Najważniejsza odpowiedź

Od tłumacza

Oddajemy w ręce Czytelników książkę, która jest unikalnym projektem w skali światowej. Zabrzmiało to dumnie, ale tak właśnie jest. To pierwsza na świecie publikacja będąca zbiorem przetłumaczonych transkrypcji siedmiu wykładów Matta Kahna i opatrzona wstępem napisanym przez Niego specjalnie dla tej książki.

Jak do tego doszło? Otóż pisząca te słowa, zakochała się. Na amen, na zabój, nieodwołalnie. Znalazła bowiem uczucie, którego próżno poszukiwała przez większość swojego życia. Miłość o jakiej się marzy, miłość prawdziwą, karmiącą i mądrą. I, jak każdy zakochany, zapragnęła podzielić się swoim szczęściem z innymi. Zaprosiła więc do współpracy Wszechświat, a potem wszystko potoczyło się „samo”.

„Biały Wiatr”, wydawca polskiej wersji pierwszej książki Matta Kahna – „Rewolucja Miłości”, zdecydował się na realizację tego wyjątkowego projektu, zatem skontaktowaliśmy się z Mattem i uzyskawszy Jego aprobatę przystąpiliśmy do działania.

W tym miejscu pragniemy gorąco podziękować panu Chrisowi Wytrwalowi, który z niezwykłym zaangażowaniem i profesjonalizmem dokonał angielskiej transkrypcji wybranych wykładów publikowanych na kanale YouTube. A dalej to już cudownie żmudna praca nad tłumaczeniem, redagowaniem i wszystkimi innymi czynnościami jakie są udziałem Wydawcy, żeby książka trafiła do Czytelnika.

Matt Kahn jest mówcą jedynym w swoim rodzaju. Jego wielka wrażliwość idzie w parze z klarownością przekazu, autentycznością i mądrością. Ten facet od „kocham cię” – jak często mówi o sobie – WIE o czym mówi, a często są to rzeczy, które wywracają do góry nogami większość naszych dotychczasowych przekonań i percepcji rzeczywistości. Trudno dyskutować z Prawdą, można ją tylko powitać na nowo we własnym sercu. Wisienką na torcie jest niezwykłe poczucie humoru Matta, którym potrafi rozśmieszyć nawet najbardziej poważnego słuchacza… mamy nadzieję, że i Ciebie Czytelniku.

Pragnęliśmy zachować wszystkie subtelności i cechy przekazu mówionego, dlatego tekst, który macie przed sobą nie jest sztucznie „wygładzony”. Matt uwielbia dygresje, czasem nie kończy danej myśli… jednak wierzymy, że dzięki temu będziecie mogli najlepiej poczuć ten żywy przekaz, który zaprasza do wspaniale transformującej podróży.

„Najważniejsza odpowiedź” to osobna całość i nie jest kontynuacją „Rewolucji Miłości”, choć stanowi doskonałe jej rozszerzenie. Zachęcamy do niespiesznego delektowania się każdym wykładem, ba, niemal każdym czytanym akapitem. Niech te części nas samych, które tak długo czekały na miłość mają czas na cieszenie się odzyskanym darem. Monika Kowlska

P.S.
Jeśli zechcecie Państwo podzielić się z nami swoimi wrażeniami z lektury, zapraszamy do kontaktu z Wydawnictwem – www.bialywiatr.com Wykłady Matta w wersji oryginalnej można znaleźć tutaj: https://www.truedivinenature.com/tdntv

 


Wprowadzenie Matta Kahna

To dla mnie ogromny zaszczyt powitać cię w czasie, który tak wiele odkrywa i ujawnia. W książce, którą trzymasz w dłoniach została zakodowana intencja oraz wibracja uzdrawiającej energii, żeby wspierały cię w urzeczywistnieniu każdego wglądu i zrozumienia jakie miałeś sobie przypomnieć przychodząc na ten świat.

Twoja prawdziwa natura jest niczym obejmujące wszystko słońce, którego każdy promień wyraża wyjątkowość twojego nieskończonego potencjału poprzez pełne spektrum wszelkich emocji. Choć niektóre promienie mogą wydawać się bardziej pożądane niż inne, to właśnie osądzanie pewnych uczuć jako czegoś mniejszego lub „gorszego” niż doskonałość pełni sprawia, że są one postrzegane jako coś, co chciałbyś przekroczyć, uniknąć, zaprzeczyć lub zostawić.

Podobnie jak rodzic uczy się przyjmować i ogarniać miłością dzieci w ich najtrudniejszych chwilach rozwoju, tak też postępuje i słoneczne światło twojej boskości, gdzie każdy promień emocji ma prawo i możliwość bycia usłyszanym, uszanowanym oraz przyjętym jako niewinność, którą w rzeczywistości jest. Nie musisz lubić tego jak się czujesz, nie musisz nawet wiedzieć jak kochać to, co się pojawia w chwili wybuchu emocji. Wystarczy, żebyś po prostu pamiętał, że pojawiają się one tylko po to, żeby być kochane, co jest okazją do uwolnienia osądów, bezwiednie projektowanych na nieskończone piękno twojego odwiecznego jestestwa.

Pamiętanie o tym czy wręcz uznanie faktu, że zupełnie nie masz pojęcia jak kochać to, co czujesz jest tak potężnym aktem uczciwości, że prowadzi do zakończenia wojny toczącej się w tobie, co z kolei staje się twoim wkładem w podnoszenie wibracji całej ludzkości. To w porządku chcieć czuć się inaczej czy pragnąć, żeby twoje życie było w jakikolwiek sposób inne niż jest teraz. To tylko kolejny promień doświadczenia, który swoim blaskiem wskazuje na istnienie jednego z nieskończonych spektrów sfery emocji.

A jednak, gdy twoja największa niewygoda, frustracja, udręka czy rozterka postrzegana jest jako sposób na przyciągnięcie uwagi wypływający z najgłębszej części twojego własnego niewinnego serca, niczym promień słońca próbujący zdobyć uwagę, akceptację i przychylność od ciebie, swojego promiennego wiecznego źródła, budzi się w tobie coś o wiele głębszego. Kiedy wydarza się ta zmiana postrzegania, okazuje się, że zupełnie naturalnie stajesz się bardziej życzliwy wobec tego, co nie musi być lubiane czy rozumiane po to, żeby być kochane.

Chociaż każdy chciałby, żeby opuścił go ból, ciężar, smutek, złość czy lęk, to zawsze, podczas takiego przemijającego doświadczenia, muszą być one traktowane jak dziecko w potrzebie… jak sposób pielęgnowania i rozwijania swojego najwyższego duchowego zestrojenia.

Z miłością jako przewodnikiem bolesne doznania i przytłaczające uczucia zaczynają znikać. Nie dlatego, że odwracasz się od nich czy udajesz, że nie mają znaczenia, ale dlatego, że przyjmujesz je jako równoprawne części twojego kompletnego i prawdziwego ja.  Z tej przestrzeni, emocje mogą odzwierciedlać twój prawdziwy blask w każdej postaci, ujawniając królestwo, które już tu jest, ponieważ zdałeś sobie sprawę, że piekło nigdy nie istniało. Jak zawsze, kluczem do kochania tego, co się pojawia jest to, żebyś się nie spieszył. Daj sobie czas. Nie chodzi o to, żeby zrobić coś właściwie, ale – poprzez stawanie się tym, kto słucha, wspiera, dba i czule troszczy się o ciebie w taki sposób jak nikt inny nigdy tego nie robił  – żebyś miał odwagę doświadczać życia w najbardziej uczciwy i autentyczny sposób.

Cokolwiek się pojawia – KOCHAJ TO. Oto istota przebudzenia.

Dziękuję Ci za radość z każdej strony tej książki i za twoje osobiste zaangażowanie w przebudzenie ludzkości.

Wiele błogosławieństw

Matt Kahn

Wykład 1

Miłość jest jedyną odpowiedzią

Seattle, WA, opublikowany 21 listopada 2014 roku

Kiedy jesteś smutny… zasługujesz na więcej miłości, nie na mniej.
Kiedy jesteś zły… zasługujesz na więcej miłości, nie na mniej.
Kiedy masz złamane serce… zasługujesz na więcej miłości, nie na mniej.
Kiedy jesteś sfrustrowany… zasługujesz na więcej miłości, nie na mniej.
Kiedy jesteś zagubiony,
Kiedy jesteś samotny,
Kiedy jesteś przytłoczony, nawet na skraju rozpaczy… zasługujesz na więcej miłości, nie na mniej.

Gdy nie jesteś w stanie pogodzić się z warunkami i okolicznościami swojego życia, i uporządkować go na nowo tak, żeby było bardziej komfortowe i do przyjęcia pomimo swoich najszczerszych wysiłków – zasługujesz na więcej miłości, nie na mniej.

Gdy ciągle sobie przypominasz, że życiem nie można manipulować ani go kontrolować, a jednak najwyraźniej to cię nie powstrzymuje, żeby i tak wciąż, z całych sił tego próbować – zasługujesz na więcej miłości, nie na mniej.

Gdy zachowujesz się w sposób, który skłania cię do tego, żebyś bombardował siebie duchowo zabarwioną krytyką i osądami – zasługujesz na więcej miłości, nie na mniej.

Gdy wstydzisz się siebie, boisz się otworzyć, dopuścić do siebie świat i wyjść z ukrycia jako unikalny przejaw ducha w działaniu – zasługujesz na więcej miłości, nie na mniej.

W godzinie swojego największego tryumfu, w swojej najbardziej niepojętej chwili zamętu, podczas każdego przełomu, w czasie każdego upadku czy załamania – zasługujesz na więcej miłości, nie mniej.

Kiedy myślisz, że świat jest przeciwko tobie, kiedy nie wiesz jak nie czuć się pominiętym, niewidzialnym czy nierozumianym w kontaktach z innymi ludźmi– zasługujesz na więcej miłości, nie na mniej.

Kiedy masz całą listę… cech i przymiotów, które każdego dnia, gdy tylko otworzysz oczy, z całych sił starasz się wprowadzić w życie i nie wiesz dlaczego ciągle ci się nie udaje być takim i zachowywać się tak, jak zakładałeś – zasługujesz na więcej miłości, nie na mniej.

I kiedy niewinność, która jest w tobie będzie myśleć, czuć i zachowywać się tak, jak chce, niezależnie od tego, jak bardzo uważasz to za niewłaściwe z duchowego punktu widzenia – zasługujesz na więcej miłości, nie mniej.

Bez względu na to, co czujesz, niezależnie od tego co myślisz, mówisz, jak reagujesz, co wybierasz, bez względu na to co, twoim zdaniem, zrobiłeś, lub co zrobiono tobie, niezależnie od tego, czy było to sprawiedliwe czy nie, czy było to okrutne czy niezwykłe – zasługujesz na więcej miłości, nie na mniej.

Bez względu na to, na czym wciąż się skupiasz, bez względu na to, czego nie możesz odpuścić, niezależnie od tego, jak bardzo starasz się to zmienić, bez względu na to, jak głęboko pojmujesz podróż duchowego wglądu, niezależnie od tego gdzie, twoim zdaniem, jesteś w duchowej podróży, albo jeśli zapomniałeś gdzie jesteś – zasługujesz na więcej miłości, nie na mniej.

Nawet gdy nie wiesz, jak dopuścić do siebie miłość, na którą zasługujesz, nawet kiedy nie wiesz jak poczuć się na tyle bezpiecznie, żeby przyjąć miłość na jaką zasługujesz, a nawet wtedy, gdy zaprzeczasz, że jesteś wart miłości, na którą zawsze zasługujesz i odmawiasz wpuścić w siebie tę miłość, która jest tylko po to, żeby zaprowadzić cię do domu – zasługujesz na więcej miłości, nie na mniej.

Podróż, którą ci proponuję, i która jest specjalnie stworzona, aby przemawiać do wrażliwości i doświadczeń energetycznie sensytywnej duszy, pomaga ci przypomnieć sobie, że odpowiedzią na każde pytanie….

…jest KOCHAĆ SIEBIE BARDZIEJ, NIE MNIEJ.

Jedno „kocham cię” na raz, jedno kochające potwierdzenie na raz… i zaczynasz rozumieć, że we wszechświecie niekończących się pytań, miłość jest jedyną odpowiedzią jaka istnieje. To nie jest rozumowa wiedza, że miłość jest jedyną odpowiedzią, to jest BYCIE pełną miłości odpowiedzią, która wie, że miłość jest jedyną odpowiedzią, poprzez wypełnianie i przeżywanie tej odpowiedzi, przez kochanie siebie w każdej nieoczekiwanej chwili.

Bez względu na to, jak problematyczne jest czyjeś zachowanie, postawa tej osoby wskazuje jedynie na te części ciebie, które zasługują na więcej miłości, a nie mniej.

