż niepewny kim jest i co właściwie się stało. Nadal był pełen wątpliwości, niepewności i wciąż z tym uciążliwym wewnętrznym konfliktem, a jednak czuł, że w ciągu tych trzech tygodni dokonało się w nim jakieś przesunięcie. Coś naprawdę się zmieniło.
Nagle zauważył Mistrza stojącego tuż obok łóżka. Przemknęły mu przez głowę myśli – Takie nagłe pojawienie się Mistrza naprawdę mi się nie podoba. Nie słyszałem jego kroków. Nie zapukał do drzwi ani się nie zapowiedział, a w moim stanie nawet nie wiem, czy on tu w ogóle jest, czy nie. Ale inna jego część odczuła ulgę na widok Przyjaciela. To oznaczało, że w jakimś stopniu powracał do wewnętrznej spójności, do czegoś, z czym mógł się utożsamić. Fakt, że Mistrz tam był, oznaczał że Patryk albo przeszedł pomyślnie jakiś bardzo trudny okres, albo umarł. Każda z tych rzeczy byłaby wybawieniem.
Po chwili Patryk powiedział – Drogi Mistrzu, czuję się tak, jakbym umarł. Czy rzeczywiście umarłem? Mistrz popatrzył na leżącego w łóżku mężczyznę i poczuł ukłucie smutku na wspomnienie swojego własnego ciężkiego doświadczenia, kiedy to był całkowicie rozdarty na strzępy, czuł się zagubiony, zdezorientowany i niczym w piekle.
Po chwili powiedział – Nie, przyjacielu, nie umarłeś. Jesteś jak najbardziej żywy. W rzeczywistości, Patryku, mógłbyś powiedzieć, że to przed tym doświadczeniem byłeś naprawdę martwy. Żyłeś w ograniczeniu i strachu, bez świadomości swojego prawdziwego JA JESTEM, a dla mnie właśnie to oznacza większą martwotę, aniżeli zwykłe opuszczenie fizycznego ciała. Jednak, drogi Patryku, przeszedłeś przez to i teraz jesteś jak najbardziej żywy.
Uczeń westchnął z ulgą. Przetrzymał te bardzo trudne dwadzieścia jeden dni i po chwili zapytał – Mistrzu, czy to ostatni raz doświadczyłem tego bezlitosnego, druzgocącego chaosu w ciele i umyśle?
Mistrz wziął głęboki oddech i powiedział – Nie Patryku, to nie jest ostatni raz. Nawet Wzniesiony Mistrz wciąż będzie przechodził przez okresy oczyszczania i uwalniania. Kiedy masz do czynienia ze sprawami i ludźmi na Ziemi oraz ze sobą jako ludzką istotą, zawsze nazbierasz brudu i zakłóceń równowagi w wibracyjnej, dualistycznej sferze.
Życie w człowieczym stanie na Ziemi jest nienaturalne. To niesamowite doświadczenie, ale poniekąd nienaturalne. A kiedy się tu wcielasz, na pewno doznasz zakłóceń równowagi, nazbierasz brudu życia. A zatem rzeczywiście będziesz przez to przechodził znowu, ale od tej chwili zrobisz to jako obserwator. Nie będziesz aż tak osobiście w to zaangażowany, ani w tym uwięziony i nie będziesz pytał, czy przetrwasz, bo już wiesz, że tak. Owszem, twoje ciało może zachorować, a umysł może ulec dezorientacji, ale jako obserwator, jako Mistrz, szybko uświadomisz sobie, że już przez to przechodziłeś. Teraz będzie chodziło tylko o przyzwolenie, żeby nastąpił ten bardzo naturalny proces oczyszczania i odnowy.
Patryk zapytał – Ale czy nie mógłbym dokonywać tego oczyszczania w jakiejś innej rzeczywistości albo wymiarze? Przechodzenie przez to tu, na Ziemi, jest strasznie trudne.
Nie – odpowiedział Mistrz. – Ponieważ właśnie tutaj to wszystko zbierasz. Tutaj przechodzisz przez doświadczenia, więc oczyszczać musisz się również tutaj. Musisz tego dokonywać z poziomu własnego wnętrza, dokładnie tu gdzie jesteś.
Pamiętaj, drogi Patryku, że kiedy będziesz przechodził przez takie doświadczenia w przyszłości, będziesz obserwatorem. Przez te dwadzieścia jeden dni nie byłeś obserwatorem. Byłeś, w pewnym sensie, ofiarą. Tak głęboko zanurzyłeś się w to doświadczenie, że nie byłeś w stanie zobaczyć, że masz je już za sobą. Tak bardzo byłeś uwięziony w bólu, zwątpieniu i strachu, że nie potrafiłeś dostrzec, że tak naprawdę był to czas odnawiania i oczyszczania. Twoje wątpliwości do tego stopnia przesłoniły prawdziwą wewnętrzną wiedzę, że zapomniałeś, kim jesteś. Patryku, zapomniałeś o swoim własnym JA JESTEM, ale to już nigdy więcej się nie powtórzy.
