Wszystko jest po to, żeby Ci pomóc

Jak mówią starożytne pisma – „…na początku było Słowo”. To doskonały sposób na opisanie mojej podróży jako człowieka posługującego się intuicją. Zwykle, mentalnie, znajdowałem się w otwartej, pustej przestrzeni, doświadczając ekscytacji dziecka gotowego na otwieranie prezentów w bożonarodzeniowy poranek. Kiedy nadchodził właściwy czas, ni stąd ni zowąd, wypływały ze mnie różne słowa, przybierając formę spontanicznych strumieni intuicyjnej mądrości. Bez względu na to, jak bezbłędnie to zawsze działało, za każdym razem towarzyszyło mi poczucie, że stoję na progu jednego z pełnych ekscytacji i porywających życiowych spotkań, zaopatrzony jedynie w czysty impuls pochodzący z instynktu oraz nieodpartą wolę służenia dobru każdego serca – często mając do dyspozycji zaledwie jedną obiecującą godzinę, żeby radykalnie zmienić życie kogoś, kogo nigdy wcześniej nie widziałem. Oto jak wyglądało moje codzienne doświadczenie, które miałem błogosławieństwo przeżywać przez ostatnie czternaście lat. Od chwili, gdy podążając za głosem swojego instynktu, pewnego mroźnego listopadowego popołudnia opuściłem na dobre mury swojej uczelni i odważnie uznałem Wszechświat jako jedyny uniwersytet mojej wyższej edukacji, byłem i jestem prowadzony przez niepodważalną siłę wewnętrznej wiedzy. Uporządkowany, nieskazitelnie czysty nurt wglądu oraz intuicji wykorzystywał każde z moich osobistych doświadczeń, żeby uczynić mnie nauczycielem, empatą i intuicyjnym uzdrowicielem, którym nigdy nie spodziewałem się zostać. To zawsze zakrawało na ironię, że byłem spontanicznym źródłem klarowności dla innych i równocześnie w kompletnej ciemności i niewiedzy względem tego, dokąd zmierza moje własne życie. W podróży, która często wydaje się jakby rozpoczęła się dopiero wczoraj, ponad 13 000 uzdrawiających sesji później, stałem się dobrze obeznany z tym, jak wznosi się i opada duchowa ścieżka, prowadząc od jednego poziomu rozwoju do kolejnego. Dało mi to możliwość wnikliwego przyjrzenia się i zrozumienia dlaczego ludzie, którzy tak często rozpoczynają wewnętrzną podróż, nie znajdują prawdziwej ulgi, niezmąconego spokoju, radości istnienia oraz głębokiej klarowności, która tylko czeka na odkrycie. W każdej sesji, z niegasnącym zainteresowaniem słuchałem ludzkich opowieści o przeróżnych ścieżkach, procesach transformacyjnych, technikach uzdrawiania i mistycznych metodach. To było tak, jakby Wszechświat uczył mnie o wszystkich szczegółach starego paradygmatu, w którego przemianie miałem uczestniczyć. Pamiętam, że często ludzie mówili o konkretnych przeszkodach czy też chwilach dezorientacji jakie napotykali na swoich duchowych ścieżkach i, patrząc od środka, większość z tego nie miała nawet odrobiny sensu. Gdyby nie strumień klarowności, który płynął przez mój umysł w odpowiedzi na stawiane pytania, prawdopodobnie siedziałbym naprzeciw każdej osoby w kompletnym zdumieniu i niedowierzaniu. Te pytania oraz moje intuicyjne odpowiedzi tworzyły szczególny dialog, który dawał mi wgląd i pokazywał, w jaki sposób większość ludzi dąży do uzdrowienia, przebudzenia i zmiany rzeczywistości. Zacząłem coraz wyraźniej zauważać