Żebyś zdał sobie sprawę, że każdy zasługuje na więcej miłości nie mniej, musisz sobie uświadomić, że tylko ty jesteś tym, kto może ci dać całą miłość na jaką zasługujesz.

Twoja podróż to odpowiadanie na pytania Życia, a jedyną odpowiedzią jaka istnieje jest miłość, którą wlewasz w piękną boską przestrzeń swojego serca, a poprzez serce, które kochasz i wielbisz wszystko co istnieje, zostaje tym samym przemienione.

Bez względu jak się czujesz, co myślisz, bądź taki jak jesteś. Nie musisz być w żadnym szczególnym miejscu czy stanie, żeby przyjąć to, co proponuję. Jestem tu, żeby ci zaoferować miłość, energię, rozwiązanie, wyzwolenie, klarowność, aż będziesz mógł dołączyć do mnie i kochać siebie w taki sposób, jak ja zawsze będę kochał ciebie. Daj sobie czas… nie ma pośpiechu. Wszystko jest w porządku.

Nawet jeśli teraz sobie myślisz – Och, ale ja… ja nie wiem jak siebie kochać… no cóż, właśnie dlatego się spotkaliśmy. I być może pierwszy krok w nauczeniu się miłości do siebie polega na przyznaniu, że nie wiesz jak. Nie wiem jak siebie kochać. Może wiem tylko jak być spełnionym, szczęśliwym i zadowolonym, dążąc do różnych rzeczy i obiecując sobie, że kiedy je zdobędę, one sprawią, że poczuję się inaczej. A potem je zdobywam i nie czuję się szczególnie inaczej, więc zaczynam wyobrażać sobie, gdzie jeszcze muszę się udać, żeby znaleźć te rzeczy, które jak się wydaje mnie uszczęśliwią.

Aż w końcu nie masz już sił na choćby jeden krok naprzód i już nie masz dokąd iść, nie masz już nic innego do zrobienia poza kochaniem tego, który tak bardzo szuka miłości, ale nie wie jak ją do siebie dopuścić.

Zatem chcę wam dzisiaj zaproponować coś bardzo ważnego – nazwijmy to „punktem klarowności”. Chcę wyjaśnić coś na temat duchowej podróży, co, moim zdaniem, może rozwiązać jeden z najbardziej powszechnych mitów dotyczących każdej duchowej ścieżki. To zabawne, że niezależnie od tego, jaką duchową ścieżką podążasz, ten mit zawsze się na niej pojawia. Należy go wyraźnie zobaczyć i z nim skończyć, żebyś, bez względu na jakiej jesteś drodze, mógł się wznieść do światła swojego najwyższego potencjału. I nie dać się złapać przez mit, o którym zaraz powiem.

Mogę podać kilka przykładów tego mitu, ale przejdźmy do jego istoty. Jest to mit, który staje się główną strukturą przekonania każdego duchowego ego. Jeśli odkryjesz ten mit i przekonanie… to mityczne przekonanie… wtedy duchowe ego zostaje przemienione i uwolnione. Tylko dzięki wyjaśnieniu tego jednego mitu. Ponieważ duchowe ego jest głosem w twojej głowie… ale pamiętajcie, nie przeciwstawiamy się ego, nie przemawiamy do niego z poczuciem wyższości, nie prowadzimy z nim wojny… chcemy tylko wiedzieć, czym ono jest.

Duchowe ego jest maską, duchową maską, którą nosi twoje wewnętrzne dziecko. Wewnętrzne dziecko w twoim sercu dochodzi do wniosku – Och, będąc niewinnym nie uzyskuję żadnej uwagi.  Najwyraźniej, no wiesz, było rozstawiane po kątach przez innych ludzi. I wewnętrzne dziecko – jako część ciebie, która ci się przygląda – dochodzi do wniosku – Ojej, tyle, hmmm… ciekawych postaci, nią dyryguje. A ona ciągle poświęca całą swoją uwagę ludziom, którzy źle ją traktują, chcąc być docenioną i uznaną przez osoby, które nie dały jej miłości i szacunku na jakie zasługuje. Więc wewnętrzne dziecko drapie się po głowie – Hmmm, ci wszyscy ludzie nią rządzą, a ona nagradza ich za to, że źle ją traktują i daje im całą swoją uwagę, czekając aż potwierdzą jej wartość… Wiem! Skoro to dla niej w porządku, że ktoś nią steruje i nadal poświęca mu całą swoją uwagę, a do tego lubi duchowość, to ja ubiorę się w duchową maskę. Stanę się takim amatorskim doradcą życiowym w jej głowie i będę nią kierował, więc może wtedy dostanę tak dużo jej uwagi jak ci inni ludzie.

Bo nawet jeśli masz duchowe ego, w rzeczywistości jest to tylko maska wewnętrznego dziecka, które mówi – No dobrze, czy to jest to, co muszę robić, żeby zdobyć twoją uwagę? Czy muszę być tym wymyślonym głosem, który wytyka ci wszystkie duchowe wady tylko po to, żeby móc dostać choć odrobinę twojego kochającego spojrzenia?

Ponieważ ego, a w pewnym sensie twoje wewnętrzne dziecko, mówi – No cóż, widzę, że nie chcesz mi dać swojej kochającej uwagi. Więc po prostu zdobędę ją dla siebie. I to jest ten głos w twojej głowie, który stara ci się pomóc utrzymać dobry kierunek w duchowej podróży i robić wszystko poprawnie, jakby o to właśnie chodziło… a wcale o to nie chodzi.

Jaki jest więc ten mit, który odsłoni duchowe ego? Tym mitem jest przekonanie, że na duchowej ścieżce… lub, że celem duchowej ścieżki jest to, iż powinieneś przez cały czas czuć się w jeden i ten sam sposób. A to zwyczajnie nie jest prawdą.

Być może w twojej podróży oznacza to – „powinienem cały czas być spokojny.” „Powinienem cały czas być obecny”. „Powinienem cały czas być radosny”. „Powinienem cały czas manifestować cuda wianki”.

I nawet to, czego ja uczę można nieopacznie zrozumieć i uznać – Acha, skoro słucham tego, co mówi ten facet, Matt, to znaczy, że cały czas powinienem być kochający.

To interesująca, ale mylna interpretacja tego, do czego was zapraszam. Nie sugeruję, że powinieneś być kochający przez cały czas. Sugeruję, że cokolwiek czujesz w danym momencie, niezależnie od tego, czy to się zmienia czy nie, jest tym, co zasługuje na więcej miłości, nie na mniej. Więc tylko dlatego, że korzystasz z okazji, żeby kochać tego, kto w danej chwili czuje się tak a nie inaczej, nie oznacza, że dążysz do bycia kochającym przez cały czas, jakby miłość była tylko jednym uczuciem czy jednym stanem. Rozumiecie? Zachęcam, żebyś kochał cokolwiek, co czujesz i nie wkręcał się w myślenie, że powinieneś czuć to, co według ciebie jest odczuwaniem miłości. Bo miłość sama w sobie jest spektrum wszystkiego, jest spektrum doświadczenia, które obejmuje wszystkie uczucia. Mówiąc – Cały czas będę czuł, że jestem kochający… uważasz, że jest tylko jeden sposób w jaki doświadczasz miłości w swoim ciele. A prawda jest taka, że WSZYSTKIE uczucia są otoczone parasolem miłości.

Czasami miłość może być wściekła i bezwzględna. Wściekła miłość matki, która znajduje w sobie niewyobrażalną siłę, żeby unieść samochód i uratować swoje dziecko. To jest bezwzględna miłość! A jeśli myślisz, że miłość, to jedynie to, co czujesz, gdy dostajesz kartkę na Walentynki od ukochanej osoby, to ograniczasz ją i redukujesz do płytkiego, emocjonalnego stanu. A wtedy, gdy myślisz, że wiesz jak powinno się odczuwać miłość, twoje duchowe ego mówi – Właśnie tak powinieneś się czuć przez cały czas, dam ci teraz wycisk i postaram się, żebyś zachowywał się jak robot. Duchowy robot, który próbuje udawać miłość, zamiast poddać się miłości, która już w nas jest, uznając, że bez względu na to, co czujesz, zasługujesz na więcej miłości, nie na mniej.

Bardzo łatwo to przekręcić, prawda? Spędzasz czas z rodziną i myślisz potem – Oj, chyba powinienem być bardziej kochający. To właśnie słowa duchowego ego – POWINIENEŚ BYĆ KOCHAJĄCY.

Miłość potrafi być wściekła i bezwzględna. Miłość potrafi być bezpośrednią szczerością – spojrzeniem w oczy komuś, kogo kochasz i powiedzeniem – Nie mogę dłużej patrzeć, jak niszczysz się swoim zachowaniem. Czasem miłość jest właśnie taką bezpośrednią szczerością. A czasem większą miłością jest odejść z sytuacji samo-niszczenia, niż na to pozwalać.

W każdej chwili miłość wyraża siebie doskonale i bezbłędnie. Gdybyśmy tylko mogli zaufać, że każda rzecz jaką czujemy, myślimy czy robimy, zawsze pochodzi z najwyższej wibracji miłości. Gdybyśmy temu ufali – tylko najwyższa wibracja miłości mogłaby się przejawić. Ale ponieważ temu nie ufamy, zachowujemy się w sposób, który udowadnia, dlaczego musimy korzystać z duchowego ego, żeby dawało nam wycisk, myśląc, że powinniśmy cały czas czuć się na jeden sposób.

NIE BĘDZIESZ SIĘ CZUŁ TAK SAMO PRZEZ CAŁY CZAS.

Druga strona tego mitu wygląda tak, że zamiast dążyć do tego, żeby czuć się przez cały czas w jeden sposób, być może utknąłeś w jakiejś bardzo ograniczającej emocji i martwisz się, że już zawsze będziesz się tak czuł. Tak więc ironią tego mitu jest, że albo próbujesz cały czas czuć się w jakiś jeden sposób, albo starasz się uciec od tego, żeby czuć się tak a nie inaczej przez cały czas. Czy to jasne?

Albo cały czas staram się nie czuć tego, co właśnie czuję, albo staram się czuć odwrotnie przez cały czas, i wtedy oskarżam i karzę siebie, gdy nie mogę temu sprostać. Więc jaki jest rezultat podtrzymywania tego mitu? Karzę siebie, gdy nie mogę uciec od jakiegoś ograniczającego sposobu odczuwania, wierząc że już zawsze będę tak czuł, i karzę siebie, gdy przez cały czas nie czuję się tak, jak uważam, że powinienem. Wszystko to prowadzi do obwiniania i karania siebie w imię duchowego rozwoju.

I to właśnie odsłania oraz wyjaśnia nowy paradygmat duchowości.

Przekonanie, że powinieneś być kochający przez cały czas ma sens jedynie wtedy, gdy akceptujesz, że miłość obejmuje wszystkie emocje. Tak więc… bez względu na to, co czujesz jest to część miłości. I jedynie… tylko w twojej interpretacji wydaje się przeczyć miłości albo różni się od twojej definicji emocjonalnego odczuwania miłości. Ponieważ to, czego nie odczuwasz jako miłości, pojawia się w twojej świadomości, czekając na pokochanie, objęcie i otrzymanie tego, co nigdy nie było mu dane, po to, żeby mogło zostać w tobie zintegrowane i uzdrowione. Nie tylko dla ewolucji twojej podróży, ale dla dobro-bytu wszystkich innych.

Zatem nie próbujemy się czuć przez cały czas na jeden sposób, tylko pozwalamy sobie odczuwać to, co czujemy, rozumiejąc, że to uczucie, które wydaje się tak sprzeczne z naszą definicją miłości, jest tym co czeka na miłość, jakiej do tej pory nie nauczono nas temu dawać.

Dlatego mówię – Cokolwiek się pojawia, kochaj to. To nie jest to samo co „być kochającym przez cały czas”. COKOLWIEK SIĘ POJAWIA – te słowa oznajmiają, że będziesz doświadczać różnorodności. Nie sugerują niczego… stałego.  Zakładają całe spektrum doświadczeń. KOCHAJ TO – oznacza, że miłość jest sposobem, w jaki odnosisz się do tego, co w danej chwili czujesz … a nie jednym uczuciem, które próbujesz cały czas utrzymać.  Rozumiecie co mówię?

Tak – [ktoś z sali odpowiada spokojnym, cichym głosem].

Dobrze. Chcę, żeby to było zupełnie jasne. Ponieważ, kocham fakt, że tak wielu ludzi rezonuje z tym, czym się dzielę i bardzo się tym ekscytuję. Ale moim zadaniem i honorem jest upewnić się, na tyle na ile mogę, że kiedy przyswajacie te rzeczy, które proponuję wam do zmiany swojej rzeczywistości w najbardziej cudowny sposób, nie użyjecie ich potem do karania, krzywdzenia czy obrażania swojej inteligencji ani do krytykowania swojej niewinności.

