Zakochaj się w tym co jest

Dla Sherie, na zawsze w moim sercu

Spis Treści

Przedmowa
Nota od autora

Styczeń
Wszystko jest z tobą w porządku
Miłosna obietnica
Księga o tobie
Upadek z piedestału
Cudownie poplątany
Prawdziwa akceptacja
Jestem
Nic nie czeka
Zaproszenie
Ścieżka
W dobrych rękach
Obecna chwila
Święte roz–czarowanie
Życie jest ołtarzem
Taniec

Luty
Dobra nowina
Zejdź z drogi
Kiedy grunt usuwa ci się spod stóp
Przewijanie do tyłu… przewijanie do przodu
Czy jest was dwoje?
Obietnica
Świętowanie dziwaczności
Medycyna rozpaczy
Koniec oddzielenia
Zapach zmagań
Brudna miłość
Zapomnij o doskonałości
Na polu mojego ojca

Marzec
Uniwersalna miłość
Gdy łamie się serce
Deszcz
Połączenie
Ekran akceptacji
Ostateczne poświęcenie
Moja droga
Poza wizerunkiem
Kolejny dzień
Zaangażowanie
Na kolana
Na świętej ziemi
Zakochać się w trędowatych
Cicha intencja

Kwiecień
Nieoczekiwana wiadomość
W objęciach życia
Bezwzględna łaska
Nie do złamania
Czego naprawdę chcesz
Nieustanna apokalipsa
Stop
Wiersz dla nikogo
Podróż w czasie
Doskonale niedokończony
Kochanie tego co jest

Maj
Dla ciebie śmierć nie istnieje
Pasja życia
Przestrzeń życia
Święta praca
Klucz
Nie jesteś sam
Uczciwe ostrzeżenie miłości
Nigdy sam
Szeroko otwarta przestrzeń
Boski bałagan

Czerwiec
Dzieci
Wyjątkowy kwiat
Skryte tajemnice rozpaczy
Notatka dla przyjaciela
Błyskawiczne wybaczenie
Uzdrawiająca rozmowa
Gdy wszystko idzie źle
Doskonała miłość
Wolno ci nie być obecnym
Jeden Bóg
Zbyt dużo życia?
Nasze rany rozświetlone

Lipiec
Krąg życia
Naturalne uzdrowienie
Łatwa zmiana
W oku burzy
Gdy nadchodzi kryzys
Pod etykietkami
Nieuniknione teraz
Złoto
Pocałunek życia
Jak towarzyszyć przyjacielowi o skłonnościach samobójczych

Sierpień
Największa ulga
Wiara
Miłość… bez potrzeby
Brutalne przebudzenie
Pół ptak
Podziw i zachwyt
Dzisiaj
Po-mieszczenie
Pamiętaj o swojej obecności
Barometr
Podpora

Wrzesień
O pięknie
Miłość, która nie gaśnie
Głosy uzależnienia i wolności
Tak jak jest
Nie szukaj sensu
Obce miejsce
Przebudzenie jest zaledwie początkiem
Ta chwila nie ma przeciwieństwa
Pierwszy kontakt
Ciemność i światło
Chwila po chwili

Październik
Twoja druga połowa
Nigdy nie jest tak źle jak ci się wydaje
Pod wpływem stresu
Rozmowa z samotnością
Plan
Bramy łaski
Ekscytująca niekonsekwencja
Ponad wzloty i upadki
Sedno niepokoju
Załatwiona sprawa
O samotności
Lekcje umierających
Piec ukochanego

Listopad
Buntownicze przymierze
Cud
Zabawy w oświecenie
Pasjonujący paradoks
Marzenia
Ruchome, nieruchome
Forma i pustka
Sezony przebudzenia
Odpoczynek
Nieodparta chwila
Joga związku
Sam w deszczu

Grudzień
Skarbiec
Śmierć jutra
Nie do zapomnienia
Dzwonek do medytacji
Spotkaj się z uczuciem… bez historii
Dom dla myśli
Nigdy się nie odwracaj
Kap kap
Wniebowstąpienie
Modlitwa za umierających
Nic do stracenia
Rubinowe pantofelki
Wdzięczność

Podziękowania

Przedmowa

Trzymasz w rękach potencjał do całkowitego i totalnego uporządkowania na nowo swojego życia … tego, które znasz.