pojawianie się tematów, które ukazywały pęknięcia w całym rozpadającym się, przestarzałym paradygmacie duchowym. To obudziło we mnie nienasycone pragnienie, żeby umożliwiać i dostarczać każdemu człowiekowi głębokich duchowych przeżyć, których ja sam doświadczałem przez całe swoje życie. Choć duchowa podróż to zawsze, zasadniczo, przejście od ego do duszy, zacząłem dostrzegać, że osoby poszukujące prawdy niekoniecznie zgłębiały ją z tej drugiej perspektywy. Wręcz przeciwnie, wiele aspektów wewnętrznego rozwoju poznawano i analizowano z punktu widzenia ego. W swojej pierwszej książce: Whatever Arises, Love That (Rewolucja Miłości, wyd. Biały Wiatr 2017) tłumaczyłem naturę ego jako wyobrażoną i urojoną tożsamość nadmiernie pobudzonego systemu nerwowego. Tego typu wzorce nadmiernej stymulacji zostały stworzone we wczesnych latach naszego życia w wyniku podświadomego przekonania, że inni będą nas bardziej lubić, o ile bardziej się do nich upodobnimy. Wykreowało to psychologiczny kokon ludzkiego uwarunkowania, w którym przebywa dusza, dopóki nie jest gotowa, żeby się przebudzić i rozwinąć w światło swojego najwyższego potencjału. Wystarczy powiedzieć, że ego jest zbiorem ograniczających przekonań, daremnych wyborów oraz zawężonych punktów widzenia uśpionej świadomości. Kiedy jednak ta zaczyna się budzić, rozpuszczają się ograniczające przekonania, nieskuteczne decyzje przestają z nami współgrać, a zawężona perspektywa zamienia się na bardziej poszerzoną. Celem naszej ewolucji jest przejście od ego do promienności duszy, ale często jest to błędnie interpretowane, zwłaszcza gdy mamy wrażenie, że ego i dusza to coś oddzielnego. Chociaż oczywiście ego i dusza istnieją jako dwa różne doświadczenia, oba są aspektami wszechobecnego Źródła Boskiej Inteligencji. Powyższa prawda podkreśla wzajemne powiązania Wszechświata, który spaja wszelkie rzeczy w jedność, niezależnie od tego, jak oddzielne się wydają lub też jak wielki dystans istnieje między nimi. Podczas gdy ego jest duszą w jej najbardziej uśpionym stanie inkubacji, dusza jest w pełni ucieleśnioną ekspresją energii Źródła. Pomiędzy tymi dwoma aspektami rozgrywa się cała duchowa podróż. Żeby taka podróż obfitowała w najbardziej satysfakcjonujące doświadczenia, należy zadać sobie pytanie – czy jest ona zgłębiana i eksplorowana z perspektywy ego czy duszy? Jeśli ktoś dąży do duchowego wzrostu z punktu widzenia ego, będzie musiał w nim pozostać niezależnie od tego, jak wiele wewnętrznej pracy wykona. Jeśli natomiast uczy się, jak patrzeć na rozwój z perspektywy duszy, zapewni sobie bardziej realne i barwne doświadczenie życia. Ponieważ dusza jest świadomym przejawem energii Źródła, współbrzmi z głębią klarowności, która jest tak samo harmonijna, całkowita i życzliwa jak bezpośrednia, skuteczna i potężna. Spotkawszy bardzo wielu energetycznie wrażliwych ludzi, których ścieżki najwyraźniej doprowadziły ich tylko do tego, że bardziej zwątpili w siebie, stali się zawstydzeni i bardziej wobec siebie krytyczni, uświadomiłem sobie, jak istotna jest ścieżka skupiająca się na sercu, dla wyzwolenia naszej prawdziwie niewinnej natury z każdej formy duchowego niewolnictwa.