To nawet nie ma znaczenia czy jesteś w stanie kochać swoje uczucia w chwili, gdy się ujawniają, czy 10 minut po ich dramatycznym wybuchu… czy 10 dni później. To nieważne kiedy przypomnisz sobie, żeby kochać. Przypomnisz sobie, żeby kochać i będziesz kochał to, co się w tobie pojawia. Albo… będziesz bombardowany tymi wciąż powtarzającymi się wzorcami, które łamią bariery, dopóki miłość nie stanie się jedyną opcją. Więc nie chodzi o to, żeby robić coś poprawnie, tylko, żebyś wszedł na tę ścieżkę. Mam zatem nadzieję, że usłyszysz to uszami wewnątrz swojego serca i zrozumiesz, że w tym, co mówię nie ma żadnego „powinieneś”.

Nawet jeśli jesteś w takim momencie, że masz poczucie – Pff, nie chcę kochać tej osoby! Dobrze. Nie kochaj jej. Kochaj tego, który nie chce jej kochać.

Nie potrafię kochać tego człowieka. W porządku. Kochaj tego, który nie potrafi. Widzisz, tu nie chodzi o to, co powinieneś zrobić, chodzi o przyznanie, choćby tylko w słowach – Przyznaję, że ta wersja mnie, która odmawia kochać tę osobę, czy jej wybaczyć lub być miła – również zasługuje na miłość. Nawet jeśli nie jestem gotowy kochać tej wersji siebie, bo obawiam się, że gdybym ją kochał to częściej będzie się ujawniać – bo tak właśnie mówi „duchowy” podejrzliwy umysł, prawda? Jeśli będę kochać tę część mnie, która zachowuje się tak paskudnie, to prawdopodobnie częściej będę się tak zachowywać. A, na marginesie, wcale się tak nie dzieje. Te „paskudne” części nas z całą pewnością trwają przy nas dłużej, gdy odmawiamy im miłości, która dopełnia i kończy ich podróż.

Kiedy powiesz choćby – Przyznaję, że ta część mnie, która zachowuje się idiotycznie jest tu tylko po to, żeby być kochaną. Ale nie zamierzam jej kochać. Być może nigdy jej nie pokocham. Nie obchodzi mnie co ten facet gada – to samo przyznanie, że ona się pojawiła tylko po to, żeby być kochaną, już jest aktem miłości.

Więc nawet, gdy nie potrafisz tego w sobie pokochać, ponieważ miłość do siebie jest dla ciebie czymś zupełnie obcym, czujesz się jakbyś robił coś nieprawdziwego, jakbyś okłamywał siebie – w rzeczywistości, wcale byś nie kłamał, tylko robiłbyś coś wbrew jakiejś części swojego uwarunkowania. Robiłbyś coś, co w trakcie twojego życia nie zostało zapisane w komórkach twojego ciała.  Dlatego niektórzy z was mogą mieć poczucie jakby się okłamywali – Mówię ‘kocham cię’, ale wcale tego nie czuję. Dopóki to nie stanie się znajome, nie możesz tego czuć, bo wciąż jest zapisane w twojej podświadomości jako „nieznane” doświadczenie. Ale bez względu na to, co robisz, czy odmawiasz, żeby to zrobić, wystarczy powiedzieć – To coś jest tu tylko po to, żeby być kochane… czeka, żeby być kochane. Może nigdy tego nie pokocham. Nieważne jak głośno o to błaga. Pamiętaj o zaproszeniu… Przyjdź taki jaki jesteś.

Możesz temu powiedzieć –  Hmm, jesteś tu tylko po to, żeby być kochanym… Ale nie przeze mnie, wybacz! Może powinieneś czepić się innego serca. Nigdy, nigdy cię nie pokocham. Ale uznaję, że jesteś tu tylko po to, żeby być kochane. Choć ja i tak nie zamierzam cię kochać. NAWET TO, o dziwo, jest daniem temu miłości. Pamiętajcie, w moim zaproszeniu nie ma żadnego „powinieneś”. Jest tylko uznanie, że jedynym powodem, dla którego coś się pojawia i chce być zauważone – jest miłość.

Nawet, kiedy zjawia się ten uduchowiony egocentryczny głos, który twierdzi – Powinienem był być bardziej kochający wtedy i wtedy. Możemy go sobie odpuścić, mówiąc do siebie – Uznaję, że ten, który osądza swoje zachowanie i uważa, że powinien być bardziej kochający, jest tu tylko po to, żeby być kochanym.

Co tak naprawdę robimy, kochając to, co się pojawia? Odpuszczamy nasze osądy przeciwko boskości, przekonanie, które mówi – Ja, jako osoba, mam wolną wolę. Owszem, masz, ale zachodzi tu pewne nieporozumienie. Uważasz, że mając wolną wolę, możesz działać niezgodnie z Boską Wolą. Że masz taką wolność, że możesz działać poza granicami najwyższego boskiego przeznaczenia. Wtedy postrzegasz siebie jako coś, co jest w stanie być czymś innym niż najwyższa Wola Boskości. To z kolei powoduje, że realizujesz się w wypaczony, nieodpowiedni sposób, co w dalszym ciągu jest dla ciebie potwierdzeniem, że istnieje coś innego niż obecność najwyższej Boskiej Woli. A to właśnie jest osąd przeciwko swojej boskiej naturze.

Od wieków panuje opinia, według której człowiek nie jest uznawany za ucieleśnienie najwyższego Boskiego przeznaczenia. Uważany jest za coś innego niż najwyższe istnienie Boskości.

I tylko wtedy, gdy zaakceptujesz, że bez względu na to, jak się zachowujesz, co mówisz lub wybierasz, działasz zawsze zgodnie z najwyższym Boskim Przeznaczeniem, aby wywołać to, czego masz się nauczyć, a nie dlatego, że zrobiłeś coś złego w przeszłości i musisz to spłacić. Uczysz się czegoś, co posuwa do przodu twoją własną ewolucję i przenosi cię do kolejnego najwyższego zestrojenia i świadomości. I cokolwiek wybierasz, sprowadza do ciebie to, co jest kolejnym progiem i kolejnym etapem twojego ewolucyjnego wzrostu. Uczymy się nie dlatego, że zrobiliśmy coś złego. Kochanie nie jest czymś co powinniśmy robić. W rzeczywistości, miłość jest czymś co pojawia się w twoim sercu, gdy masz prawo być czymś innym niż miłość tak często jak chcesz.

Zatem, jeśli naprawdę chcesz uwolnić osądy i opinie duchowego ego… jeśli dałeś sobie pozwolenie, żeby nie być kochającym… zatrzymajmy się na moment. Zobacz, kiedy masz to pozwolenie…, zauważ, że to przestaje być nieświadomym doświadczeniem niekochania, czyli takim, w którym jesteś kimś, kto nie jest kochający i wierzysz, że to jest usprawiedliwione. To, o czym mówimy jest świadomym doświadczeniem bycia kimś niekochającym. Takim, gdzie dajesz sobie prawo do tego, żeby nie kochać.  A nawet masz odwagę powiedzieć: Nawet jeśli bym nie kochał, to i tak byłaby to najwyższa Boska Wola i Boskie Przeznaczenie. Dla wielu ludzi to brzmi przerażająco. No… no, nie wiem. Myślę, że powinienem raczej dążyć do tego, żeby kochać… a potem… winić się, że nie mogę. To wydaje się bardziej duchowe, prawda?

Ale jeśli dasz sobie przyzwolenie, żeby być całkowicie nie-kochającym, tak często jak chcesz, a nawet ośmielisz się stwierdzić, że to jest zgodne z najwyższym boskim przeznaczeniem, to robisz ogromną pracę, żeby uwolnić swoje wewnętrzne osądy. A jeśli nie będziesz osądzał jakiegokolwiek spektrum zachowania, wtedy, twoja wolna wola może wybrać miłość, która jest w tobie. Rozumiecie?

To jest radykalne podejście. A ja lubię robić radykalne rzeczy. Aby być miłością, musisz mieć prawo do nie-kochania. Ciekawa rzecz, że gdy masz prawo, by nie kochać, jeśli dałeś sobie pozwolenie na to, żeby nie być kochającym, nigdy nie wybierzesz niekochania… na tym polega ironia tego przyzwolenia. Co więcej, jeśli masz prawo nie kochać, to kiedy inni ludzie nie są kochający, znajdujesz w sobie więcej współczucia i zrozumienia dla ich zachowania, a mniej jesteś skłonny wierzyć, że to CIEBIE traktują w ten sposób, ponieważ uświadamiasz sobie, że ich zachowanie pokazuje ci tylko trudności z jakimi mają do czynienia podczas SWOJEJ podróży. Zatem, ironią jest, że jeśli masz prawo nie kochać, to kiedy ludzie nie są dla ciebie kochający, jest ci bardzo trudno potraktować to osobiście i czuć, że to ma związek z tobą, w stylu – Dlaczego oni mi to robią?

Nic ci nie robią. Generalnie, poprzez swoje zachowanie pokazują tylko – Dlatego właśnie nie mogę ci dać miłości, której sam sobie odmawiasz. Mam dużo na głowie, jestem pod dużą presją. Ludzie, którzy traktują źle innych na ogół mówią w ten sposób – Najbardziej kochającą rzeczą jaką możesz zrobić, to dać mi przestrzeń, bo stoję pod ścianą. Bardzo dużo rzeczy naraz dzieje się u mnie… nie mam czasu okazać sobie miłości, której potrzebuję, nie mówiąc już o tym, żeby dawać ją tobie, co, jak zakładasz, powinienem zrobić. 

Kiedy przyznajesz sobie prawo, żeby nie być kochającym, pozbawione miłości działania innych ludzi nie będą cię dłużej wprowadzać w stan bycia ofiarą. Bo powiesz – To w porządku, że oni nie są kochający. Pokazują mi, że potrzebują granic… potrzebują trochę przestrzeni. To znaczy, że najbardziej kochającą rzeczą jaką mogę zrobić, to dać im przestrzeń.

Skąd wiem, że ktoś potrzebuje przestrzeni? Pokazuje mi to jego zachowanie. Wyobraź sobie, że idziesz do ogrodu zoologicznego, w którym zwiedzający mogą dotykać lub karmić niektóre zwierzęta (ang. petting zoo) i widzisz tam śliczne małe zwierzątko. A jeśli ten zwierzaczek pokazuje ci swoje ząbki i zaczyna na ciebie warczeć… z pewnością odsuniesz się i dasz mu trochę przestrzeni. Dlaczego nie stosujemy tych samych zasad wobec ludzi? To przecież to samo. Ktoś nie jest miły, albo jest pasywnie-agresywny, to tak jak zwierzę pokazujące ci zęby. Och, może się po prostu wycofam

Tak, może się po prostu wycofaj.

Wiedz, że aby wybrać miłość, musisz mieć prawo być czymś innym niż miłość. W rzeczywistości, nie ma niczego innego niż miłość, ale ja mówię o opiniach i sądach. Muszę mówić o pewnych rzeczach tak, jakby powiedział to osąd, z jego perspektywy… żeby was z tego wyprowadzić. A więc dawaj sobie pozwolenie na bycie czymś innym niż miłością, tak często jak chcesz. Dzięki temu uznajesz, dajesz swoją uwagę i szacunek swojemu cieniowi, który jest mrocznym aspektem twojego wewnętrznego dziecka. Dopóki nie okażesz mu szacunku, będzie domagać się uwagi i ukazywać na wiele nieprzyjemnych sposobów. Po drodze, będzie ranić innych ludzi.  A jedynym sposobem jaki znamy, żeby żałować za takie zachowania jest zamknąć się w sobie i używając duchowości jeszcze bardziej krytykować swoją niewinność. Co tylko pogarsza sprawę.

Chcecie wyjść z tego piekła? Z piekła krytyki i osądzania?

Masz prawo zachowywać się jak tylko zechcesz! Jeżeli uważasz, że jest coś innego niż miłość… no to dawaj!

Ktoś chce ci otworzyć i przytrzymać drzwi, a ty po prostu masz ochotę przejść i nawet na niego nie spojrzeć… proszę bardzo!

Jeśli masz prawo, żeby zachowywać się wyjątkowo podle… to dajesz sobie prawo, żeby użyć swojej wolnej woli i wybrać miłość z przestrzeni wolności, która mówi – Mogę wybrać cokolwiek i miłość jest tym, co wybieram. Widzicie, dopiero wtedy to naprawdę ma moc. Możesz wybrać jakiekolwiek zachowanie, ale miłość jest tym, co wybierasz i czym postanawiasz być, tak wolisz. Ale gdy mówisz – MUSZĘ być kochający… to wchodzimy na prawdziwie osądzające i pełne krytyki terytorium. Bardzo się boimy, że jeśli powiem, że mam prawo być czymś innym niż miłość, to stracę rozum, będę upojony władzą, zaprowadzę jakiś rodzaj społecznego terroru, anarchii i po prostu zniszczę niewinność otaczających mnie ludzi. Boimy się, że gdy pozwolimy sobie stracić czujność, zrobimy coś naprawdę szalonego i nikczemnego. Prawda jest taka – jest duże prawdopodobieństwo, że zrobisz coś głupiego, jeżeli NIE dasz sobie tego pozwolenia. Nie musisz być kochający. I dopiero wtedy, gdy NIE MUSISZ być kochający, możesz to wybrać. Czy to jasne?