Patryk wziął następny, głęboki oddech, z ulgą dowiadując się, że już nigdy nie będzie musiał doznawać takiego poziomu zwątpienia i udręki. I zapytał – A więc kim się stałem po przejściu tej najgłębszej, najbardziej bezwzględnej i nieustępliwej transformacji? Kim jestem teraz? Mistrz podumał chwilę, przypominając sobie jak kiedyś sam zadał to pytanie swojemu Mistrzowi. Co wydarzy się wtedy, kiedy stara tożsamość została starta na proch i zniknęło wszelkie połączenie ze starym ja? Uśmiechnął się, wziął głęboki oddech i powiedział – Patryku, tak mocno próbowałeś trzymać się swojej starej tożsamości. Mówiłeś, że jesteś na duchowej ścieżce i wybrałeś oświecenie, ale mimo to za każdym razem, kiedy nadchodziło oświecenie – a prawdziwe Urzeczywistnienie stało tuż przed tobą – nadal kurczowo trzymałeś się swojej starej tożsamości. Chociaż stara tożsamość nie była uśpiona czy nieprzebudzona, była wysoce ograniczona. Próbowałeś oświecić starą tożsamość, zamiast przyzwolić na całego siebie, na całe swoje JA JESTEM i na swoje oświecenie.
Próbowałeś nazywać to oświeceniem, chociaż tak naprawdę zwyczajnie starałeś się tylko uczynić życie nieco łatwiejszym i nieco lżejszym dla Patryka–człowieka. Żyłeś w największej dualności, jaką ludzka istota mogła w ogóle poznać i doświadczyć – dualności polegającej na tym, że z jednej strony stwierdzałeś, że chcesz wolności i oświecenia, a z drugiej robiłeś wszystko co się da, żeby tylko utrzymać się w swoich ograniczeniach, w starej tożsamości, swojej jednostkowości, swojej starej osobowości.
Czy dziwi cię teraz, że tych kilka ostatnich lat twojego życia było torturą w wielu obszarach? Czy dziwi cię teraz, że czujesz, jakbyś był nieuczciwy wobec samego siebie pod wieloma względami? Czy dziwi cię teraz, że w ciągu tych kilku minionych lat stale traciłeś poczucie synchronii, zarówno z samym sobą, jak i z otaczającym światem? Czy dziwi cię teraz, że poziom twojej energii był niski? Cała twoja energia była ukierunkowana na chronienie twojej starej tożsamości przed zewnętrznym światem, przed samym sobą, nawet przed oświeceniem. Osiągnąłeś stan wyczerpania i dezorientacji, ponieważ twoja energia była zużywana na tworzenie tarcz i murów obronnych, którymi się otoczyłeś, a także na wszystkie gry i udawanie.
Od wielu lat żyłeś w stanie wielkiego wewnętrznego konfliktu, prowadząc ze sobą wielką bitwę. Usilnie próbowałeś być kimś duchowym i postępować słusznie, a jednocześnie – czy zdawałeś sobie z tego sprawę, czy nie – chciałeś po prostu upiększać swoją starą tożsamość. A to nie działa. Dlatego właśnie skończyło się na tych dwudziestu jeden dniach intensywnego, nieustającego, brutalnego… współczucia.
Od tej chwili nie ma już więcej Patryka… chyba że chcesz być dalej Patrykiem. Nie jesteś już pojedynczy. Nie jesteś już ograniczony do jednej ekspresji czy jednej tożsamości. Teraz, jak powiadają w starożytnym języku, jesteś ‘mu’. Jesteś niczym. Już dłużej nie istniejesz. Zostałeś zmiażdżony i odarty z własnej egzystencji. Nic nie zostało. Od tej chwili jesteś nicością.
Jednak nicość przypomina ciszę. A ona jest „wypełniona”, ponieważ nawet cisza nie jest bezdźwięczna. Nicość to szansa bycia czym tylko zechcesz. Już dłużej nie musisz starać się być lepszym Patrykiem lub czynić swoje życie znośniejszym. I oczywiście już nigdy nie oddasz się osiąganiu oświecenia czy duchowości, bo to była tylko gra dla Patryka, mająca na celu wzmocnienie i upiększenie jego starej tożsamości.