KONIEC WEWNĘTRZNEJ WOJNY

„Wszystko jest po to, żeby ci pomóc” to wspierający emocjonalnie sposób zakończenia wewnętrznej wojny ego i przejścia do oświeconej obecności duszy. Jako, że ego jest nieświadomym aspektem płynącym z ograniczających przekonań, nieskutecznych wyborów i zawężonych punktów widzenia, zakończenie „wewnętrznej wojny” jest ewolucyjną koniecznością jego zintegrowania, co pomaga nam pozbyć się wzorców ludzkich uwarunkowań, które tak często sprawiają, że czujemy się jak ofiary różnych okoliczności, a nie jak pionierzy przebudzonej ludzkości. Niniejsza książka została napisana tak, żeby w klarowny i łatwy sposób przedstawić najważniejsze etapy rozwoju duszy, dzięki czemu możemy zakończyć tę wewnętrzną wojnę z największą życzliwością i troską. Począwszy od pielęgnowania naszych najwspanialszych boskich cech oraz równoważenia wewnętrznych męskich i kobiecych energii, aż po przemianę naszych związków, poprzez dary zapewniania sobie przestrzeni oraz miłości do samego siebie, nasza wspólna podróż wyprowadzi nas poza każdą sporną kwestię i powiedzie do radości najgłębszego, szczerego poddania się. W każdym rozdziale tej książki znajdziesz również ciekawe pytania do rozważenia, a także zakodowane energetycznie stwierdzenia typu „powtarzaj za mną”… do głośnego (lub cichego) powtarzania… które aktywują i budzą nieograniczony życiowy potencjał. O ile wiele wglądów czy spostrzeżeń oferowanych przez tę książkę trafi do ciebie jak za dotknięciem magicznej różdżki i znajdzie sobie odpowiednie miejsce, o tyle inne mogą stanowić wyzwanie dla pewnych aspektów ego czy też warstw wewnętrznej stagnacji, które mogą nie być jeszcze gotowe na uwolnienie. Jednak z miłością jako przewodnikiem, zachwyt wydostawania się poza wszelkie granice czy bariery stanie się mniej przytłaczający i mniej wyczerpujący, a bardziej ekscytujący i instynktowny. Jeden pełen zrozumienia krok naraz, a prawda o naszej bezkresnej naturze zostanie ujawniona, bez potrzeby bycia kimkolwiek innym niż dokładnie tym, kim urodziłeś się, żeby być.

CZĘŚĆ PIERWSZA

JAKI JEST SENS DUCHOWEJ PODRÓŻY

ROZDZIAŁ 1

KONIEC WOJNY W NASZYM WNĘTRZU

W obecnym, nowym paradygmacie nasza duchowa podróż wymaga, żebyśmy rozwijali się zgodnie z perspektywą duszy. To ważne, bo dzięki temu ego nie zostanie przerobione na bardziej uduchowioną wersję. Ponieważ kiedy do tego dojdzie, dalej pozostajemy w gęstości ludzkiego uwarunkowania, tyle że z nowo odkrytymi duchowymi argumentami służącymi temu, żeby pozostać przy ograniczających przekonaniach, nieskutecznych decyzjach i zawężonych punktach widzenia.

Tego rodzaju ponadczasowe przedsięwzięcie zawsze zaczyna się od zakończenia wewnętrznej wojny. Bez względu na to, w jakim miejscu swojej podróży się znajdujesz, istotne jest, żeby podejść do tego procesu z pozycji duszy – z jej najwyższą mądrością i największą miłością. W przeciwnym razie, będziemy próbowali agresywnie zakończyć te wewnętrzne zmagania, co tylko sprawi, że nasze ego przywdzieje kolejną duchową maskę, którą będziemy nosić albo zamieni się we wroga, któremu będziemy się przeciwstawiać. Nie można rozwiązać wewnętrznego konfliktu poprzez bycie w niezgodzie z tymi częściami i aspektami nas samych, które wydają się tak bardzo skonfliktowane. Dlatego ważne jest, żeby każdy etap naszej podróży, włączając w to zakończenie wewnętrznej wojny, realizowany był z najwyższym współczuciem i życzliwością.

Kiedy odbywamy duchową podróż z perspektywy ego, naturalne jest podekscytowanie przeróżnymi mistycznymi tematami i sprawami oraz najwyraźniej brak zainteresowania ucieleśnianiem najwyższych wartości czy podejmowaniem najodważniejszych decyzji w pełni zrealizowanej duszy. Jeśli słuchamy naszego ego, wyruszamy co prawda ku nowej rzeczywistości, ale często dążymy do tego celu w przesądny lub wynikający z lęku sposób.

Kiedy jesteśmy prowadzeni przez negatywną motywację naszego ego, cele pozostają co prawda pozytywne, zazwyczaj jednak skupiamy się na obsesyjnym wyszukiwaniu najmniejszych nawet śladów wewnętrznego dysonansu i rozdźwięku. To przypomina człowieka, który niestrudzenie, latami, pracuje w swoim garażu nad jakimś historycznym modelem samochodu. Stara się zrekonstruować doskonały pojazd, a jednocześnie nigdy nie przychodzi mu do głowy, żeby się nim przejechać. Podobnie, gdy jesteśmy prowadzeni przez ego, zazwyczaj żyjemy z ostrożnością i rezerwą, mając nadzieję, że unikniemy dyskomfortu emocjonalnych reakcji i oprzemy się pokusie zagubienia w chaosie negatywnego myślenia.