Nie muszę być i zachowywać się w jakiś konkretny sposób, a miłość jest i tak wszystkim, co się pojawia w moim życiu, nawet prywatnie, wtedy gdy nikt mnie nie widzi – [Matt mówi o sobie]. Jestem dokładnie taki sam. Dla mnie nie ma jakichś odmiennych stron, wersji – wszystko jest takie samo, ponieważ mam prawo być kimkolwiek. Mam takie prawo, żeby w każdej chwili być czymkolwiek, że nawet nie ma już co wybierać.. po prostu… pojawia się miłość.  I nie ma w mojej głowie głosu, który by mówił – Wiesz co, to nie była najbardziej kochająca rzecz, jaką mogłeś im powiedzieć.

Skąd byś wiedział, że to co mówisz i robisz nie jest pełne miłości, gdyby nie informacja zwrotna od ludzi, którzy czekają, żebyś był czymś szczególnym w oparciu o to, jak często odmawiają kochać samych siebie. Większość z nas mierzy swoje postępy w kochaniu za pomocą informacji zwrotnej od innych. Jeżeli ludzie mnie lubią, jeśli się uśmiechają w mojej obecności, jeśli wydaje się, że dobrze się bawią, jeśli dostaję dostatecznie dużo entuzjastycznych opinii, to w świecie ego oznacza, że robię coś dobrze. Czyli oddajesz władzę i moc innym ludziom, żeby mówili ci, jak bardzo jesteś kochający.  A jeżeli mają problem z twoim zachowaniem, bo nie karmisz ich tak, jak oni nie karmią sami siebie, to nagle zaczynasz się zastanawiać, czy nie powinieneś lepiej się sobie przyjrzeć i coś w sobie naprawić. A to właśnie nazywa się „duchowym współuzależnieniem”. Musisz zrozumieć, że to jak traktują cię inni ludzie pokazuje ci w jakim miejscu są w swojej podróży, a jedynym czynnikiem wskazującym na to, gdzie ty jesteś w swojej (podróży) jest to jak na to reagujesz. Cała ta idea, że świat odzwierciedla twoje nierozwiązane problemy, to stary, zdezaktualizowany paradygmat. Istnieje nauka o odzwierciedlaniu, ale świat nie jest lustrem tego, co nierozwiązane w tobie… TY jesteś lustrem zapowiadającym czym świat staje się w procesie ewolucji. Owszem istnieje lustro, ale początkowo pokazuje ono wstecz i do tyłu.

Chodzisz i myślisz, że czyjeś zachowanie jest odzwierciedleniem tego, co w tobie nierozwiązane. Prawda jest taka, że to jak zachowują się inni, pokazuje ci jak wiele mają na głowie, dlaczego nie mają dość czasu i uwagi, żeby okazać ci miłość, której nie potrafią dać sami sobie. Ty odzwierciedlasz im to, co dopiero zaczyna ujawniać się w ich duchowej ewolucji. I będziesz ucieleśnieniem tego, czym stają się inni ludzie, kiedy przestaniesz myśleć, że zachowania innych ludzi związane są z tobą i dotyczą ciebie.

To tak jak zwierzę, które syczy na ciebie w dżungli. Pytanie brzmi – dlaczego przyciągam zwierzę, które na mnie syczy? Prawda jest taka, że to zwierzę syczy na ciebie, ponieważ postrzega cię jako drapieżnika, agresora. Nie wie czy nie zamierzasz ukraść mu jedzenia i siedliska. Czyż nie tak samo jest z ludźmi w codziennym życiu? Przypadkowo potrącasz kogoś w sklepie i zostajesz obrzucony tym „wiadomym” spojrzeniem.

Oho, jestem teraz ich drapieżnikiem.

– Ssssss! – mówi ich spojrzenie.

Czy nie byłoby zabawne, gdybyśmy zwracali się do ludzi tak, jakby byli po prostu uspołecznionymi zwierzętami w królestwie. Wpadasz na kogoś niechcący, a ten ktoś mówi – „ssssss!”

– Och, przepraszam, nie próbuję zawłaszczyć twojego siedliska, nie próbuję ukraść twoich żołędzi. [publiczność chichocze] Mam swoje własne żołędzie… dużo… – [dodaje Matt szeptem] Jestem pewien, że twoje są wspaniałe.

Albo patrzysz na kogoś ze współczuciem – Widać, że masz dużo spraw na głowie.

Czemu tak myślisz? – zapyta ta osoba.

– No cóż, tak krzywo na mnie patrzysz. [publiczność chichocze]. Robisz taką groźną minę. Hmm, nie wiem czy zdajesz sobie sprawę co robi twoja twarz, ale… [publiczność się śmieje]… ale to daje mi jasną informację zwrotną. Mówi mi, że masz teraz mnóstwo spraw na głowie i żebym niczego się po tobie nie spodziewał, bo wygląda na to, że jesteś pod ogromną presją… stąd ta twoja mina. [Matt i uczestnicy głośno się śmieją]

Ludzkie twarze dają niesamowitą informację zwrotną i zamiast interpretować ich zachowania przez pryzmat swoich przekonań, po prostu spójrz bez uprzedzeń na czyjeś oblicze! Twarz, której jest blisko do uśmiechu, jest bardziej otwarta na najwspanialszą opcję przeżywania życia. Im więcej uśmiechu widzisz… to wskazówka na ile otwarte jest serce na coś większego, niż ludzkie uwarunkowanie konfliktem. Im mniej uśmiechu na czyjejś twarzy, tym więcej ta osoba ma na głowie i jest bombardowana presją, która mówi „nie jestem na nic otwarta”. Jeżeli chcesz podejść do kogoś, porozmawiać, nawiązać kontakt, twarz tej osoby powie ci, czy jest otwarta na cokolwiek. Jej twarz mówi czy jest jakaś wolna przestrzeń czy nie. Znakiem, że ktoś ma wolne miejsce, żeby cię tam wpuścić jest to – [Matt uśmiecha się szeroko szczerząc zęby]. A jeśli ktoś jest taki – [Matt spuszcza wzrok i zaciska usta] – to znaczy, że ma zbyt wiele spraw na głowie, przetwarza mnóstwo danych i nie ma wolnego miejsca na nic więcej. Możesz być dla tej osoby kłopotem, będzie na ciebie syczeć, a potem ty będziesz się za to osądzał i zastanawiał –  Dlaczego to do siebie przyciągnąłem? Powinienem być bardziej kochający… I znów wracamy do karania siebie.

A w rzeczywistości, to jest bardzo proste – popatrz tylko, czyjaś twarz mówi ci, czy ten ktoś jest otwarty na jakikolwiek rodzaj zaangażowania. Nawet jeśli chcesz do kogoś podejść i powiedzieć mu komplement, jego twarz powie ci czy jest na to otwarty czy nie. A jeśli pojawi się smutek w twoim sercu – Ale ja chcę tylko… chcę, żeby ludzie mnie znali, chcę nawiązać z nimi kontakt. Powiedz wtedy tej niewinności – Wiem, kochanie. Chcesz mieć kontakt z ludźmi, chcesz, żeby cię poznali i chcesz czuć ich miłość . Ale uczysz się, że osobą, która jest zawsze otwarta i gotowa przyjąć twoją miłość jesteś TY. Jednak często jesteś tym, kto kocha cię najmniej. Ironia polega na tym, że ludzie, od których najbardziej oczekujesz miłości, mają najmniejszą zdolność, żeby ci ją okazać. Zgodnie z miną na twarzy, tak?

A osobą, która jest zawsze na miejscu, żeby zauważyć twoje najwyższe intencje, żeby wiedzieć na jak wiele miłości zasługujesz jest ta, którą nauczono cię kochać najmniej. TY. Zatem, musimy to zmienić, stając się tymi, którzy kochają siebie najbardziej, zamiast postrzegać innych jako odzwierciedlenie naszej podróży, co, gdy się obudzisz, okaże się jednym z najbardziej egocentrycznych przekonań jakie istnieją. Drugi człowiek… tak, jesteśmy jednym… ale jesteśmy różnymi pojedynczymi osobami. Jakaś druga istota jest w swojej duchowej podróży, coś mu się przydarza, a my odnosimy to do siebie… nie wydaje wam się, że to dość dziwne podejście?…

Przepraszam, nie mogę słuchać o twoich problemach, utrzymać dla ciebie pełnej miłości przestrzeni i przytulić cię, gdy masz kłopoty, bo jestem za bardzo zajęty zastanawianiem się dlaczego to do siebie przyciągnąłem.

Co to jest, do cholery? [publiczność się śmieje] O co tu chodzi?

– Przykro mi, że przechodzisz przez piekło, straciłeś pracę, ukochana osoba cię zdradziła i jedyne czego ci trzeba, to żeby po prostu ktoś cię wysłuchał i powiedział – ‘O mój Boże! Jesteś wspaniały, jesteś niesamowity, chętnie wysłucham wszystkiego co masz do powiedzenia’. A zamiast tego siedzimy i główkujemy – Czemu przyciągnąłem kogoś, żeby opowiadał mi te wszystkie okropne rzeczy? [uczestnicy chichoczą]

I nawet wierzymy, że to jest uzasadnione. Ale gdy się obudzisz, zobaczysz, że to kompletny obłęd. Specjalnie formułuję to w taki sposób, żebyście zrozumieli tę paranoję.

Wiecie kto nigdy nie pyta – Dlaczego to przyciągnąłem?

Pan.

Bóg.

Ty.

Źródło wszystkiego, co istnieje nigdy nie pyta – A czemóż to przyciągnąłem?

Stworzyłem systemy słoneczne… pojedynczym oddechem. Stworzyłem gwiazdy i niebo. A teraz… dlaczego przyciągam te doświadczenia? – [Matt kręci głową].  Niech no przejrzę te zwoje. Czy umieściłem to w swoich planach? Dlaczego to przyciągam? Jestem Bogiem.

Widzicie? To brzmi niedorzecznie, prawda? Powinno tak brzmieć. Bo rzeczywistość jest taka – nie możemy kochać innych ludzi będących w swoich podróżach, dopóki nie pokochamy siebie w swojej podróży. Informacja zwrotna od innych mówi ci tylko, na co są otwarci. Jak już mówiłem, wskazówką czy ktoś jest otwarty, żeby cię wpuścić, albo choćby nawiązać z tobą kontakt jest… skąd wiesz czy ktoś ma wystarczająco miejsca w swojej świadomości, żeby nawiązać z tobą kontakt? Jej czy jego twarz ci to powie. Spójrz na twarz tej osoby!

Innym sposobem, żebyś rozpoznał czy ludzie mają w sobie dość przestrzeni, żeby zainteresować się czymś innym niż sobą jest to, że zadają ci pytania. A ich pytanie powie ci dokładnie na co są otwarci.

Często podchodzimy do ludzi, nie patrząc na informację zwrotną wypisaną na ich twarzy, wchodzimy w to doświadczenie i projektujemy na nich wszystko to, co chcemy, by w nas uznali i potwierdzili. A tak naprawdę nie wiemy czy w swojej podróży mają przestrzeń, żeby nas do siebie dopuścić, dopóki nie zadadzą nam pytania.

Czyż nie byłoby ciekawe w rozmowie z drugim człowiekiem, gdyby twoim zadaniem było tylko być zainteresowanym jego życiem, a mówić o sobie jedynie wtedy, gdy zostaniesz zapytany i podać tylko dokładnie te informacje, których dotyczy pytanie. Interesujące, prawda? Zamiast zagrywać tymi wszystkimi „chwytami marketingowymi”, co przecież wszyscy robimy. Znacie te „chwyty” – to są te ogólne rzeczy, które mówisz do każdej spotkanej osoby. I które z czasem stają się podkolorowane albo uproszczone.

Co by się stało, gdybyś po prostu podszedł do kogoś i powiedział – Cześć, jeśli jesteś na to otwarty, chciałbym cię lepiej poznać i czegoś się o tobie dowiedzieć. To takie miłe. I po prostu kibicujesz jego podróży, a mówisz o sobie tylko wtedy, gdy zostaniesz zapytany. Gdy padnie pytanie, powie ci ono, jakie dokładnie informacje ten ktoś jest gotowy przyjąć. Nie byłoby to ciekawe?

