Z dołu do góry

Spis Treści
Wstęp
– Zmiana planu…i co dalej?
– Po schodach w górę
– Jedność Kosmosu
– Oczyszczanie i regulacja
– Objawy, objawy, i jeszcze raz objawy
– Przewodnictwo w nieznanej krainie
– Dokąd tak właściwie zmierzamy?
– Energie Nowej Rzeczywistości
– Dalsza droga

DODATEK
Symptomy wzniesienia
– 40 objawów transformacji
– Tak wiele symptomów, a potem pustka
Narzędzia komfortu
– Każdy z nas jest otoczony uwagą i troską
– Umieszczanie siebie w energii wyższych sfer bardzo wspiera cały proces
Pierwsze doświadczenia w wyższych sferach

Wstęp

– Nic już nie wiem, Jess. To znaczy, nie mam pojęcia, kim jestem, czego chcę, dokąd zmierzam, ani nawet co mam jeść. Jeszcze nigdy tak się nie czułam. Czuję się po prostu dziwnie. – zatknąwszy kosmyk kasztanowych włosów za uchem, Melany spojrzała przed siebie na puste, szaro-niebieskie niebo. Choć jej wzrok nie zatrzymał się na niczym konkretnym, jej oczy były intensywnie skupione.

Jessica siedziała, patrząc w tym samym kierunku, na tę samą rozległą przestrzeń nicości, jeszcze bardziej skupiona niż jej najlepsza przyjaciółka. Odrywając w końcu swój wzrok od horyzontu, zerknęła na Melany.

– Wiesz, rozmawiałyśmy już o tym. Zbyt wiele razy, żeby dało się zliczyć – stwierdziła ze swoim beznamiętnym południowym akcentem.

– Ale ile jeszcze ten dyskomfort może trwać? – Melany zapytała błagalnie, bardziej zdeterminowana niż kiedykolwiek. – Czuję się niezmiernie pusta już od tak długiego czasu, i wiem, że ty również, Jess. Po prostu coś musi się zmienić. Zaczynam się czuć jak martwe zombie, które po prostu marnuje kolejne minuty, nie żyjąc życiem, które mogłabym nazwać swoim własnym. I jestem tak bardzo zmęczona. Mam już dość. Wiesz, Jess, myślę, że mam już tego po dziurki w nosie.

– Mmmm… po dziurki w nosie – wymamrotała Melany, otulając się swetrem i odwracając, żeby odejść. – Tak, to dobrze powiedziane.

* * *

Wiele się słyszy o duchowym przebudzeniu naszej planety. Od tradycyjnych religii, po przepowiednie New Age. Mówi o tym również kalendarz Majów. Proroctwa o czasach ostatecznych towarzyszą nam od bardzo dawna. Niektórym z nas mogło się wydawać, że będzie to wspaniały czas… w końcu kto nie chciałby być częścią wzniesienia, kiedy to cała Ziemia przeniesie się prosto do nieba?

Być może jednak przeszliśmy od słów – Och, będę mógł pójść do nieba, będąc jeszcze w swoim ciele! To będzie wspaniała podróż! Jedyne w swoim rodzaju doświadczenie! Już teraz zapinam pasy. Nie mogę się doczekać... do – Kto do cholery myślał, że możemy dostać się do nieba, będąc jeszcze w ciele?! Moje ciało mnie dobija! Mój umysł jest na wpół przytomny, wszyscy, których znam, przechodzą jakiś zdrowotny kryzys, a ja naprawdę… naprawdę… nie zniosę tego ani minuty dłużej! Co Bóg w ogóle sobie myślał? A tak na marginesie, Boże… gdzie ty się podziewasz przez cały ten czas?!

Proces ascendencji /wzniesienia/ rzeczywiście trwa już od dłuższego czasu. Niekiedy po drodze łapał nas jak króliki w potrzasku, a wszelkie próby wykręcania się służyły tylko temu, żeby utrzymać nas w jeszcze mocniejszym uścisku. A wtedy, po okresie intensywnej walki i dyskomfortu czy to fizycznego, umysłowego czy duchowego, w końcu dochodzimy do momentu, kiedy wiemy, że naszym jedynym wyjściem jest po prostu odpuścić.