Rzecz jasna, tylko ego walczy, unika, przezwycięża czy zaprzecza, łatwo więc rozpoznać, kiedy autentyczna duchowa podróż zamienia się w odyseję sprzeciwu i oporu. Czy walczysz z własnymi lękami, unikasz ciężaru bolesnych uczuć, próbujesz zbyt szybko odciąć się od uwarunkowań swojej rodziny czy też desperacko przykładasz się do przezwyciężenia intensywności swoich najbardziej ograniczających myśli – zatracasz się w ego.

Prawdą jest, że kiedy dusza wysuwa się naprzód, przestajemy walczyć przeciwko sobie i innym, i nie opieramy się już decyzjom, które wzywają nas do odzyskania swojej prawdziwej duchowej mocy. To są dary, którymi zostajemy pobłogosławieni, gdy ustaje nasza wewnętrzna wojna. Wtedy nie opieramy się już żadnemu uczuciu, nie mamy żadnego uwarunkowania do uwolnienia czy myśli do odepchnięcia. Jednakże nie można stworzyć takiej surrealistycznej i cudownej rzeczywistości, gdy skupiamy się czy próbujemy unikać lub kontrolować cokolwiek. Z perspektywy duszy istnieje o wiele bardziej bezpośrednia droga, żeby wzrastać.

POCZĄTEK KOŃCA

Zakończenie wewnętrznej wojny dokonuje się poprzez integrację ego z perspektywy duszy. A to dlatego, że dusza ma ogromny szacunek dla ego i jego przeznaczenia. Postrzega je ona jako święte łono, w którym mieszkała w swoich najbardziej uśpionych, początkowych stanach rozwoju, póki nie nadszedł czas na przebudzenie dla dobra i pomyślności wszystkiego i wszystkich. Kiedy dziecko w czasie porodu opuszcza matczyne łono, lekarz nie stara się skrzywdzić matki ani zniszczyć łona, żeby sprowadzić maleństwo na świat. Dlatego też, podobnie jak metaforyczne matki i położne, które wprowadzają światło naszych dusz w człowieczeństwo, jedynie najbardziej harmonijne i łagodne podejście może przynieść ulgę, której szukamy.

W nowym paradygmacie duchowym nie sprzeciwiamy się i nie walczymy z ego.

Wręcz przeciwnie, jesteśmy ześrodkowanymi na sercu kotwicami nowej perspektywy, której zadaniem jest wyzwolić ego z cykli zadawania samemu sobie bólu poprzez odesłanie go do Źródła w najbardziej serdeczny i pełen miłości sposób.

Kiedy dusza się wybudza, początkowo pomaga w integracji ego poprzez stawanie się go świadomą. Gdy uczymy się rozpoznawać powtarzające się wzorce ego, a przy tym nie osądzamy go, ani nie wkręcamy się w jego przekonania i żądania, zacisk wewnętrznego konfliktu zaczyna się rozluźniać.

Dusza jest jak unikalny i niepowtarzalny promień światła płynący ze słońca naszego wiecznego Źródła. Tylko poprzez samo przyglądanie się ego z życzliwym współczuciem, światło duszy zaczyna zmiękczać każdą szorstką i ostrą krawędź, aż do rozpuszczenia się poszczególnych warstw oddzielnej tożsamości.

Zawsze kiedy z łagodnością kierujemy uwagę na to, do jakich działań skłania się ego, jego system operacyjny zostaje zdekonstruowany w pokojowy i łagodny sposób.

TRZY ZASADNICZE AKTYWNOŚCI EGO: WOJNA/WAR

Żeby stać się świadomym, jak działa dusza w najbardziej biernej fazie inkubacji ego, zacznijmy od rozpoznania trzech jego podstawowych aktywności. Podobnie jak w naturze obserwujemy przewidywalne i powtarzające się pory roku, tak i te trzy zachowania ego reprezentują wzorce, które podtrzymują i utrwalają najbardziej nieskuteczne przekonania oraz najmniej pożądane cechy.