Odkryłem to… przypadkiem… często natrafiam na różne rzeczy, zanim ich nauczam i zawsze, zawsze sprawdzam je w życiu… w takich jakby ‘eksperymentach towarzyskich’. Pomyślałem sobie, co by się stało, gdybym mówił ludziom o sobie tylko wtedy, gdy mnie o to pytają. Jeżeli nie zadają pytań, to tylko im kibicuję. A jeśli nigdy nie spytają mnie o nic co mnie dotyczy, po prostu będę nadal ich słuchał i kibicował. Jakbym robił z kimś wywiad.

Wiele lat temu, gdy to odkryłem, obudziłem się także z tych „towarzyskich opinii” w stylu – Jestem nimi zainteresowany. A czy oni będą zainteresowani mną? Halo! Jestem bardzo fascynującą osobą! Nie chcesz mi zadać paru pytań? Nie mogę się doczekać, żeby ci odpowiedzieć. Halo, tu jestem… ciekawa postać…. [Matt mówi kokietująco, publiczność się śmieje] Tylko mnie spytaj!

Zamiast tego, uświadamiasz sobie, że jesteś w czyimś życiu, żeby wspierać go w jego podróży. Nie żeby dawać mu rady. Żeby go kochać i pokazywać swoim zachowaniem, że zasługuje na więcej miłości, nie na mniej. Słuchać o tym, co się dzieje i wnosić entuzjazm do tego, co wydarza się w jego życiu. Żeby przypominać innym, że być może, sposób w jaki patrzą na swoje życie nie wygląda jak… niewyczerpany strumień darów. Że tylko po to jesteś w ich życiu, aby tak ich traktować i celebrować, żeby zdali sobie sprawę, na jak dużo więcej miłości zasługują i ile jest w nich wartości, której jeszcze nie odkryli.

A jeśli kończy się rozmowa, w której byłeś całkowicie zainteresowany drugim człowiekiem, a on nie dał ci grama uwagi i to cię boli albo smuci, to… ta część ciebie zasługuje na więcej miłości, nie na mniej.

Albo może prowadzisz rozmowę, która najwyraźniej nie idzie dobrze… to pomaga ci tylko nauczyć się czegoś na następny raz. Może powinieneś był spojrzeć na twarz swojego rozmówcy. Nie przyjrzałem się jego twarzy. Nie popatrzyłem, czy jest gotowy na kontakt. Zupełnie zignorowałem jego twarz…. Bo twarz mówi wszystko. Bliska uśmiechu – ten ktoś będzie otwarty. Daleko jej do uśmiechu – hmm, to będzie… loteria.  Ale jeśli chcesz spojrzeć na kogoś, kto marszczy brwi albo jest zmrożony w apatii i jednak… zaryzykować… no cóż, twoja wola. [publiczność chichocze]

To tak, jakbyś spacerował po lesie, zobaczył wilka i pomyślał – Chciałbym go pogłaskać. [śmiech publiczności]. No cóż, możesz spróbować. Możesz spróbować. Jeśli chcesz.

Życie daje nam bardzo jasne i oczywiste znaki. Tylko musimy być na nie otwarci. Tym, co przeszkadza uszanować te znaki, jest nasze podejście – Och, może i nie są otwarci, żeby mnie dopuścić, ale jestem bardziej zainteresowany tym, czego JA od nich potrzebuję, z powodu miłości, której sam sobie nie daję.  I w ten sposób dochodzi do nieporozumień, z partnerami, z krewnymi… Mamy tę myśl, projekcję, która mówi – Zawsze jestem na nich otwarty, a więc to znaczy, że oni powinni być otwarci na mnie. No dobrze… „tańczący z wilkami”… [uczestnicy chichoczą], proszę bardzo…

Gdybym był wilkiem, to byłbym milutki i grzeczny, więc podejdę i pogłaszczę go, bo tak bym się zachował, jakbym był wilkiem. No dobrzeee… [publiczność się śmieje]

[Julie Dittmar odzywa się zza kamery] – W rzeczywistości, byłam z tobą, gdy głaskałeś wilka. Ten… ochroniarz w Whole Foods (sieć marketów ze świeżą, organiczną żywnością – przyp. tłum.)  w Portland, kiedy byliśmy tam pewnego razu. Był „łuuu”…
[Matt] –  A tak… no tak.
[Julie] – Więc, korzystając z intuicji, gdy widzisz taką groźną twarz…
[Matt] – Racja, możesz być ‘zaklinaczem wilków’ [publiczność się śmieje]. Ja jestem dobrym zaklinaczem wilków.
[Julie] – Ponieważ świadomie postanowiłeś iść prosto w…
[Matt] – Tak, wszedłem bez wahania.
[Julie] – W jego pole energii…
[Matt] – Tak, wszedłem prosto w jego pole energii.
[Ktoś z uczestników] – Masz wciąż obie ręce? – [Matt pokazuje obie dłonie, przebierając palcami].

Właśnie tak to robimy. Wchodzimy prosto w czyjeś pole energii… umiejętnie. Jeśli wiesz jak to zrobić, bo to jest sztuka. Ale na początku… przestrzegaj zasad. Masz tylko dziesięć palców. W przeciwnym razie będziesz żywym dowodem, że … nie wszystkie wilki są miłe! [wszyscy się śmieją] Nie wszystkie wilki są miłe. Gdzie się podziały moje palce? – [Matt pokazuje tylko dwa palce].

[wszyscy chichoczą]

Wiecie co jeszcze jest zabawne? Chodzi o to, że natura pokazuje nam rzeczywistość samą sobą. W naturze wszyscy zawsze działają w harmonii ze sobą, nawet kiedy wydaje się, że jedno zwierzę przeciwstawia się drugiemu. Wszystko jest częścią jednego wielkiego cyklu. Pomyśl na przykład o wiewiórce. Wiewiórka w swoim naturalnym otoczeniu przelicza te swoje orzechy… czy co tam ona robi. Nagle, pojawia się jakieś inne zwierzę, wiewiórka się odwraca i… w ułamku sekundy, wiecie… czy mam zastygnąć w bezruchu i udawać, że to co na mnie patrzy mnie nie widzi? Co, swoją drogą, nie jest najbardziej pomocną strategią. [uczestnicy chichoczą]. Prawda?  Zostałam dostrzeżona, ale jeśli zastygnę w bezruchu, to pewnie będę niewidzialna. Komiczne. Albo, czasem, wiewiórka musi się stać małym łobuziakiem i stoczyć małą bójkę z innym zwierzątkiem. Ale po tym wszystkim co powiedziała i zrobiła, jedno czego wiewiórka NIE ROBI, to nie wraca do swojego siedliska, nie udaje się do swojego świętego wiewiórczego ołtarza, nie patrzy na obraz „wiewiórczego guru”, którym jest jakaś inna wiewiórka nosząca na szyi sznur mala i nie mówi –  Och, wiewiórko guru, byłam tak poruszona emocjonalnie… powinnam była być bardziej kochająca! [śmiech uczestników] Och, co muszę zrobić, żeby się stać bardziej kochającą wiewiórką? Jestem tak emocjonalnie przywiązana do mojego… terytorium.  Och wiewiórko guru, tak mnie poniosło moje małe wiewiórcze ego…

Nie, ona tak nie robi. A jednak my tak robimy. Dlaczego to robimy?

[Julie zza kamery] – Bo jesteśmy wariaci!

[wszyscy wybuchają gromkim śmiechem, klaszczą, ponieważ Julie użyła słowa „nuts”, które w języku angielskim oznacza wariata, ale też… orzechy J]

Tak! Bo jesteśmy wariaci (orzeszki)! To było super! O, tak, to było dobre. Właśnie dlatego to robimy! A więc mamy świadomość, mamy wolność, żeby rozważyć wiele różnych możliwości, ale wchodzimy w ten dziwaczny paradoks, gdzie mówimy – Powinienem czuć się i być taki sam przez cały czas, albo staram się nie czuć w pewien sposób przez cały czas…, zamiast powiedzieć – Jeśli nie czuję się dobrze przez cały czas, to ten, który nie czuje się dobrze zasługuje, żeby go kochać.

Jeżeli stale doświadczam rozmaitych uczuć i żadne z nich nie jest tym, co chciałbym odczuwać – to właśnie ta część mnie zasługuje na więcej miłości, nie na mniej.  I dzięki temu „rozplątujemy” te duchowe osądy, a tym samym przestajemy myśleć, że duchowa ewolucja polega na byciu takimi mistycznymi robotami, które tak samo się zachowują, tak samo wyglądają i w ten sam sposób mówią. Bo jeżeli żyjesz w świecie, w którym każdy powinien zachowywać się w taki sam sposób, to znaczy, że jeden robot koryguje drugiego.

Wszyscy jesteśmy miłością, wyrażając przeróżne oblicza miłości. Od miłości bezwzględnej, rozwścieczonej, przez tę najbardziej bezkompromisową, po miłość najczulszą i delikatną.

WSZYSTKO JEST MIŁOŚCIĄ W DZIAŁANIU.

Możesz próbować panować nad sobą i wprowadzić się w preferowany stan wibracyjny… jakbyś któregoś dnia miał się w końcu stać najbardziej promienną, świetlistą istotą jaka kiedykolwiek chodziła po tej ziemi. I może ktoś cię spyta – Jak stałeś się osobą o tak wysokich wibracjach?

No wiesz, zmusiłem się do poddania. [uczestnicy chichoczą]. Gdy nikt nie patrzył, lałem i biczowałem siebie, aż w końcu się zmieniłem.  Ty też tak możesz zrobić. [chichot widowni]

Czy to zadziała? Nie sądzę…

Co robiłem, żeby uzyskać taką wysoką wibrację? Zawstydzałem siebie… ale nazywałem to medytacją [śmiech]

ZASŁUGUJESZ NA WIĘCEJ MIŁOŚCI, NIE NA MNIEJ.

W praktyce „kochania tego, co jest” przekonasz się, że cokolwiek czujesz, robisz, myślisz czy wybierasz daje ci okazję do uznania, że wszystko jest Boską Wolą, poprzez kochanie i objęcie wszystkiego, co pojawia się w twojej świadomości.

Pamiętajcie, że docieramy do miłości, dając sobie pozwolenie na bycie „nie-miłością” tak często jak chcemy.

Kiedyś prowadziłem pewien dialog i moja rozmówczyni powiedziała – Nie chcę być kochająca!

Proszę bardzo, nie bądź. Proszę, nie bądź kochająca.

Ale jeśli nie będę kochająca, to będę niemiła.

Pokaż mi to – powiedziałem – bądź dla mnie niemiła. Chcę to zobaczyć. Bądź niemiła.

– Dlaczego chcesz to zobaczyć? – spytała.

Odparłem – ponieważ nie sądzę, żebyś potrafiła to zrobić. Bądź dla mnie niemiła. Przez pięć minut, po prostu bądź taka, jak jesteś i przestań przepraszać.

Uczucie, którego doświadczała w ciele było dużo bliższe miłości, niż wtedy, gdy używała tych wszystkich „powinnam”.

W przeciwnym razie przeżywasz w kółko swój „dzień świstaka”, gdzie każdego dnia budzisz się z myślą – Powinienem być bardziej kochający. Powinienem być bardziej kochający. Jednak kiedy masz prawo, żeby nie być wcale ale to wcale kochającym, wtedy można WYBRAĆ MIŁOŚĆ. Ale jeśli nie jest w porządku być czymś innym niż miłość – nigdy do niej nie dotrzesz. Rozumiesz? To fascynujące, gdy zdajesz sobie z tego sprawę. To naprawdę fascynujące!

Oczywiście, jak już wspomniałem, pojawia się lęk, że jeśli nie będę kochający, to będę ranił innych ludzi. Ale gdy dasz sobie to pozwolenie, nigdy się tak nie stanie.

Mając pozwolenie na bycie nie-miłością pamiętaj, że kiedy inni ludzie nie są dla ciebie kochający, to nie chodzi o ciebie, chodzi o ich podróż, o to co mają na głowie. Po prostu zapomniałeś przyjrzeć się ich twarzom i próbujesz „tańczyć z wilkami”. [śmiech publiczności].