Aby osiągnąć swój cel i pożądany wynik, proces wzniesienia znacznie zwiększył swoją intensywność w końcowych fazach. Określenie „nieubłagana intensywność” nie byłoby żadną przesadą Od ekstremalnej aktywności słonecznej, po skrajne zjawiska pogodowe i niecodzienne zestrojenia planetarne – najwyraźniej wszystko zdecydowało się zaangażować, żeby popchnąć ten proces do przodu, i to bez najmniejszej przerwy. Co więcej, proces wzniesienia objął wreszcie poziomy fizyczne, dlatego, naprawdę możemy to odczuwać jak nigdy wcześniej.

Dlaczego jednak on stał się tak intensywny i nieubłagany, i dlaczego musimy tak cierpieć? Czyż nie powinniśmy być otoczeni miłującą obecnością, która czuwa nad wszystkim?

 

Zmiana planu… i co dalej?

Plan ascendencji miał pewne pierwotne założenia, a były one tak dopasowane, żeby jego uczestnicy mogli go doświadczyć z jak największą łatwością i komfortem. W ten sposób planowano, że będzie przebiegał z większą wygodą, prostotą i radością niż to, czego doświadczamy obecnie.

Pewnie zastanawiacie się, dlaczego plan uległ zmianie i w jakim celu ktokolwiek miałby go zmienić? Cóż teraz nawet nie pamiętam już całej fabuły, tak długo to już trwa! Kto lub co czuwa nad tym wszystkim?

Plan rzeczywiście uległ zmianie, i to konkretnie z naszego powodu. Przez nas… tych, którzy są tutaj na Ziemi specjalnie po to, aby doświadczyć procesu wzniesienia. My to zrobiliśmy? To jest to, co sami wybraliśmy? Owszem, wybraliśmy… ale po kolei –

Pierwotny plan zakładał, że wyżej wibrująca energia połączy się w wystarczającym skoncentrowaniu, żeby przenieść planetę (a przynajmniej jej część) w nowy wymiar. Plan ten został zrealizowany na kilka sposobów…

1. Dusze na planecie, które przybyły tu specjalnie w celu osiągnięcia wzniesienia, zgodziły się transmutować ciemniejsze lub gęstsze energie poprzez same siebie, poprzez uzdrowienia i tym podobne. Celowo przyjęły na siebie ciemność poprzez krzywdzące dzieciństwo itp., aby aktywnie przekształcać te energie i oczyszczać planetę. Jednocześnie wielu innych stało się uzdrowicielami, żeby pomagać w tym procesie.

2. Energie o wyższych wibracjach, czy raczej dusze, które przeszły na wyższy poziom myślenia i bycia, w końcu zaczęły oddzielać się od gęstszych energii. Po tym jak wystarczająco się rozwinęły, zaczęły się od nich separować, zamiast aktywnie uzdrawiać je poprzez siebie. Gdy były gotowe, faza uzdrawiania dobiegła końca, ponieważ nie była już potrzebna. Zaczęły więc się oddzielać, żeby skondensować wspólnie energie o wyższych wibracjach, tworząc ostatecznie nowy poziom lub przestrzeń nowej rzeczywistości. Rzeczywistości, która wibrowała znacznie wyżej niż poprzednia Ziemia.

3. Z czasem wszyscy i wszystko inne na planecie dołączy do tej wyżej wibrującej przestrzeni, kiedy będzie gotowe (wiem, wiem, brzmi to nieco jak sekta,  ale sekta to na pewno nie jest).

4. W całym tym procesie dozwolony był wolny wybór, ponieważ jako że było to wydarzenie o wyższej wibracji, wolny wybór jest tu najważniejszy.