Piękno i wielkość tego procesu polega na tym, że OSIĄGNĄŁEŚ oświecenie. Ostatecznie po całym tym brutalnym potraktowaniu i zburzeniu starej jednostkowości, osiągnąłeś je. Stałeś się wszystkim w nicości. Już dłużej nie musisz skupiać się na Patryku. Już dłużej nie jesteś pojedynczy. Nie jesteś dłużej albo żywy, albo umarły, męski lub żeński. Stajesz się WSZYSTKIM.
Piękno tej nicości zawiera się w tym, że czyni cię wolnym, abyś mógł podjąć prawdziwą grę świadomości. Inaczej mówiąc, drogi „wcześniejszy” Patryku, jaką świadomość odtąd wybierzesz, taką będziesz mógł odgrywać. Widzisz, przedtem, w tym bardzo ograniczonym stanie Patryka, to nie była gra, to była „jedyna rzeczywistość”. Nie postrzegałeś siebie jako odgrywającego rolę. Widziałeś siebie jako po prostu kogoś żyjącego. Jednakże, kiedy w końcu dasz sobie przyzwolenie na Urzeczywistnienie, to tak jakbyś uwalniał świadomość. Wtedy możesz grać i być czym tylko zechcesz. Możesz być magiem albo głupkiem. Możesz być obydwoma równocześnie. Możesz być wcielonym Mistrzem albo kimś, kto jest zupełnie nieświadomy, że istnieje coś poza jego polem widzenia. Możesz być obydwoma jednocześnie. Możesz być bogaty i nie być bogaty równocześnie.
Piękno zawiera się w tym, że uwolniłeś siebie, żeby grać w każdy możliwy sposób, w jaki zapragniesz i być tego świadomym. Dawny Patryk nie był tego świadomy. Byłeś tak pojedynczy, że nie byłeś świadomy niczego innego poza przetrwaniem Patryka. Teraz, kiedy jesteś wolny, możesz grać i być czymkolwiek zechcesz. Oto prawdziwa gra świadomości, wyrażona tak, jak tylko sobie zażyczysz. Oto właśnie, drogi Patryku, jest wolność.
Wyobraź sobie, że nie jesteś już dłużej zamknięty w pojedynczej definicji siebie. Wyobraź sobie, że nie jesteś już dłużej w tym wielkim konflikcie z samym sobą, ale jesteś wolny, żeby grać, żeby stosować i „przykładać” świadomość do wszystkiego.
Patryk wziął głęboki oddech i zapytał – A więc, kochany Mistrzu, czy teraz jestem oświecony?
Mistrz uśmiechnął się i odpowiedział – Jeśli tak zdecydujesz.

 * * *

Drogi czytelniku, bez względu na to, czy potraktujesz ją dosłownie czy tylko w przenośni, to także twoja historia. Toczysz wielką, wewnętrzną bitwę, tłumacząc sobie, że całą tę pracę wykonujesz dla swojego oświecenia, ale tak naprawdę próbując oświecić „swojego Patryka”, swoją pojedynczość, swoją starą tożsamość. Piękno oświecenia polega na tym, że ono jest naturalne. Nie może być kontrolowane, nawet przez „twojego Patryka”, twoje ludzkie ja… nie może być kontrolowane przez tę pojedynczą, „próbującą uczynić życie trochę lepszym” ludzką osobowość.
Twoje oświecenie nie pojawia się dlatego, że prosiłeś o nie czy o nie błagałeś, albo że naprawdę byłeś co do niego bardzo szczery i uczciwy. Twoje oświecenie nie jest czymś, czym można manipulować czy kierować. Można przez chwilę udawać, że się nim manipuluje, ale prawdziwe oświecenie jest nieubłagane. Jest brutalne w swoim współczuciu. Uwolni cię z twoich ograniczeń i da ci wolność bez względu na to, ile będzie cię to kosztować; bez względu na to, ile pojawi się koszmarnych nocy; bez względu na to, ile pojawi się chorób; bez względu na to, ile pojawi się dolegliwości, ile złych związków czy czegokolwiek innego. Twoje oświecenie, twoje Urzeczywistnienie jest obecne w pełni współczucia, ale ono nie jest dla tego ograniczonego człowieka, który trzyma tę książkę.
Prawda jest taka, że Urzeczywistnienie sięgające w głąb twojej prawdziwej natury, twojego prawdziwego JA JESTEM, daleko wykraczające poza Patryka i tak nastąpi. I tak nastąpi prędzej czy później u każdego człowieka na Ziemi.
A zatem co zrobić z twoim Patrykiem?