W swojej ponad dwudziestoletniej pracy w branży wydawniczej miałem rzadką okazję poznać i pracować z setkami najbardziej szanowanych i uznawanych na świecie duchowych nauczycieli, psychologów, psychoterapeutów, neurobiologów i artystów. Od czasu do czasu pojawia się na tej scenie ktoś nowy – na nasze nieszczęście nie dość często – z czymś, co jest od początku do końca żywe, wyłania się z nieznanego i otwiera bramę do wciąż pogłębiających się tajemnic miłości. Jeff Foster jest jedną z takich osób.

Przez kilka ostatnich lat Jeff nieustannie mnie inspiruje, zarówno jako pisarz, jak i ktoś, kto głęboko troszczy się o życie ludzi, którzy go otaczają.  Obserwowałem Jeffa przebywającego z osobami pogrążonymi w głębokiej rozpaczy, ogromnym lęku i pełnymi niepokoju – a nawet bliskimi samobójstwa – zmagającymi się z tym, co naprawdę oznacza być ludzką istotą. Widziałem go także, gdy spotykał najbardziej oddanych i zaangażowanych poszukiwaczy duchowych, tworząc dla nich przestrzeń, w której mogli, w końcu, odpocząć od znużenia, jakie często niesie ze sobą poszukiwanie duchowego oświecenia. Podczas każdego z takich spotkań – poprzez jego słowa, ciszę, i poprzez pełne miłości dostrojenie – Jeff dzielił się darem obecności, mądrości, klarowności i życzliwości, zawsze doceniając oraz biorąc pod uwagę wartość i potencjał każdej osoby oraz samej podróży jaką jest ludzkie życie.

Przez kilka ostatnich lat Jeff nieustannie mnie inspiruje, zarówno jako pisarz, jak i ktoś, kto głęboko troszczy się o życie ludzi, którzy go otaczają.  Obserwowałem Jeffa przebywającego z osobami pogrążonymi w głębokiej rozpaczy, ogromnym lęku i pełnymi niepokoju – a nawet bliskimi samobójstwa – zmagającymi się z tym, co naprawdę oznacza być ludzką istotą. Widziałem go także, gdy spotykał najbardziej oddanych i zaangażowanych poszukiwaczy duchowych, tworząc dla nich przestrzeń, w której mogli, w końcu, odpocząć od znużenia, jakie często niesie ze sobą poszukiwanie duchowego oświecenia. Podczas każdego z takich spotkań – poprzez jego słowa, ciszę, i poprzez pełne miłości dostrojenie – Jeff dzielił się darem obecności, mądrości, klarowności i życzliwości, zawsze doceniając oraz biorąc pod uwagę wartość i potencjał każdej osoby oraz samej podróży jaką jest ludzkie życie.

Jedną z najważniejszych zasług Jeffa jakie wniósł w duchowy dialog jest jego bezkompromisowe żądanie, abyśmy uznali i uhonorowali nasze człowieczeństwo oraz podjęli ryzyko widzenia jak święte jest tak naprawdę nasze „zwyczajne życie”. Z całego serca polecam wam tę piękną, nową książkę i mam szczerą nadzieję, że dzięki słowom Jeffa – i tego, co między słowami – dostrzeżecie wspaniałość, którą jesteście oraz zaczniecie rozważać realne prawdopodobieństwo, że w rzeczywistości nigdy nie opuściliście Domu.

Matt Licata, Ph.D
(allowinghealingspace.blogspot.com)
Boulder, Colorado, październik 2013

Nota od autora

Któż wie kto napisał tę pieśń o lecie,
Którą kosy śpiewają o zmierzchu? To pieśń o kolorze,
Gdzie piaski śpiewają w purpurze, czerwieni i rdzy, A potem wchodzą do łóżka i zamieniają się pył.

Kate Bush, Sunset

Dlaczego piszę książki o esencji życia, której nie da się opisać słowami? Dlaczego próbuję wyrazić niewyrażalne?