Zdaj sobie sprawę pod jaką presją żyją dziś ludzie. Jeżeli jakaś piosenka ładuje się na twój smartfon dłużej niż pięć sekund… to czas wszczynać wojnę. [uczestnicy chichoczą]

Jeżeli zamieściłeś na Facebooku naprawdę piękny komentarz pod czyimś postem, ale więcej „polubień” dostał inny komentarz, który nie był aż tak serdeczny jak twój….  Oo, ktoś za to zapłaci! Co jest? Dlaczego to oni dostali te wszystkie lajki? Spójrz, co ja napisałem!!! [publiczność się śmieje]

Myślisz, że ludzie mają przestrzeń, żeby być otwartymi na dawanie ci miłości, której tak oczekujesz, i którą tylko ty sam możesz sobie dać? No, proszę cię… W dzisiejszych czasach nie trzeba wiele, żeby kogoś zdenerwować. Żyjemy w świecie, gdzie ludzie budzą się w rekordowym tempie – i równocześnie – niewiele trzeba, żeby doprowadzić kogoś do białej gorączki. Zauważyliście to? Wiecie dlaczego ten boski świat zachowuje się tak niepoczytalnie? Ponieważ Wszechświat mówi ci w ten sposób – Widząc jak łatwo można doprowadzić ludzi do wściekłości, zdasz sobie sprawę, że oni nie mają miejsca na to, żeby dawać ci to, czym możesz obdarzyć się tylko sam.  Może to ty powinieneś być tym, kto da ci to czego potrzebujesz, bo inni ludzie tego nie mają.  Nie mają tego nawet dla siebie. I nikogo tu nie poniżam, po prostu mówię, żebyś przez moment przyjrzał się światu.

Równowaga polega na tym – bądź świadomy jak teraz wygląda świat i miej dla siebie współczucie, dzięki czemu nie sprawisz sobie zawodu i nie będziesz tworzył tych wyolbrzymionych oczekiwań na temat ludzi.

Każdy z nas jest w bardzo zaawansowanej duchowej podróży. Jesteśmy w swoich bardzo zaawansowanych podróżach duchowych, odgrywając równocześnie role pracodawcy, współpracownika, rodzica, kochanka. Mamy mnóstwo spraw na głowie.

TYM SAMYM ZASŁUGUJEMY NA WIĘCEJ MIŁOŚCI, NIE NA MNIEJ.

I bez względu na to jak bardzo się starasz, nie będziesz się czuł tak samo przez cały czas. To nie ma tak być. Nie jesteś kosmicznym robotem z automatyczną skrzynią biegów. Jesteś… jesteś mistycznym sportowym autem z drążkiem do zmiany biegów w pięciobiegowej skrzyni… wiesz, co mam na myśli. Czasami jedziesz z taką prędkością, czasem z inną, masz swoją skalę. To jest celowe. Zatem świętuj swój zakres. A jeśli są w tobie rzeczy, których nie możesz zmienić, niezależnie jak bardzo się nad sobą znęcasz, no cóż… nazwij je talentami. [śmiech publiczności]

Och, ależ mnie to wkurzyło! To jest dopiero talent. Czy powinienem umieścić go w swoim CV? Czy jest jakaś firma, która chciałaby mi płacić za to, że się wkurzam? Bo może właśnie szukają kogoś takiego jak ja.

Kiedy rzeczy nie układają się po mojej myśli, zastanawiam się dlaczego to przyciągnąłem. Jestem w tym bardzo dobry. Jestem mistrzem w duchowym osądzaniu!

To znaczy… jeśli jesteś w czymś mistrzem, to równie dobrze możesz się do tego przyznać. Jeśli potrafisz objąć i celebrować te rzeczy, które w sobie osądzasz, to jest najprostsza droga, żeby się od nich uwolnić.

Jeżeli twój umysł chce w kółko myśleć i myśleć, i myśleć, pogratuluj mu – Jesteś takim niesamowitym umysłem. Jesteś w tym taki dobry. Kocham cię, piękny umyśle. To dużo bardziej postępowe i dużo bardziej zaawansowane duchowo, niż połowa tych rzeczy, w które kazano nam wierzyć albo nauczono nas robić.

Poza tym, gdybyś wiedział, że twój umysł jest manifestacją Boskości, wtedy nie byłby czymś, co pozostaje w dysharmonii z Boską Wolą… byłby wyrazem Boskiej Woli. I, co ci mówi twój umysł? Zauważ, na przykład próbujesz medytować, a twój umysł jest rozbiegany, głośny. Mówi ci w ten sposób, że to akurat nie jest dobry czas na medytację. Gdyby był czas na medytowanie, twój umysł siedziałby cicho. Jeżeli jest głośny, może to nie czas na medytację… czy to nie jest bardziej logiczne? Twój umysł ma swoją mądrość, a my go oceniamy, jakby był problemem, jakbyśmy mieli w głowie jakiegoś chochlika.

Wszystko dzieje się w najbardziej odpowiednim momencie. Kiedy jest czas na medytację, ona po prostu się wydarzy. Gdy jest czas, żebyś się złościł – nie będziesz w stanie temu zapobiec. A potem będziesz się zachowywał, jakbyś zrobił coś złego i w skrytości ducha będziesz znów ranił się słowami…

… albo… możesz przyłączyć się do tego światowego ruchu zwanego „Rewolucją Miłości”, odłożyć na bok to, co myślisz albo czego nie myślisz o innych ludziach i powiedzieć sobie – Właśnie! Zasługuję na więcej miłości, nie na mniej!

To jest prawdziwa droga, żeby zrezygnować ze swojej walki. Nie przestajesz walczyć – ZACZYNASZ KOCHAĆ. A kiedy zaczniesz kochać, w końcu zapomnisz, jak się walczy. A potem… zaczniesz widzieć, że ci wszyscy ludzie, którzy z tobą walczą, biją się tylko o swoją własną pełną miłości uwagę, której sami sobie nie dają. I nagle okazuje się, że nikt z tobą nie walczy. Ludzie po prostu walczą sami ze sobą, w twojej obecności.

Bardzo pouczające.

To jest tak pouczające, że któregoś dnia zdasz sobie sprawę – ludzie będą ci patrzeć prosto w oczy i bez względu na to, co ktoś powie, patrząc w twoją stronę, nie będzie to dotyczyło ciebie, tego kim myślisz, że jesteś. Oni komunikują się z tobą, żebyś mógł poczuć i poznać smak ich podróży. Nie odnoś tego do siebie. W pewnym momencie, nie będziesz w stanie traktować życia osobiście, nawet gdybyś próbował.

To nie tak, że przestaniesz brać życie do siebie, tylko spontanicznie staniesz się niezdolny do tego, żeby traktować wszystko, jakby chodziło o ciebie. To zdumiewające. A gdy tak się stanie, aż trudno ci będzie w to uwierzyć. Będziesz próbował brać życie do siebie i nie będziesz potrafił. Nie będziesz w stanie tego robić. To będzie… jak ekscytacja. Tak było ze mną wiele lat temu, gdy pierwszy raz to się wydarzyło. Byłem zafascynowany swoją spontaniczną niezdolnością do brania życia do siebie – to się stało dosłownie w ciągu jednej nocy. Obudziłem się któregoś dnia i ni stąd ni zowąd, nic już nie było związane ze mną. I to nie było tak, jakbym się tego nauczył i starał się to pielęgnować, zapisać na karteczce samoprzylepnej i wiecie… przyłączyć się do jakiegoś kultu pt. „Tu już nie chodzi o mnie”. Nie, to nie tak. Po prostu, którego ranka obudziłem się z tym głębokim zrozumieniem, że nie wiem dlaczego, ale nic nie dotyczy MNIE. Ktoś coś do mnie mówił, a ja widziałem tylko, gdzie ta osoba jest w swojej własnej podróży – nie miałem żadnego poczucia, że to ma cokolwiek wspólnego ze mną. A jedyna rzecz, która ma cokolwiek ze mną wspólnego i mówi, gdzie jestem w swojej podróży, to to jak podchodzę do innych ludzi.

I życie staje się niewiarygodnie proste.

Nie będziesz się czuł jednakowo przez cały czas, ale możesz objąć, kochać i szanować tego, który czuje się tak a nie inaczej. I to jest brama twojego zbawienia – jedno „kocham cię” na raz.

To tu znajdujemy zdrowy rozsądek.

To tu znajdujemy sprawiedliwość.

To tu znajdujemy spokój.

To tu znajdujemy prawdę.

Na koniec, żeby podsumować to, czego się dziś nauczyliśmy, opowiem wam krótką historyjkę.

Pewnego razu… było sobie duchowe ego jadące samochodem z oświeconym buddą siedzącym na miejscu pasażera. Duchowe ego starało się być bardzo uważne, żeby pokazać, jak bardzo ma rozwiniętą świadomość.

Może włączymy płytę? … mam właśnie ustawioną muzykę relaksacyjną Devy Premal.

Budda siedzi nieporuszony i milczy.

Nagle z bocznej drogi wyjechał samochód i niemal w nich uderzył.  Duchowe ego, zachowując kamienny spokój, powiedziało:

Wybaczam im, bo nie wiedzą co czynią.

Na co budda przechylił się w stronę kierownicy i nacisnął klakson. Duchowe ego spojrzało zaskoczone.

Dlaczego to zrobiłeś?

A budda odpowiedział – Bo tak się robi, kiedy ktoś jest dupkiem.

Rzeczy nie są takie, jak ci się wydaje. Nie możesz patrzeć na ludzkie zachowania i myśleć, że znasz ich świadomość. Bo… bo oświecony budda jest tak wyzwolony… że jeśli nie poznałeś częstotliwości, jeśli nie poznałeś… energii w czyjejś świadomości, tylko patrzysz na zachowanie tej osoby, mógłbyś pomyśleć – nie mając pojęcia jak bardzo jest już zaawansowana – że masz przed sobą kogoś, kto nawet nie zaczął jeszcze swojej podróży. Nie rozpoznałbyś mistrza, który po prostu bawi się formą, tańcząc swój radosny taniec wyzwolenia.

To dlatego, kiedy spotykamy się tak jak dziś, nie chodzi o to, żeby „och, musisz użyć najbardziej odpowiednich słów”, albo „nie mogę wypowiedzieć tego słowa”. My nie gramy w tę grę. [Matt odnosi się do drugiej części spotkania, gdy po wykładzie jest czas na pytania od uczestników] Mów co tylko chcesz. Mów jak chcesz. To nie jest tak, że wypowiesz jakieś słowo i wykreujesz tragedię. Życie tak nie działa. Używaj słów jakich chcesz, poważnie.

To, czego wymaga ta podróż to szczerość. Po prostu bądź ze sobą szczery.

Bo kiedy jesteś ze sobą szczery, w ten sposób zaczynasz sobie uświadamiać  –

MÓJ BOŻE, W TAKIEJ CHWILI JAK TA, ZASŁUGUJĘ NA WIĘCEJ MIŁOŚCI, NIE NA MNIEJ…


Wykład 2

Najważniejsza duchowa decyzja


Seattle, OR, opublikowany  2 maja 2016 roku

Porozmawiajmy dzisiaj o najważniejszej duchowej decyzji, jaką możesz podejmować każdego dnia swojego życia. Co dosłownie – jeśli sprowadzić do najprostszego kontekstu wszystko, czym się dziś z tobą podzielę – stanie się najważniejszą decyzją, jaką możesz podjąć, niezależnie od tego, na jakim etapie w swojej podróży duchowej aktualnie jesteś. Nawet jeśli w pełni zdałeś sobie sprawę z tego, kim jesteś i uświadomiłeś sobie, że jesteś boskością, która przyjęła formę, to i tak ta najważniejsza duchowa decyzja wciąż pozostaje do podjęcia.

Różnica pomiędzy zestrojeniem z boskością, a zestrojeniem z ego, zależy w całości od tej najważniejszej duchowej decyzji i o tym teraz porozmawiamy. Ale zanim przejdziemy do sedna sprawy, chcę powiedzieć o czymś, co być może znacie z własnego życia, tyle że odniosę się do tego z bardziej duchowej perspektywy.

Chcę pomówić o tym, czym jest stres?

Nie wiem, czy kiedykolwiek tego doświadczyliście … stressss – [żartuje Matt].

Istnieje duże nieporozumienie dotyczące tego, czym jest stres.

Większość ludzi… powiem inaczej…  kiedy jesteś w ego, przed swoim najgłębszym przebudzeniem i integracją, stres postrzegany jest jako „to, co czuję z powodu tego, co robią inni ludzie”. A to jest definicja bycia ofiarą. Bycie ofiarą jest przekonaniem, że czuję się tak a nie inaczej z powodu zachowań innych ludzi. Czułbym się lepiej, gdyby nie zachowanie danej osoby… czułbym się lepiej, gdyby czegoś tam nie robiła. Poczucie bycia ofiarą jest palcem wskazującym na winnych. Jest przekonaniem, że stres wynika z tego jacy są inni ludzie. A kiedy wierzysz, że ten stres jest z powodu innych ludzi, nie jesteś zestrojony ze swoją wrodzoną duchową wolnością, ponieważ nie możesz być wolny, jeżeli twoje doświadczenie powodowane jest przez innych ludzi. Zatem, gdy jesteśmy w ego, myślimy, że stres wywołuje to, co robią inni ludzie… lub okoliczności, na które nie mam wpływu. Albo, gdybym… gdybym był w lepszym miejscu, z lepszymi ludźmi, byłbym mniej zestresowany. Brzmi znajomo?