Pomimo że instynkt walki, ucieczki i zastygania w bezruchu są głęboko zakorzenione w naszym ludzkim mechanizmie przetrwania, te trzy aktywności ego ujawniają wewnętrzną motywację, która napędza każdą z tych trzech reakcji. Są to wzorce martwienia się, przewidywania oraz żalu.

Ego zawsze się martwi. Ego nie potrafi istnieć bez odczuwania niepokoju. Jest to zakorzenione w pierwotnej tendencji do braku zaufania wobec Boskiego Porządku. Ego nie jest zdolne do uznania swojej prawdziwej tożsamości jako czystej i nieskalanej ekspresji Źródła. Martwienie się zawsze wypływa z lęku. Dzieje się tak, gdy dusza gromadzi energię dającą impuls do rozwoju, podczas gdy wciąż dojrzewa w swoim najbardziej uśpionym i często pozbawionym mocy stanie istnienia. Podstawowym przeświadczeniem ego jest wyobrażanie sobie, o ile mniej byłoby zaniepokojone, gdyby tylko okoliczności oraz zasady i warunki rzeczywistości zmieniały się stosownie do jego upodobań.

Tego typu przekonania zwykle wprowadzają w błąd wielu ludzi, ponieważ zakładają, że poczują się inaczej, gdy tylko ich zewnętrzna rzeczywistość ulegnie zmianie. To umacnia pierwotne przekonanie ego mówiące, że najpierw muszą się zmienić zewnętrzne okoliczności i warunki, żeby mogło zaistnieć lepsze doświadczenie. O ile z pewnością zdarzają się w życiu takie momenty, gdy zewnętrzne zmiany są koniecznymi sposobami ewolucji, skłonność do obstawania przy tym, że rozwiązanie musi się wydarzyć niejako „od drugiej strony” jest wzorcem znanym jako przywiązanie i pokazuje mechanizm funkcjonowania ego.

Kiedy jesteśmy przywiązani do zewnętrznych rezultatów, nasze pola energii zatrzymują swoją wciąż poszerzającą się trajektorię. W takiej przestrzeni zamknięcia, rozwój duszy zostaje wstrzymany – choć to z pewnością nie może zatrzymać ewolucji jako takiej, ponieważ wszystko, co istnieje pojawia się jedynie dla korzyści naszej podróży.

Gdy w obszarze ego zbierzemy doświadczenia konieczne do tego, żeby przejrzeć na wylot tego rodzaju ograniczające poglądy i punkty widzenia, nasze pola energii są w stanie otworzyć się z większą świadomością i odnowioną perspektywą – i wejść na szybszy tor ewolucji.

Nawet jeśli doświadczanie takiego wzorca jak zamartwianie się wywołuje głęboki ból, to z pewnością odgrywa wielką rolę w naszym wewnętrznym rozwoju. Pomijając fizyczny i mentalny dyskomfort, jego celem jest wytworzenie energetycznego impulsu, który inspiruje naszą świadomość do przebudzenia. Takie natężenie energii wydarza się wtedy, gdy oscylujemy pomiędzy przejawami naszego uwarunkowania a świadomością, podobnie jak ktoś, kto musi pokręcić się i powiercić na łóżku, żeby się wybudzić z jakiegoś sugestywnego snu, o którym nawet nie miał pojęcia, że mu się śni.

Ego musi przewidywać i oczekiwać. Drugą podstawową aktywnością ego jest przewidywanie. Ponieważ nieustannie pławi się w niepokoju, często równocześnie spodziewa się czegoś bolesnego. Pogrążając się w różnych przewidywaniach, ma nadzieję dostrzec nadciągające kłopoty na tyle wcześnie, żeby móc się ustrzec jakiegokolwiek bólu, straty czy frustracji.

Warto zauważać w jaki sposób ego podtrzymuje stan nieświadomości, czy to spodziewając się bólu, czy też oczekując na chwile przyjemności. Oczywiście to nie znaczy, że niecierpliwe wyglądanie przyszłości niekoniecznie oznacza, że całkowicie zatraciliśmy się w ego. Chodzi po prostu o zwrócenie uwagi na to, ile czasu jesteśmy zajęci czekaniem, żeby coś się wydarzyło.