I to właśnie wolny wybór zmienił plan… WIELOKROTNIE. W 2010 roku, kiedy wreszcie nadszedł czas, aby zacząć od nowa w zupełnie nowej rzeczywistości (po kilku wcześniejszych zwrotach akcji i jeszcze większej ilości zmian po drodze), wszystko się posypało. Zbyt wiele dusz zostało schwytanych przez swoje własne „ja”. Nie były w stanie zobaczyć więcej niż ich własne role.

Postrzegały większość wszystkiego przez pryzmat swojego własnego konkretnego celu albo tego, do czego on czy ona mieli przyczynić się w pierwszych fazach wzniesienia. Wtedy wiele dusz nie rozwinęło się na zewnątrz siebie i nie wyszło poza tę pierwszą fazę.

A jednak były i takie dusze, które miały jeszcze inne doświadczenia. Niektóre nie miały możliwości ani okazji, żeby ofiarować i przeżyć swojego własnego, indywidualnego celu. Nie osiągnęły jeszcze tego, co miały osiągnąć w pierwszej fazie wzniesienia. Ta sytuacja stała się powodem, dla którego całość, która miała składać się z rozległej tęczy celów dusz, nie mogła się uformować.

Wolny wybór spowodował, że wiele dusz ponad wszystko zapragnęło tego, czego one same chciały.  Nie będąc w stanie dostrzec piękna wspólnoty i tego, co się z nią wiąże, najważniejsza stała się wolność, a indywidualny cel każdej z dusz stał się dla wielu z nich jedynym celem. Tak więc niektóre dusze nie tylko nie potrafiły dostrzec swoich braci i sióstr i szanować ich za ich indywidualny cel, ponieważ był on niezbędny do stworzenia całości, ale i niektóre dusze wierzyły, że to, czego same chcą, jest ostatecznym celem rzeczywistości – ich własnej, indywidualnej rzeczywistości.

Z powodu tej nieprzewidzianej zmiany (siły wyższe określiły to jako „błędną kalkulację ludzkiego zachowania”), dano więcej czasu przez część 2010 roku i przez większość 2011 (oprócz pozornie niekończących się przedłużeń po drodze) dla jak największej liczby dusz, aby mogły rozpoznać swój indywidualny cel i osiągnąć go. Dusze te poczyniły wielkie postępy i otrzymały wiele wspaniałych możliwości. Dano im również możliwość udoskonalenia swojego celu i stawania się bardziej tym, kim naprawdę są.

Dla tych dusz, które już wcześniej były gotowe, był to czas pełen wyzwań. Aby dać wciąż ewoluującym duszom szansę, której potrzebowały, ci, którzy byli już gotowi, byli odsuwani na bok i w zasadzie traktowani tak, jakby byli niewidzialni, aby nie zajmować potrzebnej przestrzeni i możliwości, których potrzebowały wciąż ewoluujące dusze.

Wiem, brzmi to jak dziwny i pokręcony film science fiction…

Kiedy nadszedł właściwy czas, energie nasiliły się, szczególnie w 2012 roku, a jeszcze bardziej w miarę upływu lat od 2020 roku. I to jak się nasiliły! Założono, że teraz już wszyscy są na swoim miejscu. Tak czy owak, ponieważ dusze na planecie nie były w stanie samodzielnie się tym zająć (poprzez zjednoczenie się w szacunku i celu) i podtrzymać wyżej wibrujących energii poprzez połączenie wewnątrz siebie i ze sobą nawzajem, siły wyższe PRZEJĘŁY ZARZĄDZANIE nad całym procesem. I od tego czasu utrzymują nas na właściwej drodze, ponieważ sami nie byliśmy w stanie się na niej utrzymać.

Pierwotny plan, zgodnie z którym dusze spotykają się i podnoszą wibracje, połączone wspólnym celem, został zmieniony. Dusze, które przybyły tu specjalnie na proces wznoszenia i które miały być prekursorami, nie są już u steru. Pominęliśmy poprzedni plan. Nowy plan dotyczy energii Boga i serca.