Być może „dlaczego” nie jest dobrym pytaniem. Wydaje się, że im głębsza jest wewnętrzna cisza, tym bardziej naturalnie i bez wysiłku płyną słowa, nareszcie wyzwolone ze swoich kajdan, zwolnione z więzienia konformizmu i poprawności oraz potrzeby bycia lubianymi czy nawet usłyszanymi. Z najczystszej ciszy wydobywa się wspaniała muzyka, te twórcze i rozbrykane dźwięki mnie samego, dynamiczne przejawy prewerbalnej ciszy będącej źródłem wszystkiego, zapraszając cię do bliskości z twoją chwilą obecną, z tu i teraz. Moje słowa są twoimi słowami, które są słowami samego życia, wciąż przypominającego o tym, co nigdy nie przemija i nieustannie promienieje.

Nie piszę ani nie mówię sam z siebie, ani dla siebie, nie jestem też pisany czy mówiony – mogę pozostawać jedynie całko-wicie otwarty na nieoczekiwany napływ słów. Jestem domem, gotowym, aby dzieci, które nazywają mnie Domem przybiegły ze szkoły, z różowymi policzkami, buziami pełnymi czekolady i oczekiwania… Domem gotowym, aby je wypuścić, kiedy w końcu wyruszą w nieznane miejsca i przygody.

To tak jakby pytać kosy dlaczego śpiewają latem.

Przyjacielu, jeżeli akurat teraz doświadczasz w życiu stresu, smutku lub fizycznego czy emocjonalnego bólu, to nie znaczy, że twoje życie jest do niczego, że jesteś grzeszny, że coś jest z tobą nie tak, że poniosłeś porażkę jako człowiek czy istota duchowa, albo że jesteś daleki od oświecenia. Może właśnie doświadczasz uzdrowienia na swój własny unikalny i nieoczekiwany sposób. Czasami musimy przez jakiś czas poczuć się gorzej. Czasami stare struktury, to, co kiedyś określaliśmy i rozpoznawaliśmy jako „siebie” muszą się rozpaść. Czasami musimy zostać rzuceni na kolana, zanim na nowo staniemy na własnych nogach. Czasem iluzje i złudzenia muszą umrzeć. Czasami nasze nienaruszalne plany i nadzieje, nasze schematy i marzenia o tym „jak to się wszystko miało ułożyć” muszą obrócić się w proch, w bezlitosnym, choć ostatecznie pełnym współczucia ogniu chwili obecnej.

Kiedy otwieramy się na życie, na miłość i uzdrowienie, kiedy budzimy się z naszego snu o oddzieleniu, spotykamy się nie tylko z zachwytem istnienia, ale także z jego bólem… nie tylko z ekstazą życia, ale też z jego agonią. Przebudzenie nie zawsze jest miłe, dodające otuchy, błogie czy „uduchowione”, ponieważ nieuchronnie zmusza nas do konfrontacji z naszymi najgłębszymi lękami i najmroczniejszymi cieniami – z tymi częściami nas samych, któreśmy odepchnęli, wyparli, stłumili, i na które zobojętnieliśmy przez te wszystkie lata… a takie spotkanie może być, delikatnie mówiąc, dość kłopotliwe i przykre.

Ale w końcu zaczynamy ufać procesowi, który wcale nie jest procesem. Uczymy się postrzegać nawet nasz najgłębszy smutek jako inteligentny ruch i przejaw życia, a nie zagrożenie dla niego. Pamiętamy, że jesteśmy wystarczająco rozlegli i pojemni, żeby pomieścić wszystko – dobro i zło, ból i przyjemność, światło i ciemność, agonię i ekstazę. Wcale nie jesteśmy tak ograniczeni jak kiedyś myśleliśmy. Jesteśmy życiem samym w sobie.

„Tak! Kochając to co jest” przynosi proste, ale radykalne zaproszenie – Przestań czekać, aż świat cię uszczęśliwi. Przestań uzależniać swoją wewnętrzną radość od rzeczy zewnętrznych – przedmiotów, ludzi, okoliczności, doświadczeń czy zdarzeń – nad którymi nie masz żadnej bezpośredniej kontroli. Przestań grać w loterię szczęścia. Zrób sobie przerwę od szukania i odkryj naturalne szczęście, którym jesteś i zawsze byłeś… to wewnętrznie wbudowane zadowolenie, które nie zależy od ciągle zmieniającej się „zawartości” życia.