Skłonność do życia bardziej w przewidywaniach niż w chwili, która właśnie trwa, podtrzymuje przywiązanie ego do przekonania, że aby poczuć się inaczej, najpierw muszą się zmienić okoliczności zewnętrzne. Gdy jesteśmy pochłonięci przewidywaniami, mamy tendencję wierzyć, że przyszłe wydarzenia potoczą się dokładnie tak, jak sobie wyobrażamy. To oznacza, że ego zarówno pragnie, żeby rezultaty były dokładnie takie, jak ono przewiduje… i wtedy będzie szczęśliwe… albo pogrąża się w lęku, zakładając, że to jak postrzega pewne sytuacje jest jedyną wersją w jakiej coś się ułoży. W każdym przypadku przywiązanie do wyniku podtrzymuje w nas potrzebę kontrolowania rzeczywistości, co jeszcze bardziej spowalnia ekspansję duszy.

Kiedy ustaje ta wewnętrzna aktywność ego, sprawy mogą potoczyć się tak, jak zostały zaplanowane lub całkiem inaczej… tym niemniej życie zawsze układa się w taki sposób, który wprowadza nas na wyższe poziomy rozwoju.

Ego musi czuć żal. Odmowa przyjęcia i uznania ewolucyjnych korzyści płynących z tego, jak rozwija się nasza ziemska wędrówka, bez względu na to, co się wydarza, jest wzorcem znanym jako żal lub ubolewanie. To trzecia zasadnicza aktywność ego.

Zamiast przewidywania potencjalnych przeciwności losu (drugiego głównego zachowania ego), często utrzymuje ono stan nieświadomości poprzez spoglądanie wstecz i zrzucanie winy na ludzi, miejsca czy rzeczy w przekonaniu, że to są powody jego bólu. Jako że ego jest duszą w jej najbardziej uśpionej fazie rozwoju, ono z założenia czuje się opuszczone, samotne, porzucone i zdradzone przez Wszechświat… co jednak w zaskakujący sposób tworzy możliwości niosące korzyści dla naszego rozwoju. Gdyby ego czuło się bardziej połączone i wspierane przez Wszechświat… nie istniałoby coś takiego jak ego, żeby to zauważyć. Dlatego, że jedynie dusza zestraja się ze Źródłem. Stąd też bolesne odczucia żalu i braku połączenia wskazują na istnienie ego czyli duszę będącą w egzystencjalnej fazie inkubacji, przygotowującą się na przebudzenie świadomości.

W niektórych przypadkach nasz żal inspiruje nas do spojrzenia wstecz dla uznania pewnych lekcji, mądrości czy decyzji, które wcześniej przegapiliśmy. Jednak kiedy jesteśmy zdominowani przez ego, żal służy tylko temu, żeby nieświadomie ukrywać się przed potencjalnymi zagrożeniami w naszym codziennym życiu. Jako część „błędnego koła” aktywności ego, żal przewiduje najgorsze scenariusze, żeby doprowadzić do zamartwiania i niepokoju. Gdy to zostanie wprowadzone w ruch, ego używa żalów z przeszłości, żeby odwrócić się od tego, czym martwi się w przewidywaniach. Podobnie często potrafi używać przeszłych chwil żalu do projektowania negatywnych rezultatów dotyczących przyszłości, żeby w dalszym ciągu mieć powody do zmartwień.

To pokazuje jak dochodzi do powstania błędnego koła zamartwiania, przewidywania i żalu.

OD INKUBACJI DO EKSPRESJI

Przyglądając się trzem aktywnościom ego zauważamy, że jego nawykowa skłonność do oscylowania pomiędzy martwieniem się, przewidywaniem i żałowaniem podtrzymuje nieświadomy stan inkubacji. Tak się dzieje dopóki dusza nie dotrze do krytycznego progu, miejsca, w którym gotowa jest na kolejny transformacyjny krok w swojej podróży.

Patrząc na pierwsze litery każdej aktywności ego widzimy, że tworzą one słowo WOJNA – (ang. WAR)

Worry – martwienie się
Anticipation – przewidywanie
Regret – żal

To sugeruje, że każdy stopień wewnętrznej wojny czy osobistego konfliktu powstaje na bazie uśpionej świadomości. Gdy dusza rozpoczyna swoją ewolucyjną podróż przechodzenia ze stanu inkubacji do ekspansji, to właśnie nasza gotowość do dostrzegania z większą świadomością tych trzech aktywności ego wspiera cały proces odzyskiwania klarowności.