Weź głęboki oddech i odpręż się, wchodząc w swoje oświecenie. Przyzwól na nie. Uświadom sobie, że nawet najcięższe dni i najciemniejsze noce, nawet ta dręcząca wewnętrzna dualność, mają swój sens. Nie są dla jakiejś lekcji czy udowodnienia czegokolwiek. Dzieją się z powodu największego współczucia towarzyszącego oświeceniu. Nie ma w tym naprawdę niczego nowego. Chodzi o Przyzwolenie. Wiem, że to może się wydawać zbyt proste, zbyt łatwe. Ale, drogi przyjacielu, to właśnie tak działa.
Możesz przechodzić swoją własną wersję doświadczenia Patryka, czując się okropnie, jakbyś był rozrywany na strzępy, zastanawiając się, czy to wytrzymasz. No cóż, od razu ci powiem, że wytrzymasz. Kiedy to się wydarzy, po prostu weź głęboki oddech i bądź obserwatorem. Nie próbuj udawać, że to się nie dzieje. Nie próbuj tego tuszować ani ukrywać. Nie próbuj nad tym pracować i starać się zrozumieć. To dzieje się z określonego powodu. Przestań się zastanawiać, czy być może robisz to źle. Nie robisz nic źle. Nie możesz. To tylko oczyszczanie i uwolnienie, które do ciebie przychodzi i pomaga uświadomić sobie, że twój Patryk staje się oświecony. To Ty, w całej swojej pełni.

Historia 3

Kraina Błękitu

Na podstawie wielu ludzkich historii…

Niemal każdego wieczoru Mistrz, zwykle sam, wybierał się na spacer, żeby pobyć nieco pośród przyrody. Uwielbiał takie chwile spokoju. Uwielbiał bezpieczną przestrzeń jaką zapewniał mu spacer, bo to była przestrzeń, w której mógł się otworzyć na naturę i na wszystkie międzywymiarowe energie.
Uwielbiał ten czas również jako porę przywracania równowagi, bo chociaż był Mistrzem, to energie planety i ludzi, a nawet czasem jego własna przeszłość wywierały na niego wpływ, wytrącając go z równowagi i wprowadzając na powrót w ograniczenia. Podczas tych samotnych, wieczornych spacerów, kiedy mógł czuć grunt pod stopami i powietrze na skórze, dawał sobie przyzwolenie na powrót do równowagi.
Aczkolwiek tego konkretnego dnia zdecydował, że zaprosi na wspólny spacer kogoś z grupy swoich uczniów. Szczególnie uważnie przyglądał się ostatnio Christinie, ponieważ zauważył, że zmagała się z różnymi wyzwaniami. Doświadczenie wchodzenia we wcielone oświecenie było dla niej bardzo trudne i Mistrz spostrzegł, że dotarła do miejsca, kiedy już całkiem utknęła.
Tak często dzieje się z tymi, którzy są na ścieżce prowadzącej ku oświeceniu i to może być bardzo przytłaczające. Nieraz tak mocno bywają uwięzieni w swoim własnym sposobie postrzegania rzeczy, że energia zupełnie się blokuje. Zwyczajnie przestaje się poruszać i płynąć, a wtedy uczeń próbuje wydostać się z tych zablokowanych energii, używając takiej samej zablokowanej energii, co tylko pogarsza sprawę. I właśnie to Mistrz zauważył u Christiny.
Tak więc zaprosił ją na spacer tego konkretnego wieczoru. Kiedy tak szli obok siebie w milczeniu, Christina zaczęła płakać, a po chwili powiedziała – Och, Mistrzu, dlaczego to jest takie trudne? W głębi serca wiem, że wybrałam oświecenie. Tak bardzo jestem mu oddana, ale to jest tak trudne z wielu powodów. Są dni, kiedy wydaje się, że już nie dam rady iść dalej; kiedy myślę sobie, że musiałam coś pominąć. Nie czuję łatwości i lekkości, jakie zdają się mieć inni uczniowie. Czy to dlatego, że miałam taką trudną przeszłość? Czy dlatego, że jestem słaba i brak mi wewnętrznego wglądu? Drogi Mistrzu, co robię źle? Dlaczego czuję się taka zablokowana? Dlaczego czuję, że chciałabym uciec, ale nie ma takiego miejsca, w którym mogłabym się schronić? Chciałabym powrócić do tych czasów, kiedy jeszcze nie weszłam na ścieżkę oświecenia, ponieważ w pewien sposób wtedy było mi łatwiej. Wszystko było prostsze. Nie miałam tych wszystkich przytłaczających doznań, myśli i odczuć. Oczywiście wiem, że nie mogę wrócić… więc czuję się całkiem jak w pułapce. Z lekka pociągnęła nosem.