Proza i poezja w tej książce, wybrana z dwuletnich zapisków w dzienniku oraz postów na Facebooku, mają być przewodnikiem, wyzwaniem, zachętą i być może inspirować cię w twojej samotnej, bolesnej, ekstatycznej, szalonej, wyczerpującej, błogiej i dezorientującej podróży do Domu, którego nigdy, przenigdy nie opuściłeś: Chwili Obecnej.

Czytaj kolejne strony powoli i uważnie. Spędź dwanaście miesięcy, wchłaniając to wszystko oraz medytując nad słowami, gdy zmieniają się pory roku w tobie i wokół ciebie. Albo, kiedy poczujesz taką chęć, pozwól książce otworzyć się w dowolnym miejscu. Niech słowa tej książki żyją z tobą, dzień po dniu, miesiąc po miesiącu, rok po roku. Wczuwaj się w ciszę, obecność i ciepło kryjące się pod słowami, pomiędzy słowami, otaczające słowa i podtrzymujące je.

Zostaw w spokoju cel podróży. Rozkoszuj się jej ciągle zmieniającymi się porami, okresami i sezonami.  Bądź obecny na każdym kroku. Pamiętaj, żeby oddychać.

Wiedz, że nie idziesz sam.

Z miłością,
Jeff Foster
Brighton, Anglia wrzesień, 2013

…to takie cenne, po prostu być razem w tej otwartej przestrzeni, gdzie niczego nie trzeba rozwiązywać, ani wyjaśniać… gdzie nie potrzebujemy siebie naprawiać ani być naprawianym… gdzie nasze palące pytania nie muszą mieć odpowiedzi… gdzie, wreszcie, nasze pytania mogą po prostu pozostać pytaniami… gdzie nie trzeba naszej niepewności przekształcać w pewność… gdzie nasze wątpliwości mogą być po prostu wątpliwościami.

Tutaj, w tym ciepłym objęciu, którym jesteśmy, w tym miejscu prawdziwej medytacji bez medytującego, bez celu, bez kontrolującego, nie musimy znaleźć odpowiedzi, nie musimy dojść do żadnych mentalnych wniosków na temat życia, nie musimy niczego przepracować, nie musimy „wiedzieć”, ponieważ ostatecznie całe to nasze zastanawianie się i wędrowanie myślami, nasze spróbujmy–to–wszystko–rozwiązać, albo spróbujmy–to wszystko–naprawić, nasze męczące poszukiwanie i dążenie, i cała ta nasza desperacja, żeby znaleźć odpowiedzi – to wszystko ma po prostu pozwolenie, żeby tu być… dokładnie takie jakie jest…

                                      Jeff Foster
z odosobnienia w Glastonbury
Anglia, 2012

Styczeń

Odkąd szczęście po raz pierwszy usłyszało twoje imię
Biega po ulicach
Próbując cię odnaleźć…

Hafiz

Wszystko jest z tobą w porządku

Przyjacielu, od samego początku, nigdy nie byłeś zepsuty czy uszkodzony. Nie urodziłeś się w grzechu. Nie byłeś przeznaczony na wysypisko ze śmieciami. Twojemu życiu nigdy niczego zasadniczego nie brakowało. Tylko tak myślałeś. Inni ludzie próbowali cię przekonać, że nie jesteś wystarczająco dobry, ponieważ sami też tak się czuli. W swojej niewinności, nie mając żadnych dowodów, że jest inaczej, uwierzyłeś im. I tak spędziłeś wszystkie te lata, starając się naprawić, oczyścić i udoskonalić siebie. Szukałeś władzy, bogactwa, sławy, a nawet duchowego oświecenia, żeby udowodnić, że „ja” jestem wartościowy. Grałeś w grę „Zbuduj Lepszego Siebie”, porównując się z innymi wersjami „siebie”, ciągle czując się gorszy albo lepszy, i to wszystko stało się nużące – te próby osiągnięcia nieosiągalnych celów, próby dorównania jakiemuś wyobrażeniu, w który i tak nie do końca wierzyłeś – aż zatęskniłeś, żeby naprawdę odpocząć od siebie…

Ale, wiesz co, zawsze byłeś doskonały, od samego początku. Doskonały w swojej idealnej niedoskonałości.