Zakończenie wewnętrznej WOJNY (WAR) przypomina nieco pewne równanie. Nazywam je równaniem „JESTEŚMY” – (ang. ARE)

Awareness + Resolution = Expansion
Świadomość + Decyzja = Rozwój

Wielu ludzi pragnie rozwiązania, które kryje się w podejmowanej decyzji, bez wcześniejszego poszerzenia świadomości, niezbędnego dla ich najwyższego duchowego wzrostu. Inni z kolei stają się głęboko świadomi, jak często martwienie się, przewidywania czy żal mają wpływ na ich życie, ale nie mają pojęcia co z tym dalej zrobić.

Dlatego właśnie równanie „JESTEŚMY” – ARE, staje się tak ważne dla zakończenia wewnętrznej WOJNY – WAR.

Żeby wzmocnić równanie ARE jako drogową mapę ewolucji, przyda się jeszcze akronim WE: Word Embodied (we – w tłumaczeniu na j. polski: my) MY: Słowo Ucieleśnione (word embodied)

Lubię mawiać za znanym stwierdzeniem – …na początku było Słowo i Słowo Prawdy powołało wszystko do istnienia.

Jako, że każdy z nas jest żyjącą ekspresją energii Źródła, MY jesteśmy świętym Słowem Ucieleśnionym w ludzkiej postaci. MY przybyliśmy tutaj na wiecznie rozwijającą się podróż, gdzie Świadomość i Decyzja inspirują Rozwój duszy, żeby przypomniała sobie, uświadomiła i powróciła do JEDNOŚCI (ang. ONE).

Nasze Boskie Źródło jest wszech-wiedzące i wszech-kochające, dlatego jego obecność lśni w każdej istocie, żeby przypomnieć nam o JEDNOŚCI – (ang. ONE lub Openness Never Excludes, czyli Otwartość Nigdy Nie Wyklucza).

WE – Word Embodied
ARE – Awareness + Resolution = Expansion
ONE – Openness Never Excludes MY – Słowo Ucieleśnione
JESTEŚMY – Świadomość + Decyzja = Rozwój
JEDNOŚCIĄ – Otwartość Nigdy Nie Wyklucza

Dla urzeczywistnienia wglądu, że JESTEŚMY JEDNOŚCIĄ, pomocne będzie rozważenie albo głośne powtórzenie poniższej deklaracji:
Przyjmuję i uznaję, że ego jest duszą w jej najbardziej uśpionych fazach inkubacji. Nie należy mu się sprzeciwiać, odrzucać, ani się go wypierać bez względu na to, ile bólu może sprawiać oscylacja pomiędzy wzorcami martwienia się, przewidywania czy żalu. W istocie martwię się, przewiduję czy żałuję wcale nie z powodów, którym daję wiarę, lub które sobie wyobrażam. Po prostu odgrywanie tych wzorców jest sposobem, żeby zainspirować przebudzenie świadomości.
I wiedząc, że tak jest, pozwalam, żeby wszystkie aspekty wewnętrznej WOJNY zostały uzdrowione i zakończone, ponieważ teraz tworzę więcej przestrzeni dla rozwoju swojej duszy. Przyjmuję moje najgłębsze uzdrowienie w imię miłości, wiedząc, że wszystko, co rozplątuję w swoim wnętrzu, pomaga w przemianie każdego serca, ponieważ wszyscy JESTEŚMY JEDNOŚCIĄ. I tak już jest.

Gdy poprzez powtarzanie takiej wymownej deklaracji pozwalamy, żeby trwające przez całe życie przywiązania do wewnętrznej stagnacji ulegało rozpuszczeniu, możemy odkryć w sobie nowe poziomy wewnętrznej przestrzeni oraz bardziej klarowną perspektywę, która kończy wewnętrzną wojnę. W ten sposób nie potępiamy, nie osądzamy, ani nie wypieramy się ego, lecz uwalniamy je spod klosza wewnętrznej stagnacji, poprzez zwrócenie go do Źródła w najbardziej serdeczny i życzliwy sposób.