Mistrz szedł dalej w milczeniu, wdychając rześkie powietrze i wczuwając się w dylemat Christiny. Wreszcie powiedział – Droga Christino, pozwól, że opowiem ci historię o Krainie Błękitu. Christina słuchała przez łzy, gdy Mistrz rozpoczął historię.

* * *

Kraina Błękitu nie zawsze była błękitna. Na samym początku była to Kraina Światła i zawierała w sobie wszystkie kolory – biały, żółty, pomarańczowy, zielony, fioletowy, błękitny – wszystkie kolory… nawet takie, których nigdy nie dałoby się zobaczyć ludzkimi oczami. Były tam wszystkie barwy, ale najbardziej cenionym kolorem był niebieski, zwłaszcza żywy, intensywny błękit.
Upływał czas. Przeminęło wiele pokoleń. Pojawili się tacy, którzy cenili błękit ponad inne kolory. Wielbili ten kolor, a niektórzy potrafili wnieść go nawet więcej w swoje życie niż inni. Wkrótce błękit stał się kolorem władzy, bogactwa i inteligencji. Stał się kolorem elit w Krainie Światła, aż przyszło do tego, że nikt nie poszukiwał i nie pragnął już innego koloru, jak tylko błękitny.
Ostatecznie, z powodu tak wielkiego skupienia na błękicie przez wiele pokoleń, wszystko w Krainie Światła stało się błękitne. Po prostu zniknęły inne kolory, a wszystko było tylko błękitne. Drzewa były błękitne. Gleba była błękitna. Żywność była błękitna i ludzie byli błękitni. Oczywiście, teraz, kiedy błękit był tak ważny, niebo stało się błękitne – przecież wznosiło się ponad wszystkim. Woda również stała się błękitna – przecież była tak ważnym elementem życia.
Istniały co prawda różne odcienie błękitu, ale w zasadzie wszystko w Krainie Światła stało się na wskroś błękitne. Niektórzy gromadzili błękit i robili z niego zapasy, inni trzymali błękit najwyższej próby z dala od innych ludzi. Byli też tacy, którzy używali metalicznego, intensywnego błękitu w charakterze waluty dla wyrażenia bogactwa i władzy. Cały kraj „pogrążył” się w błękicie.
Przeminęło wiele pokoleń i obecnie z założenia było wiadome, że wszystko jest błękitne. Ludzie nie pamiętali, że kiedykolwiek istniały jakieś inne kolory, ponieważ wszystko co znali było błękitne. Była to już więc nie Kraina Światła tylko Kraina Błękitu. Błękitu używano do wymiany i dla władzy, a nawet jako formy energii. Wszystko było na wskroś błękitne.
Ni stąd ni zowąd, w różnych miejscach kraju, pojawiła się jednak niewielka liczba ludzi, którzy z jakiegoś powodu zaczęli czuć się nieswojo i niekomfortowo. Mieli wrażenie, że coś jest nie tak, ale nie wiedzieli co i dlaczego. Odczuwali niecierpliwość, irytację, a nawet bunt, jednak nie rozumieli co było tego powodem. Wmawiano im, że to z nimi dzieje się coś niedobrego, że powinni być zadowoleni z błękitu, jaki posiadali, (nawet jeśli mieli go niewiele)… że powinni przestać rozglądać się za czymś innym i postarać dopasować do błękitu, który istniał. Kiedy zwierzali się innym ze swojego niepokoju, słyszeli w odpowiedzi – Postaraj się poprawić swoją błękitną pracę. To jedyny klucz do życia w tej Krainie Błękitu. Wszystko wiąże się z błękitem. Po prostu czuj się z tym szczęśliwy i przestań z tym walczyć. Przestań zawracać sobie głowę czymś innym. Zwyczajnie bądź bardziej błękitny, a to wszystko, czego ci trzeba.
Początkowo ta grupa ogromnie starała się dopasować do błękitu. Ci ludzie przyłączali się do gromad umacniających błękit i błękitnych zespołów terapeutycznych. Próbowali skupić się na pozyskiwaniu więcej intensywnego, metalicznego błękitu. Próbowali uczynić błękitną większą część swojego życia, ale w głębi swojej istoty wciąż byli nieszczęśliwi. Stwierdzali, że coś jest z nimi nie tak. Czuli się dziwaczni i odmienni, i z tego powodu mieli o sobie niskie mniemanie.