Tak oto wygląda historia… w bardzo uproszczonym skrócie. Gdyby jeszcze bardziej uprościć to, co ma miejsce od wielu lat, brzmiałoby to następująco: Nikt nie był jeszcze gotowy. Gdzie więc teraz jesteśmy? I jak przedstawia się proces ascendencji, gdy coraz bardziej zbliżamy się do naszego zamierzonego nieba na ziemi?

Ta książka mówi o procesie, który zaczął postępować od czasu zmiany planu. Dowiesz się z niej, kiedy spodziewać się przesunięć energii (aby wiedzieć, dlaczego czujesz się tak, jak się czujesz w danym momencie), dlaczego te przesunięcia następują wtedy, kiedy następują, i jak możesz się przez to czuć. Dowiesz się o postępach, jakie poczyniliśmy, i dlaczego sprawy toczą się tak, a nie inaczej. Ponadto ta książka da ci obraz drabiny do wyższych wymiarów, po której kontynuujemy naszą wspinaczkę. Dowiesz się również, jak będzie wyglądało życie w energiach serca. W miarę jak zbliżamy się do nowego nieba na ziemi, zobaczysz, jak zmienia się droga do niego. Bądź przygotowany też na inne rzeczy, takie jak to, jak znaleźć wskazówki, gdy wydaje się, że ich nie ma, i dlaczego możesz się czuć pominięty na tej drodze. Mam ponadto nadzieję, że – co najważniejsze –  Z dołu do góry da ci poczucie miejsca i spokoju w tych trudnych czasach nieustannych przemian i niepokoju.

Dziękuję ci za przyłączenie się do mnie w tej niesamowitej podróży wznoszenia, ponieważ podążam swoją drogą razem z tobą,

Z mojego serca do twojego, Karen

Po schodach w górę

– Dlaczego nie zapiszesz się na jakieś nowe zajęcia? – Mamie Melany kończyły się już pomysły. W wieku 82 lat, nadal pozostawała wspierającą matką, i mimo, że robiła co w swojej mocy, żeby pomóc Melany przejść przez tę dziwną „rzecz”, która pochłaniała jej córkę, zdawało się, że żadne wsparcie nie pomagało.

– Wypróbowałam już wiele rzeczy, mamo – ze słabnącym entuzjazmem, Melany przełączyła się na tryb głośnomówiący i bezwiednie położyła telefon na kolanach. – Nie ma już nic nowego pod słońcem, co by choć trochę mnie interesowało. Czuję, że utknęłam, jakbym próbowała przejść przez ruchome piaski albo w jakiś sposób zakorzeniła się w ziemi i nie mogła ruszyć w żadnym kierunku.

– Może wybierzesz się na wycieczkę? Pojedź gdzieś w nowe miejsce. Przeżyj jakąś nową przygodę!

Cisza. Obie wiedziały, że Melany nie czuła się fizycznie na siłach, żeby przeżyć jakąkolwiek nową przygodę. Poza wieloma przedziwnymi problemami zdrowotnymi, których ostatnio doświadczyła, było u niej również krucho z gotówką, ponieważ od wielu miesięcy nie była w stanie pracować, nie mówiąc już o rozpoczynaniu czegoś nowego.

– Kocham cię, mamo.

– Ja ciebie też.

– Porozmawiamy jutro.

– Dobrze, na razie.

I tak wyglądało większość ich konwersacji.

* * *

Aby przejść „w górę” do wyższej rzeczywistości, pozostajemy „na dole”, jednocześnie okresowo przechodząc w górę. Tak więc wznosimy się i opadamy, w górę o w dół, w górę i w dół, w górę i w dół, wspinając się po szczeblach, które ostatecznie doprowadzą nas do zamierzonego celu. Czym więc dokładnie jest „dół”, a czym „góra”?

Gdybyśmy wystrzelili prosto do nieba, prawdopodobnie zginęlibyśmy od szoku. Śmierć i opuszczenie ciała daje nam doświadczenie wzbicia się prosto do nieba (tak naprawdę powinno się mówić „na wskroś”, ale ponieważ nasz proces ewolucyjny nazywamy wznoszeniem, w dalszej części książki będę używała słowa „w górę”). Ponieważ jednak teraz wznosimy się, pozostając w formie fizycznej, i zabieramy nasze ciała ze sobą, to odbywa się etapami. Powolnymi i stabilnymi etapami… abyśmy mogli zachować jak największy komfort podczas dostosowywania się do znacznie wyższej częstotliwości.