Twoje niedoskonałości, twoje kaprysy, pozorne wady, dziwactwa, twoje wyjątkowe i niezastąpione charakterystyczne cechy są tym, co uczyniło cię takim kochanym, ludzkim, tak prawdziwym i nadającym się do związków. Nawet w swojej cudownej niedoskonałości, zawsze byłeś doskonałą ekspresją życia, ukochanym dzieckiem wszechświata, kompletnym dziełem sztuki, jedynym na całym świecie i zasługującym na wszelkie bogactwa życia.

Nigdy nie chodziło o to, żeby być doskonałym „ja”. Zawsze chodziło o bycie absolutnie Tutaj, absolutnie sobą, we wszystkich swoich boskich osobliwościach.

Zapomnij o swojej doskonałości – śpiewa Leonard Cohen – We wszystkim istnieje pęknięcie. To właśnie tą drogą przedostaje się światło.

Miłosna obietnica

Będę cię zawsze uważnie słuchał, ale nigdy nie będę starał się ciebie naprawiać, poprawiać, nie będę przeszkadzał ci odczuwać tego, co czujesz, ani dawać ci oklepanych, wyuczonych odpowiedzi. Nigdy nie będę udawał „tego, który wie”, „oświeconego”, ani żadnego misjonarza filozoficznej prawdy, tak odległej od rzeczywistego, bezpośredniego, osobistego doświadczenia. Nie wejdę z tobą w dramat, nie będę dogadzał ani karmił twoich historii, wydumanych wniosków czy lęków i nie pomylę tego, kim jesteś z moją historią na twój temat czy wyobrażeniem o tym, kim jesteś.

Tak przyjacielu, pójdę z tobą w ognie piekielne, będę cię tam trzymał za rękę… pójdę z tobą tak daleko, jak będziesz musiał iść i nie zawrócę, ponieważ jesteś mną, i w najgłębszych zakamarkach naszego doświadczenia jesteśmy dokładnie sobą nawzajem, i nie możemy udawać, że jest inaczej.

A zatem, jeśli teraz czujesz się zagubiony… czuj się zagubiony. Jeśli teraz czujesz się przerażony, czuj się przerażony. Jeżeli teraz jesteś znudzony, poczujmy się razem głęboko znudzeni. Jeżeli wpadłeś w szał, wpadnijmy w szał razem na chwilę i zobaczmy co się wydarzy.

Kiedy wychodzimy ze starych ram, przerywamy przestarzałe wzorce i podejmujemy nieoczekiwane zobowiązanie, że dodamy godności naszemu obecnemu doświadczeniu przez pełne połączenie się z tym, co naprawdę się dzieje, bez osądzania tego czy odpychania od siebie, być może dokona się wielkie uzdrowienie.

Księga o tobie

Na każdej stronie tej książki, pod słowami – nieważne co opisują słowa, bez względu na to, co dzieje się w opisywanej historii – znajduje się biel papieru. Rzadko zauważana, jeszcze rzadziej doceniana, ale absolutnie niezbędna, aby słowa mogły być widziane.

Opowiadana historia nie wywiera na papier żadnego wpływu – on jest tylko po to, aby „przytrzymać” słowa, bez stawiania warunków. Historia miłosna, wojenna epopeja, lekka komedia – dla samego papieru nie ma żadnego znaczenia.

Papier nie boi się zakończenia historii, ani nie tęskni za tym, co było wcześniej w opowieści. Środkowe strony nie muszą wiedzieć co będzie na końcu, ostatnia strona nie płacze, gdy główny bohater umiera. Papier nawet nie wie, że historia „dobiegła końca”. Zawiera czas, ale nie jest nim związany.

Nie wiesz ile jeszcze stron zostało w księdze twojego życia. Nie wiesz jak zakończy się ta autobiografia. Z perspektywy umysłu, „twoje życie” nie jest jeszcze kompletne, i on nieustannie stara się obmyślić jak najlepiej zakończyć tę opowieść. Jak gładko poukładać pewne sprawy?  Jak rozwiązać nierozwiązane problemy? Jak zapiąć wszystko na ostatni guzik? Jak wszystko ponaprawiać?