Ci nieliczni ludzie w Krainie Błękitu czuli, że istnieje coś więcej. Próbowali zrozumieć czym było to „więcej”, jednak korzystali przecież z błękitnych książek, czytali błękitną literaturę i szukali błękitnej porady, więc nic z tych rzeczy nie mogło im pomóc. Próbowali również modlić się do błękitu. Udawali się do błękitnych guru i błękitnych uzdrowicieli, starając się pojąć, co było nie tak, ale nic nie pomagało.
Problem polegał na tym, że oni intuicyjnie wiedzieli, że istnieje coś więcej, o wiele więcej… i mieli rację. Jakaś część w nich wracała pamięcią do czasów Krainy Światła, kiedy istniał kolor złoty i zielony, karmazynowy i fioletowy, i wszystkie inne barwy, nawet biały i czarny. Nie tylko czuli, co istniało przedtem w Krainie Błękitu, czuli również, że to nadal JEST. Chociaż teraz wszystko było zanurzone w błękicie, w rzeczywistości nie istniał tylko błękit. Większość była tak bardzo zorientowana na ten kolor, że zawęziła spektrum swojej świadomości i swoją zdolność odczuwania czegokolwiek innego poza błękitem. Tak więc, mimo że rozmaite kolory nadal znajdowały się wokół, wszyscy byli uwięzieni w błękicie i nie potrafili dostrzec niczego innego.
Ci „kolorowi” buntownicy wiedzieli, że istnieje coś więcej. Odczuwali to, nie wiedzieli tylko jak się do tego dobrać. A kiedy próbowali zanurzyć się w błękicie i zadowolić tą barwą, czuli się jeszcze gorzej.

* * *

Droga Christino – powiedział Mistrz. – To bardzo przypomina ciebie. Obydwoje znajdujemy się teraz w Krainie Błękitu, spacerując w ten piękny wieczór. Chcę powiedzieć, że społeczeństwo i pojedynczy ludzie tak bardzo zatrzasnęli się w pułapce swoich własnych ograniczeń, tak bardzo są skupieni na kilku zaledwie elementach, które stanowią jedynie część, a nie całą prawdę, że jest prawie niemożliwe, żeby się z tego wydostać. Próbując wyjść ze swojego więzienia, używają narzędzi tego więzienia. Są jak ci wszyscy z Krainy Błękitu, którzy próbowali użyć błękitu, żeby wydostać się z błękitu. A to po prostu nie działa.
W tym momencie Christina zatrzymała się i spojrzała na ziemię pod swoimi stopami, popadając w zamyślenie. Następnie powiedziała – Mistrzu, wiem o czym mówisz. Czuję, że jestem w czymś uwięziona, ale nie wiem co to jest. Tak jak powiedziałeś, próbuję użyć narzędzi i metod pochodzących z wnętrza tej pułapki, starając się z niej wydostać. Ale skąd mam wiedzieć, co jest na zewnątrz? Próbowałam wszystkiego, ale jak mam się przebić? Jak mogę się stać wolna tak jak ty?
Mistrz wziął porządny, głęboki oddech i powiedział – Droga Christino, chodzi o to żeby rozpoznać co jest twoim błękitem.
To całkiem proste – kontynuował. – Błękit tu na planecie to tak naprawdę element czasu, w którego pułapkę ludzie dali się złapać i głęboko w niej ugrzęźli. Na początku czas był tym elementem, który pozwalał aniołom na Ziemi doświadczać innego rodzaju czuciowości i wymiarowości. Jednakże utknęli w czasie – w rutynie, wzorcach i procedurach. Ostatecznie, jako ludzie, doszli do przekonania, że to oni poruszają się w czasie, podczas gdy w rzeczywistości było odwrotnie: czas reaguje na świadomość i porusza się poprzez nią. A rdzeniem wszystkich ludzi jest właśnie ona – świadomość.
To nie pieniądze powodują, że ludzie robią to, co robią, robi to tak naprawdę czas. A wy staliście się tego częścią. Czas wytworzył umysł, który pracuje w obrębie czasu. Prawdę powiedziawszy, umysł nie zna nic innego jak TYLKO czas. Nie potrafi sobie wyobrazić wyjścia poza czas, podobnie jak ludzie w Krainie Błękitu nie potrafili sobie wyobrazić niczego poza błękitem. Ale kiedy używacie umysłu, który jest konstruktem czasu, żeby wydostać się z czasu, to tylko go wzmacnia, czyniąc czas głębszym, gęstszym i trudniejszym, aby się z niego wyrwać.