Z kosmicznego punktu widzenia budujemy nowe platformy, czyli mówiąc inaczej stopnie, które możemy zajmować w trakcie tego przejścia. A ponieważ te etapy to tylko stopnie, a nie ostateczne miejsce przeznaczenia, nie mamy zbyt wielkiego pola manewru. Zajmujemy jeden stopień i odpowiednio się do niego dostrajamy, a potem przychodzi czas na następny.

Ponieważ znajdujemy się w okresie przejściowym, jesteśmy mocno skupieni na każdym kroku. W ten sposób w bardzo krótkim czasie wykorzystujemy każdą energię, a raczej to, co możemy znaleźć na poszczególnym stopniu. A ponieważ nie dotarliśmy jeszcze do ostatecznego celu, gdzie możemy tworzyć wszystko nowe, bardzo szybko kończy nam się „przestrzeń (rzeczywistość)”, czy rzeczy do zrobienia i stworzenia. Jeśli staniemy się znudzeni i niespokojni, możemy rzeczywiście zacząć coś nowego, ale będziemy czynić jedynie bardzo poziomy ruch po więcej tego starego i dlatego każde nowe, będzie wydawało się  płaskie, dwuwymiarowe, bardzo „stare”, nieświeże i tym podobne. Ponieważ nowe jeszcze w pełni nie przybyło, mamy do dyspozycji tylko to, co stare…

Do tego dochodzi jeszcze jeden silny i stale obecny czynnik – Jesteśmy jakby „przytrzymywani” lub utrzymywani w miejscu, abyśmy nie cofnęli się i nie stracili wszystkiego, co osiągnęliśmy. Wiem, brzmi to trochę dziwnie, ale ponieważ nie byliśmy w stanie sami tym zarządzać, jesteśmy teraz popychani do przodu przez miłującą rękę z góry. I ta miłująca ręka pilnuje, abyśmy dotarli dokładnie tam, gdzie zamierzamy, nawet jeśli czasami odbywa się to kosztem naszego zdrowia i dobrego samopoczucia.

Ponadto przytrzymanie stwarza warunki konieczne do „wejścia w głąb siebie”, ponieważ to właśnie tam każdy z nas ostatecznie odkrywa samorodek czystego złota – miejsce, gdzie wszystko ma swój początek, gdzie wszystko istnieje, gdzie rodzi się nasz nowy status pierwotnych aniołów ziemi i gdzie dowiadujemy się, że wszyscy jesteśmy Jednym – jednym z naszym Stwórcą, jednym z naszymi pierwotnymi duszami i jednym ze wszystkim innym, co istnieje.

Tak więc wyżej wibrujące energie przybywają z góry i w miarę jak to robią, spychają w dół lub wypychają (albo oczyszczają) wszystko w nas samych i na planecie, co nie wibruje zgodnie z nowo przybyłą, wyższą energią. Ponadto, w miarę jak oczyszcza się sama Ziemia, podnosi się ona od dołu. Ostatecznie, kiedy wyższe i niższe w końcu się spotkają, będziemy na miejscu. W jednej chwili nastąpi eksplozja narodzin, tak jak wielki wybuch całkiem nowego Wszechświata, a raczej nowej gwiazdy, którą wówczas się staniemy.

Niektórzy twierdzą, że przechodzimy przez kanał rodny, stąd ten napór i ściskanie ciała, a inni, że wszystkie stare i gęste energie są z nas wypierane. Powyższe założenia brzmią dla mnie dobrze i sensownie. Te przepychające i ściskające energie rzeczywiście tworzą wszystkie te scenariusze… nie ma co do tego wątpliwości. Kiedy przybywamy do nowego wymiaru i nowej rzeczywistości, nie możemy zabrać naszych walizek. Jedynie czyste i nieskazitelne części nas samych wydają się być najchętniej witane u bram Nieba, gdy przechodzimy przez ten unikalny i jedyny w swoim rodzaju proces.