Ale z perspektywy papieru – to znaczy, z perspektywy twojej prawdziwej tożsamości czyli świadomości – życie zawsze jest kompletne takie jakie jest, nie ma niczego do rozwiązania, a nie–poznawalność rzeczy jest ich rozwiązaniem. Aby świadomość była teraz w pełni obecna, historia nie musi być „skończona” w przyszłości.

Papier po prostu przyjmuje słowa dokładnie takie jakie są. Z perspektywy papieru, nawet jeśli historia od pierwszej do ostatniej strony jest wielką epopeją, tak naprawdę nic wielkiego się nie wydarza. Cała historia toczy się w całkowitej, niezmiennej ciszy. Nigdy nie opowiedziana najbardziej niesamowita opowieść.

Upadek z piedestału  

No dobrze. A więc czujesz się spokojny, zrelaksowany, w przepływie i harmonii. Doskonale się uzewnętrzniasz, a życie podąża zgodnie z twoim planem. Jesteś w zgodzie ze wszystkim, co się wydarza. Nie wyobrażasz sobie, że kiedykolwiek mógłbyś znowu cierpieć.

Przejdź do następnego kadru w filmie o twoim życiu. Wydarza się jakaś strata, szok, ni stąd ni zowąd gruchnął piorun. Leżysz w łóżku, cierpisz z bólu, albo z rozpaczy, albo z żalu. To było nieoczekiwane, nieplanowane. Próbowałeś wszystkiego.

Nic nie pomaga.

Gdzie podziało się twoje przebudzenie? Czy nie miałeś być tym, który jest w zgodzie ze wszystkim, który przyjmuje każde doświadczenie ze spokojem i „naturalnym tak”? Gdzie podział się cały twój rozwój duchowy?

Duchowe „ja” czuje się upokorzone i pokonane. Czy byłeś pozerem, oszustem i kłamcą? Żartowałeś sobie z siebie? Jak masz wrócić tam, gdzie byłeś?

Nie wracaj. Zostań z tym co jest. Budzisz się właśnie z kolejnego snu, snu, że obecne doświadczenie mogło lub powinno dopasować się do jakiegoś wyobrażenia czy oczekiwania. 

Ten kadr nie jest pomyłką. Film twojego życia nie jest zepsuty. Odkrywasz na nowo jak jesteś rozległy i jak wiele możesz unieść. Odkrywasz swoje własne wewnętrzne przekonanie.

Nie musisz przez cały czas czuć się „w porządku”. Nie musisz przez cały czas być wolny od wszelkiego oporu. Jesteś większy niż to… tak naprawdę nieograniczony. Nie ma dla ciebie żadnego „przez cały czas”. Jesteś przestrzenią dla „w porządku” i dla „nie w porządku”, dla akceptacji i dla oporu. Nie potrzebujesz żadnego naprawionego i niezmiennego obrazu siebie. Nie musisz być oświeconym guru ani duchowym wojownikiem. Nie musisz być tym spokojnym, przebudzonym, silnym, wysoko rozwiniętym, ani odpornym na cierpienie. Wszystko to są fałszywe ograniczenia twojej nieograniczonej natury. Po prostu bądź tym czym jesteś, nie „tym”, ani nie „tamtym”, ale JEDNYM… przestrzenią na to wszystko. Życie raz za razem będzie zrzucać cię z twojego piedestału, aż zupełnie stracisz zainteresowanie, żeby na nim przebywać.

Cudownie poplątany

Nigdy nie dojdziesz do takiego punktu w swoim życiu, gdzie wszystko będzie idealnie rozwiązane i ładnie zawiązane na kokardkę. W tym rzecz. Nie ma „sceny końcowej”, a tylko toczący się film przygodowy… nigdy nie rozwiązany. Naucz się kochać bałagan swojego życia, jego nieustająco zmienną naturę, jego nieprzewidywalność. A staniesz się jako niezmienna cisza w samym środku sztormu, szeroko otwarta przestrzeń, w której radość i ból, ekstaza i agonia, znudzenie i zachwyt, mogą napływać i odpływać jak fale oceanu. Żadne problemy nie istnieją, jeśli rozpoznajesz siebie jako przestrzeń dla tego wszystkiego.