Najpierw, moja droga, dostrzeż, że to, w czym utknęłaś, jest elementem czasu, a następnie uznaj, że to nie jest twój naturalny stan. Innymi słowy, nie możesz pozostać w tym stanie na zawsze. Możesz mieć głębokie i długie przygody w ramach czasu, ale nie możesz pozostać w nim uwięziona. Są pewne sposoby, które ludzie mogliby zastosować w Krainie Błękitu, ażeby przedłużyć swoje istnienie w błękicie, albo które ty możesz zastosować , żeby przedłużyć swój byt w obrębie czasu. Ale to jest nienaturalny stan i kiedy to rozpoznasz, taka świadomość zacznie cię uwalniać.
Co możesz zrobić? W pewnym sensie odpowiedź brzmi: NIC. Albo też, ujmując rzecz inaczej, możesz zejść sobie z drogi. Przestań próbować zwalczać błękit błękitem. Przestań próbować wydostać się z błękitu, używając błękitnych narzędzi. Weź głęboki oddech i uświadom sobie, że to nie jest twój naturalny stan istnienia. To tylko doświadczenie, bardzo sensualne doświadczenie, ale teraz poczuj, że jest coś więcej, ponieważ rzeczywiście JEST. Połącz się z JA ISTNIEJĘ, ponieważ to ono ci powie, że jest coś więcej niż tylko czas. Jest coś więcej niż tylko błękit.
Kiedy łączysz się ze świadomością JA ISTNIEJĘ, uświadamiasz sobie: JESTEM TYM KIM JESTEM. Nie jestem czasem, ani nie jestem błękitna. Nie jestem człowiekiem i nie jestem ograniczona. A kiedy szczerze dasz sobie przyzwolenie, żeby wczuć się głęboko w JA ISTNIEJĘ, w JESTEM TYM KIM JESTEM, osiągniesz kolejny etap wewnętrznej wiedzy – WIEM, ŻE WIEM. To poświadczy twoje odczucie, że istnieje coś więcej. WIEM, ŻE WIEM przypomina ci, że faktycznie „naprawdę” wiesz i że „zawsze” wiedziałaś. Byłaś dla siebie bardzo surowa, zastanawiając się, co jest z tobą nie tak, a tymczasem nic złego się z tobą nie dzieje. Po prostu WIESZ, że istnieje coś więcej, niż tylko życie w Krainie Błękitu czy w Krainie Czasu.
Kiedy weźmiesz głęboki oddech i wczujesz się w WIEM, ŻE WIEM, uświadomisz sobie, że to nie mówi umysł próbujący stworzyć ci kolejną liniową sekwencję czasową. Uświadomisz sobie, że WIESZ, iż istnieje coś więcej, i że jest dokładnie tutaj. I wtedy zwyczajnie zejdziesz z drogi wypełnionej starym czasem i przyzwolisz na naturalną ewolucję, na naturalny powrót do siebie.
Czasami będzie to uciążliwe, ponieważ pewną swoją częścią jesteś głęboko zanurzona w mentalnej rzeczywistości opartej na czasie. Trzeba, żebyś to zaakceptowała i uznała, ponieważ wszystko, co dzieje się teraz w twoim życiu, uwalnia cię od ograniczeń umysłu, jak też samego czasu. Kiedy konfrontujesz się z czymś, co dla twojej, opartej na czasie, jaźni jest uciążliwe lub też wywołuje strach i panikę, jest ważne, byś wzięła głęboki oddech i po prostu na to PRZYZWOLIŁA.
To odnosi się do wszystkiego. Czy będą to interakcje z innymi ludźmi, bądź doświadczenia w twoim własnym życiu… cokolwiek umysł uzna za złe lub dobre, to nie ma znaczenia. Chodzi o dotarcie do takiego punktu zaufania do siebie, że przyzwalasz, żeby nastąpiła naturalna ewolucja poza umysłem i poza czasem, żebyś dotarła do tego punktu, gdzie równocześnie będziesz żyć w rzeczywistości opartej na czasie i będziesz świadoma życia w innych rzeczywistościach. Te inne rzeczywistości są tuż obok. To tylko umysł widzi je jako odległe. Te inne rzeczywistości są dokładnie tutaj w tej chwili. Ja potrafię je zobaczyć. One są już częścią ciebie, ale pozostają nierozpoznane w obrębie spektrum, w jakim funkcjonuje twój umysł.