Co zatem decyduje, że przechodzimy do nowego etapu lub do nowej przestrzeni? Co tak naprawdę prowadzi nas do przodu, skoro pozornie nie jesteśmy w stanie zrobić tego sami?

 

Jedność Kosmosu

W wyższych wymiarach nie ma dobra lub zła, ani też lewej czy prawej strony. Wszystko zawsze zmierza w tym samym kierunku. Oznacza to, że wszyscy jesteśmy w tym razem. Wszyscy w tej samej drużynie. Jeśli na przykład partner rzuci nas znienacka, gdzieś w środku być może czujemy, że to dla naszego dobra. On po prostu kochał nas na tyle, że pozwolił nam iść dalej, tam, gdzie nasze miejsce (nawet jeśli pozornie nie był to nasz własny pomysł!).

Ten schemat jest kontynuowany również w całym kosmosie. (Nie, planety nie zrywają z nami znienacka, ale wspomagają nas swoimi bardzo wysokimi wibracjami i indywidualnymi energiami). Każda planeta, istota, a nawet dzień miesiąca bierze udział w przeprowadzaniu nas na drugą stronę. Tak więc w ten sposób pewne byty oddają się sprawie jako nasze katalizatory, podobnie jak pewne osoby w naszym życiu, które nagle się od nas odłączyły… lub do niego wkroczyły.

Zatem progres następuje głównie za pośrednictwem przesileń, równonocy, zaćmień oraz konkretnych dni miesiąca i roku. Poniżej znajduje się krótki przewodnik po dominujących do tej pory wzorcach (od najczęściej, do najrzadziej występujących… najrzadsze mają najsilniejszy wpływ):

• Przechodzenie dnia w noc i nocy w dzień. Na tych ostatnich etapach procesu wzniesienia możemy dosłownie odradzać się na nowo w ciągu jednej nocy, i to wielokrotnie.

• Każdego miesiąca: Pierwszy dzień miesiąca oraz dni poprzedzające go i otaczające. Nowy miesiąc, nowa i inna energia wspierająca proces.

• 11. dzień każdego miesiąca, ponieważ ta data tworzy naturalny portal.

• Trzy dni w każdym miesiącu, które są równe liczbie energetycznej danego miesiąca. Na przykład marzec (3. miesiąc) ma następujące dni o wyższej energii: 3., 12. (1 plus 2 równa się 3) i 21. W tych dniach energie dają nam podwójną dawkę swojej ekspresji.

• 22. dzień każdego miesiąca. Wznosimy się do nieskazitelnie czystej diamentowej świadomości, a to wiąże się z dwójkami. Dlatego właśnie rok 2022 jest tak bardzo intensywny.

• Fazy księżyca. Nów księżyca może być bardzo potężny i często wszelkie plany i projekty upadają niczym domek z kart, tylko po to, żebyśmy albo całkowicie je zakończyli, albo zaczęli od nowa w sposób o dużo wyższej wibracji. A pełnia księżyca, oprócz tego, że nie pozwala nam zasnąć, często przynosi obfite błogosławieństwa.

• Pory roku. Zwłaszcza przesilenia i równonoce. Przesilenia sięgają głęboko i daleko, żeby do nas dotrzeć, a równonoce są stabilne, aby umożliwić przejście do innych celów i nowych początków.

• Nowy rok. Każdy nowy rok zwykle przynosi zupełnie inne nastawienie i postawę.

W ramach tej struktury występują również inne zjawiska, takie jak zaćmienia Słońca (nowe początki) i zaćmienia Księżyca (wejście w ciemność lub cień w celu przygotowania się na nowe). Powyższe zdarzenia są podstawowymi punktami postępu, których doświadczamy, odkąd proces wznoszenia rozpoczął swoją bardzo przyspieszoną wersję.

Co się dzieje, gdy idziemy do przodu? Jak to na nas wpływa?