Może to nie chodzi o was… może o kogoś, kogo znacie. Albo widzieliście to w telewizji…

Stres nie jest tym, co czujesz na podstawie tego, co robią inni ludzie. Czym więc jest stres? Jest wyraźną wskazówką mówiącą o tym, czy w danej chwili jesteś zestrojony z wolą boskości czy z wolą ego.

Zacznijmy od gruntownego wyjaśnienia – żaden stres nie jest spowodowany okolicznościami, w jakich się znajdujesz czy ludźmi, którzy cię otaczają. Jest tylko i wyłącznie przypomnieniem, że to, jak mało czy jak wiele stresu odczuwasz pokazuje ci na ile jesteś zakorzeniony w ego lub zestrojony z Wszechświatem, którym, tak się składa, sam jesteś. Rozumiecie?

To właśnie jest jeden z pierwszych decydujących momentów wzięcia odpowiedzialności za siebie na duchowej ścieżce.

Ponieważ istnieje tak wielu ludzi – i mówię to z szacunkiem… ponieważ moją życiową pasją jest służenie ewolucji każdej duszy – rozumiem i potrafię się wczuć w każdy rodzaj podróży, których doświadczaliśmy, i które nadal będziemy przeżywać. Wiem, jak łatwo jest powiedzieć, że gdybym pracował w innym środowisku… gdyby otaczali mnie inni ludzie… gdybym żył w innym kraju… jest tak dużo tych „gdyby”… gdyby na moim koncie było więcej zer po drugiej stronie przecinka… [publiczność chichocze]. A tak przy okazji, to ważne – [Matt też chichocze].

Tak łatwo jest powiedzieć – gdyby moje okoliczności były inne, byłbym bardziej spokojny, bardziej spełniony i mniej zestresowany. Jednak… często tego nie rozumiemy, więc może pora, żeby to porządnie wyjaśnić – w każdej chwili, gdy odczuwasz stres, Wszechświat przypomina ci, że jesteś w tym momencie zestrojony z energią ego, a kiedy jesteś zestrojony z energią ego, niezależnie od tego, jak bardzo będziesz się starał, większość twoich wysiłków będzie niesatysfakcjonująca, nie dająca ci spełnienia, będzie cię wyczerpywać. A nawet jeśli wynik będzie taki jak oczekiwałeś, rzadko cię usatysfakcjonuje, ponieważ prawdziwy plon życia niekoniecznie wiąże się z tym, jak ciężko pracujesz, ale odzwierciedla energię, którą zakotwiczasz i emanujesz. Tak więc, w chwili stresu, Życie mówi do ciebie – Nie  jesteś  całkiem zestrojony z właściwą energią wewnątrz siebie.

Więc jeśli się nauczymy, jak kotwiczyć i zestrajać z boską wolą, to w chwili, gdy dokonamy tego wewnętrznego dopasowania, wszystkie decyzje, jakie odtąd podejmiemy, będą tworzyć życie pełne inspiracji, większej obfitości i prosperity, życie lepszego zdrowia i pełni.

To niekoniecznie oznacza, że jeśli doświadczasz stresu i chaosu, albo – powiem nawet tak – jeśli doświadczasz braku obfitości czy braku zdrowia, to jest to jakiś rodzaj odpłaty czy kary, ponieważ są ludzie, którzy mając do czynienia z chorobą, wcale nie są tym zestresowani. Kluczem do ego lub boskiej woli jest tak naprawdę kwestia stresu. Istnieją ludzie, którzy nie doświadczają wielkiej obfitości i nie są tym zestresowani. Ponieważ czasami w swojej fabule życia masz doświadczyć pewnej dawki choroby, braku dostatku, a potem, w innej części swojej sztuki to wszystko zamienia się w sytuację „długo i szczęśliwie”. Tak czy owak, w im większym stopniu jesteś zestrojony z Wszechświatem, tym bardziej te rzeczy i tak się zmieniają na lepsze.

Zatem, jeśli chcemy siebie uzdrowić, zmienić swoje okoliczności czy po prostu nauczyć sprowadzać do swojego życia najwyższe wsparcie energii sił witalnych Wszechświata, to przekonamy się dzisiaj, że najważniejszą duchową decyzją jest zestrojenie się ze światłem i wolą Wszechświata na początku naszego dnia i podczas każdego naszego działania. A gdy już umiemy to zrobić, pierwszą rzeczą jaką zaczniesz zauważać, będzie to, że będziesz w stanie przebywać w stresującym środowisku i nie wywoła to w tobie stresu. Ponieważ twój stres jest znakiem, że nie jesteś połączony ze swoją najwyższą wolą. To bardzo ważne, to podstawowe. Bo tak łatwo jest myśleć, CI ludzie… TA osoba… TAMTA sytuacja… TEN szef.

A jak nie będziesz mógł znaleźć winowajców w tym życiu… stara, dobra duchowa podróż podpowie ci, żebyś rozejrzał się po poprzednich wcieleniach. Moje życie jest teraz w porządku, ale w przeszłym życiu… oj, nazbierało mi się niezapłaconych mandatów i jestem w stresie, no wiesz, bo to i tamto przytrafiło mi się w średniowieczu. To straszne… straszne. [publiczność się śmieje].

Najważniejsza duchowa decyzja jest wyborem, żeby zestroić się z wolą Wszechświata.

Przeprowadzę was przez to krok po kroku, i pokażę jaką to ma moc. Ale pierwszym stopniem tej nauki jest wyjaśnienie – autentycznie i na głębokim, podstawowym poziomie – o co chodzi w odpowiedzialności za stres. To znaczy – kiedy jesteś nieświadomie zestresowany, reakcją jest zawsze wskazanie na kogoś innego, pokazanie go palcem, obwinianie, branie odwetu – albo się wydzieramy albo zamykamy, ponieważ osoba, która została sprowadzona ręką Wszechświata, żeby przypomnieć ci, że nie jesteś zestrojony tak, jak mógłbyś być, jest tym, kto zostaje obwiniony za twój stres. Już dłużej nie musimy tak robić. To nie pomaga.

Kiedy jesteś zestrojony z Wszechświatem, nie ma stresu – w naturalny sposób jesteś spokojny, w pełni ufasz najwyższej woli boskiej doskonałości. Jesteś otwarty na to, co pojawia się na twojej drodze, jesteś gotowy aktywnie uczestniczyć w życiu i nie starasz się go kontrolować.

Zaspokaja cię mniej i nie pragniesz desperacko więcej. Kiedy jesteś zestrojony z wolą ego, czujesz się niezaspokojony. Nie jesteś zainteresowany. W niektórych przypadkach, nie masz żadnej pasji.

Trzymasz się niechęci i urazy. Traktujesz życie bardzo osobiście. Życie staje się stresujące, chaotyczne i bolesne. Bez względu na to, jak ciężko pracujesz, ono nigdy nie daje ci tego, co byś chciał. A to tylko… to tylko sposób Życia, żeby ci powiedzieć – Jeśli zdajesz sobie sprawę z tego, jak bardzo jesteś zestresowany, zatrzymaj się, przestań robić, to co robisz i podejmij najważniejszą duchową decyzję tego dnia – zestrój się z wolą Wszechświata.

Zestrojenie się z wolą Wszechświata jest dosłownie cichym lub głośnym poproszeniem, żeby Wszechświat działał przez ciebie i wykonał w twoim imieniu to, czego ty sam nie możesz lub nie potrafisz zrobić.

Zanim to zrobimy, to znaczy zanim będziecie powtarzać coś za mną, chcę najpierw podzielić się z wami, dlaczego to jest takie ważne i to prawdopodobnie pomoże wam lepiej zrozumieć.

Nawet jeśli chodzi o duchowe przebudzenie, istnieje męska wersja przebudzenia i jego kobiecy odpowiednik – o czym wielu ludzi nie ma zielonego pojęcia. Większość tego, co nazywaliśmy duchowym przebudzeniem w starym paradygmacie, było męską wersją przebudzenia. Ta męska wersja przebudzenia brzmi: istnieje jedno – co jest prawdą – istnieje jedno, my jesteśmy jednym.

Jesteśmy jednym. To bardzo męskie. Zajmuję stanowisko.. istnieje jedno. Będę korygował i tego bronił… bardzo męskie.

Ja jestem tym jednym… bardzo męskie.

I jeśli nie zintegrowałeś w sobie boskiego żeńskiego odpowiednika, takie stwierdzenie o jedności nic nie oznacza. Nie wiem czy to zauważyliście. To coś w stylu.. „twój samochód będzie gotowy za 45 minut”.

Istnieje tu tylko jeden, ja jestem tym jednym! [Matt mówi zabawnym głosem] [publiczność chichocze].

No cóż, w takim razie ten jeden będzie musiał pójść do poczekalni i posiedzieć tam 45 minut, ponieważ twój, no wiesz, twój samochód potrzebuje więcej czasu. [publiczność się śmieje]

To takie zabawne, kiedy, nie mając kobiecego odpowiednika duchowego urzeczywistnienia, zachowujesz się jako ten męski znawca jedności. I reagujesz na różne rzeczy w stylu „wszystko jest jednością”…  i nic z tego nie wynika.

Istnieje tylko jeden, wiesz? Tylko jeden, nie dwa, tylko jeden. [publiczność chichocze]

Jaki więc jest boski, kobiecy odpowiednik przebudzenia?

Owszem, istnieje jedno, wszyscy jesteśmy jednym w swoim rdzeniu i również wszyscy jesteśmy różni jako jednostki. Nie jesteśmy tą samą osobą, jesteśmy jedną esencją, jesteśmy tym samym światłem i wszyscy jesteśmy różnymi suwerennymi duszami wyrażającymi rozmaite, unikalne aspekty jedności. Rzecz więc w tym, że wewnątrz jedności istnieją nieskończone aspekty i przejawy jedności… i wszystkie te nieskończone aspekty wspólnie działają w grupowym spektaklu. Tak więc jest tylko jedno… ale w tym jednym istnieją nieskończone jego ekspresje i wszystkie one działają razem.

I w tym miejscu pojawia się nierównowaga. Ludzie nakręcają się na męską wersję przebudzenia – Jest tylko jedno… tylko jedno! Nie będę więcej jadł, ani spał, bo istnieje tylko jedno [Matt mówi przesadnie podekscytowanym tonem].

No tak, łatwo dać się temu ponieść. Ale wewnątrz tego jednego, wszystkie aspekty twojego jednego wiecznego istnienia współdziałają w symfonii, czy też zespole spektaklu. Jedno, w swojej najwyższej wibracji jako boskość. Boskość przywołuje boskość, żeby wprowadzić w życie boski plan. Więc nawet światło jedności wzywa światło jedności, by zrealizować wolę jedności. A co robi większość ludzi? Mówią, że są jednym i próbują sami odbywać swoją życiową podróż.

JESTEŚ WSZECHŚWIATEM… ALE NIE WCZEŚNIEJ, NIŻ PRZYWOŁASZ WSZECHŚWIAT, KTÓRYM JESTEŚ, ŻEBY DZIAŁAŁ PRZEZ CIEBIE. I to takie dziwne, że możesz być świadomy jedności i utknąć po męskiej stronie, nie integrując obu stron. W stylu – Jeśli już jestem jednym, to dlaczego miałbym wzywać to jedno, żeby przeze mnie działało? Ja już jestem tym jednym – widzicie, to jest DWÓCH… spryciarzy. [publiczność się śmieje]. To śmierdzi arogancją. Już jestem tym jednym, nie powinienem musieć przywoływać siebie. No cóż, powinieneś. [publiczność się śmieje]. Powinieneś. I będziesz. Bo wiesz co to robi? Uczy pokory duchowe ego. Ponieważ ego, niezależnie czy duchowe czy to codzienne, wiesz co próbuje robić?

Zrobię to wszystko samodzielnie!

Naprawdę? Naprawdę? Sam, sama to wszystko zrobisz? No, zobaczymy.

Zrobię to wszystko sam/sama…

Jedna z największych pokus, z którą ego wiąże swoją tożsamość – ponieważ zwykle tożsamość oznacza to, jak bardzo jesteśmy do czegoś przywiązani – nazywa się „moje”.

Dlatego pewnie słowo oznaczające iluzję – maya/maja – jest tak podobne do „moje”.

Maya zaczyna się od „moje”. Przywiązanie do mojego życia. To jest ten zaczep. Moje życie. Moje przeznaczenie. Moja ścieżka duchowa.

A przecież wszyscy mamy swoje boskie odpowiedniki, anioły, mistrzów. Wszystko to jest w naszym polu, gotowe nam służyć od początku do końca.

Och, jak możemy ci pomóc?

– Nie, nie. Zrobię to sam/sama. To moje.