Wystarczy wziąć głęboki oddech w JA JESTEM, w WIEM, ŻE WIEM, z głębi JA ISTNIEJĘ i dać sobie przyzwolenie na przesunięcie w bezczasowość, pozostając jednocześnie w obrębie czasu. Na początku będziesz odczuwać to dziwnie, bo nagle przestaje istnieć przeszłość czy przyszłość – wszystko dzieje się w TERAZ. Nie ma już przeszłości, której można by się trzymać i zarzekać, że jest twoja, ponieważ kiedy jesteś bezczasowa, nie istnieje czas. Nie ma też więcej planowania i przygotowywania czegoś na przyszłość, ponieważ w bezczasowości nie ma przyszłości. Wszystko jest w TERAZ. I wtedy uświadamiasz sobie kolejną uwalniającą rzecz – JA JESTEM TUTAJ. A owo TUTAJ znajduje się tam, gdzie zdecydujesz się być… już nigdy więcej nie będąc uwięziona w Błękicie czy w Czasie.
Każdy dzień może być inny i w którymś momencie może się okazać, że zapomnisz co to za dzień albo nawet na jakiej planecie żyjesz – to nie ma znaczenia. Musisz mieć wolę uwolnienia się od rzeczy, które były fundamentem twojego liniowego życia, opartego na czasie… bardzo błękitnego życia. W rzeczywistości właśnie to uwolnienie się jest wszystkim, czego się od ciebie wymaga.
Ważne jest, żeby zrozumieć, że nie na tobie – tym błękitnym, opartym na czasie człowieku – spoczywa obowiązek wydostania się z czasu i wejścia w oświecenie. Uznaj, proszę, że to nie od ciebie zależy. Twoja Wolna Jaźń, nie oczekuje, że tego dokonasz. W gruncie rzeczy twoja Wolna Jaźń prosi cię, żebyś zaprzestała próbowania, ponieważ zwyczajnie używasz błękitu, próbując wydostać się z niego, a to się nigdy nie uda! Twoja prawdziwa świadomość, twoja Wolna Jaźń, chce otoczyć cię ramionami, przytulić do siebie i powiedzieć – „Zaprzestań tych usilnych prób wydostania się z błękitu. Ja już tu jestem. My już tu jesteśmy, poza czasem i poza umysłem. Przestań się starać wszystko zrozumieć i zwyczajnie Przyzwól”.
Gdybyś uważnie słuchała, usłyszałabyś tę część siebie, która NIE jest schwytana w pułapkę czasu, NIE jest schwytana w pułapkę liniowości, NIE jest schwytana w pułapkę umysłu, która mówi do ciebie – „Zostaw to i wiedz, że jestem tutaj. Przyzwól na naturalny powrót do światła, do wszystkiego czym JA JESTEM i czym ty jesteś. Wszystko jest dobrze w CAŁYM Stworzeniu.”
Droga Christino – kontynuował Mistrz. – Przestań się starać to zrozumieć. Weź mnie za rękę, zamknij oczy, a ja odkryję przed tobą, jak odczuwa się wyjście poza błękit bez żadnego próbowania. Odkryję tu przed tobą, kiedy tak trzymasz mnie za rękę, jak to jest być w błękicie i być poza błękitem, być w umyśle i być poza umysłem, być w czasie i być poza czasem. Mogę być tutaj, spacerując wieczorową porą, przebywając jak najbardziej w opartej na czasie rzeczywistości, a jednocześnie nie być do niej ograniczonym. Mogę przenosić siebie gdziekolwiek. Mogę się tym bawić. Mogę przebywać w obrębie czasu i tej fizycznej rzeczywistości, a także być całkowicie poza czasem, który nie jest nawet częścią mojej świadomości. Przez większość czasu jestem w pełni świadomy bycia w czasie, a także bycia poza nim.
Prawda jest taka, że udajesz się POZA, a to, co jest POZA w niczym nie przypomina tej fizycznej, opartej na czasie rzeczywistości. To, co POZA, jest piękne, a otwierając się i przyzwalając na to, uświadomisz sobie być może, jak piękna jest rzeczywistość oparta na czasie i umyśle, jak również to, że nie jesteś już ograniczona tylko do niej.
Tak więc, droga Christino, nasz spacer dobiegł końca. Wracaj i bądź sobą. Daj sobie przyzwolenie na to, żeby zaprzestać walki ze wszystkim i żeby uświadomić sobie, że oświecenie jest czymś naturalnym. Jako błękitna, oparta na czasie istota nie jesteś kimś, na kim spoczywa obowiązek żeby to zrozumieć. Jedyna rzecz, o jaką jesteś proszona, to PRZYZWOLENIE. Przyzwolenie na to, żeby twoja boskość, żeby światło twojej Jaźni, objęło swoim zasięgiem twoją rzeczywistość.
Wracając ze spaceru, Christina czuła jak jej błękity zaczynają się rozpuszczać i uśmiechnęła się z lekka. Mistrz obserwował to wszystko i wiedział, że był to uśmiech powitania nadchodzącej wolności.