Niektórzy z nas są na duchowej ścieżce, z determinacją dążąc do realizacji lub dojścia tak daleko jak to możliwe, ale ciągle się tym stresują, dlaczego? Bo stres jest wskazówką z czym jesteśmy zestrojeni. Tak więc możesz być na najbardziej ewolucyjnej, duchowej drodze i wciąż być zestrojonym z ego. To jest dopiero zagmatwane, co? Możesz być na najwyższej ścieżce duchowej zestrojony z niewłaściwą energią i twoja ścieżka duchowa, która zaczęła się jako podróż wytchnienia staje się jedną z rzeczy, która najbardziej cię stresuje. [publiczność się śmieje].

Zatem różnicę pomiędzy prawdziwym mistrzem duchowym, czy nawet rozwijającym się mistrzem, a duchowym ego określa to, czy ta osoba wzywa Wszechświat, żeby przez nią działał. I uświadomienie sobie, że jesteś Wszechświatem wcale nie zmienia faktu, że musisz przywoływać Wszechświat, żeby przez ciebie działał.

Gdy potrafisz to zrozumieć wtedy oba, męski i żeński, aspekty przebudzenia mogą się w tobie zintegrować. I to jest nie tylko przebudzony umysł, ale także przebudzone serce. Wtedy umysł i serce mogą się zjednoczyć, scalić w tobie, a to oznacza, że możesz być w pełni zintegrowanym, przebudzonym mistrzem w fizycznym ciele.

Oto dwa rodzaje nierównowagi w podróży duchowej: są ludzie, którzy przywołują Wszechświat, aby przez nich działał, ale sami nie są wystarczająco aktywni w podejmowaniu decyzji, żeby, tak naprawdę… pomóc Wszechświatowi działać przez nich. Mają podejście typu – Wszechświecie, proszę, przynieś mi rozwiązanie…i siedzą na kanapie, nic nie robiąc. Czasami więc, możemy wzywać Wszechświat, ale skłaniamy się ku myśleniu, że Wszechświat zrobi to wszystko dla nas, i że nie jesteśmy częścią tego działania, nie musimy w nim uczestniczyć. Z drugiej strony, czasem jesteśmy tak nakręceni, żeby uczestniczyć, że zapominamy wezwać Wszechświat, żeby przez nas działał, więc rzucamy się na coś, wytyczamy szlaki i, w rezultacie, jesteśmy wyczerpani.

Dlatego kompromis brzmi – tak, ty podejmujesz decyzje, ty prowadzisz i wygląda na to, że ty jesteś tym, który wszystko robi.

Jednak kiedy przywołujesz Wszechświat, żeby działał przez ciebie, od tego momentu wszystko, co, jak sądzisz, ty robisz, gwarantuje najwyższe zestrojenie energii, gwarantuje najlepszy rezultat, gwarantuje, że wejdziesz w każdą chwilę w jej najwyższej formie, gwarantuje, że przywołujesz najlepsze cechy każdej osoby, a ty będziesz miał gwarancję, że jesteś zestrojony z linią czasową twojego najwyższego przeznaczenia, nawet jeśli nie odpowiada to pragnieniom twojego ego.

Wiele razy ludzie to mylą i myślą – Och, będę zestrojony z właściwą energią, gdy dostanę to co chcę. Niekoniecznie. Będziesz zestrojony z właściwą energią, kiedy zaprosisz Wszechświat, żeby działał przez ciebie. Może dostaniesz to, czego chce twoje ego, a może nie, ale to nie będzie miało znaczenia, bo stres jest znakiem, że nie jesteś zestrojony z Wszechświatem. Jedynym znakiem, że jesteś z Nim w harmonii, jest zaspokojenie.

Tak więc pomysł, że stres powodowany jest przez innych, jest iluzją. Przekonanie, że  zadowolenie, zaspokojenie jest powodowane przez innych ludzi, też jest złudzeniem.

Kiedy jesteś zadowolony, jesteś zestrojony z boskością. Kiedy jesteś zestresowany jesteś zestrojony z ego. Takie to proste.

Więc jak to robimy?

Robimy to, akceptując albo przyznając, że nie wiemy, jak coś zrobić. Wybierz coś ze swojego życia – zrobimy razem kilka przykładów – coś, czego nie wiesz jak zrobić, albo wydaje się, że nie możesz czegoś zrobić na swojej duchowej ścieżce. I zamiast próbować wykombinować coś, co najwyraźniej, nie wiesz jak zrobić, co się stanie, gdy jedynym wyborem jakiego dokonasz będzie powiedzenie do siebie – Przyznaję, że nie wiem jak to zrobić, więc wzywam wolę Wszechświata, żeby działała przez mnie i rozwiązała to w moim imieniu.

Spróbuj tego na głos, ponieważ – niezależnie od tego, czy to jest prawdą w twoim doświadczeniu czy nie – jeśli wypowiesz to głośno, pomoże to również zbiorowej nieświadomości:

[Matt wypowiada poniższe słowa, a uczestnicy powtarzają na głos]… [zachęcamy Czytelnika do głośnego przeczytania poniższego fragmentu]

Przyznaję,
Że nie wiem jak odpuścić lęk,
Nie wiem jak przestać się bać,
Więc wzywam Wszechświat,
Aby działał przeze mnie
I zrobił to w moim imieniu
Dla pomyślności i  dobra wszystkiego,
Czym teraz jestem.

Czy zauważasz, jak od razu czujesz się inaczej w swoim ciele?  Bo nagle zrozumiałeś i zamiast skupiać się na tym, że nie wiesz, jak coś zrobić, przyznajesz to. Kiedy docierasz do punktu „hmm, nie mam pojęcia co zrobić”, przyznaj się do tego i powiedz – „nie wiem co robić”… a potem zleć to Wszechświatowi.

Ludzie mówią – Ale przecież to ja jestem Wszechświatem. No cóż, to teraz wiesz, do kogo się zwrócić [publiczność się śmieje]. Chodzi o to – ty jesteś tym Jednym, ale to Jedno przywołuje siebie i wtedy Jedno pojawia się w sobie. Czasem ludzie rozmyślają o jedności i mówią – Och, to wszystko jest jednym, więc wszelkie wzajemne relacje, komunikacja są wymysłem, złudzeniem.  Ale to nie jest rzeczywistość. W rzeczywistości wszystko jest taką jednością, że ta jedność kontaktuje się i komunikuje ze sobą jako różne osoby. I musisz szanować, kształtować i robić z tego dobry użytek po to, żeby jedność była w pełni w tobie zintegrowana. Więc postawa – Och, wszystko jest jednym, więc nie słucham tego, co mówią ludzie, bo to wszystko jest tylko złudzeniem i kłamstwem – to tylko cwaniackie nauki duchowe.

Oj, wiem, wszystko jest jednym, więc to zwalnia mnie od bycia uprzejmym człowiekiem, od bycia kochającym i pełnym szacunku.

Już cię nie zwalnia.

Nie mam pojęcia skąd to się tu wzięło. Nie w czasie mojej warty. Szybko się tego pozbędziemy – [żartuje Matt].

Niezależnie od tego czy doświadczasz siebie jako Wszechświata, czy tylko słyszałeś o tym, że jesteś Wszechświatem, albo masz jakieś wyobrażenia na ten temat, lub cokolwiek pomiędzy – nie ma znaczenia, jaki jest twój poziom doświadczenia. Wszystko co musisz wiedzieć,  to czym jest najważniejsza duchowa decyzja, oraz że stres jest znakiem, iż musisz wzywać Wszechświat, żeby działał przez ciebie każdego dnia. Możesz uczynić z tego zabawę i przywoływać Wszechświat… przed każdym zajęciem jeśli zechcesz. Przywołuję Wszechświat, aby działał przeze mnie, gdy myję te naczynia, dla najwyższego dobra wszystkiego czym teraz jestem. [publiczność się śmieje]

Czemu nie?

Gdyby słowo Boga przemówiło do ciebie bezpośrednio, to dziewięć razy na dziesięć czy wiesz co ta boska Światłość powiedziałaby do ciebie? Powiedziałaby – Tu nie ma nic do wymyślania, po prostu mnie wezwij. Przywołaj mnie. Poproś, żeby ci we wszystkim pomóc.

Co tak naprawdę słyszysz?  Głos swojego Wyższego Ja.

To jesteś TY. Ale wiecie dlaczego większość ludzi nie doświadcza siebie jako światła swojego Wyższego Ja? Bo go nie przywołują. Próbują sami coś wykombinować. Dlaczego? Dlaczego próbujesz sam coś rozwiązywać? Skoro jesteś tym, który nie potrafi tego rozwiązać, czemu polegasz na sobie? [publiczność chichocze]. Ty jesteś tym, który nie wie jak to zrobić. Dlaczego więc to robisz? Nie byłeś w stanie tego rozwiązać przez tyle lat, to dzisiaj ma być inaczej? Niby jak? [publiczność się śmieje] Dlaczego ma być inaczej? Będzie dokładnie tak samo. Nie, dzisiaj może mi się uda… Cóż, raczej nie. [publiczność chichocze]

Tak wielu ludzi się zastanawia – Dlaczego nie mogę tego rozwiązać? Bo Życie próbuje cię przekonać, że nie wiesz jak to zrobić… więc po prostu podnieś rękę do góry i powiedz – Nie wiem jak to zrobić, wzywam Wszechświat, zrób to za mnie, dziękuję. I w takich chwilach… zastępy aniołów w niebie biją ci brawo – W końcu. W końcu to zrobił. A ty stajesz się otwartą przestrzenią, przez którą światło boskości zaczyna działać w świecie. Nadal to TY będziesz tym, który dokonuje wyborów, ale od chwili tego wyznania, od tej prośby, będziesz sprowadzał na świat właściwe, wewnętrzne zestrojenie energii i wszystko będzie inaczej, nawet jeśli będziesz dokonywał tych samych wyborów.

Ktoś, kto wzywa Wszechświat i ktoś, kto zapomina przywołać Wszechświat może dokonać tej samej serii wyborów, ale stworzyć zupełnie inną rzeczywistość w oparciu o wewnętrzne zestrojenie. Dlatego nazywam to najważniejszą duchową decyzją.

Jedynie arogant twierdzi – Już jestem jednością, nie muszę wzywać SIEBIE. To nonsens. To wymówka. To absurdalne.

I nawet nauczanie, które mówi – Muszę usunąć się z drogi, żeby Wszechświat mógł wypełniać swoją wolę – nawet to nie jest już prawdziwe. Ponieważ nie próbujemy usunąć cię na bok, tylko staramy się zjednoczyć cię z twoim najwyższym potencjałem. Nie jesteś tym, który musi usunąć się z drogi… jesteś częścią całości. Jesteś tym, kto porusza ciałem i dokonuje wyborów. Ale musisz przywołać wolę swojej własnej boskości i wychodzić z tego miejsca. I jeśli zaczynasz swój dzień, przywołując wolę boskości – No dobrze, właśnie podjąłem najważniejszą duchową decyzję, wtedy możesz odpuścić… na bardzo głębokim poziomie i powiedzieć – Zobaczmy, co się wydarzy. A może się wydarzyć tylko najwyższy potencjał ewolucji mojej duszy niezależnie od tego czy dostanę to, co chcę, czy nie. Widzicie, to właśnie jest wolność. Ludzie starają się osiągnąć ten stan „odpuszczenia”, ale to nie ty puszczasz. Jeżeli już, to tylko odpuszczasz przekonanie, że masz to zrobić sam. Jesteś tu, żeby przywołać wolę Wszechświata i wtedy, od tego momentu… baw się dobrze.

Spróbujcie tego na głos:
[uczestnicy powtarzają za Mattem]… [Czytelnik może wypowiedzieć te słowa głośno]

Przyznaję
Że nie wiem jak wszystkim zarządzać,
Nie wiem jak mieć otwarte serce przez dwadzieścia cztery godziny na dobę,
Nie wiem, jak zrealizować wszystko z mojej duchowej listy rzeczy do zrobienia,
Nie wiem, jak być tym, kim pragnę być,
Nawet nie wiem, dlaczego tu jestem,
Nie wiem nawet, czym to wszystko jest,
Dlatego wzywam Wszechświat,
Aby działał przeze mnie,
Aby wypowiadał każde słowo,
Podejmował każdą decyzję,
Organizował każde działanie,
Przejawił każdy rezultat,
Zgodny z najwyższą mądrością i rzeczywistością mojej duszy,
Dla pomyślności i dobra wszystkiego
Czym teraz jestem.
I tak już jest.

Czujecie jaka to różnica? Zaskakujące, prawda? I dziwimy się – Nie miałem pojęcia, że mam taką możliwość. No właśnie, w tym rzecz. Nie chodzi o to, że nie jesteś wolny, ty już jesteś wolny, po prostu nie znasz swoich możliwości. I wiecie co robi większość ludzi – dość niewinnie, a mówię o tym, bo to jest piękne – większość ludzi nie wzywa Wszechświata, ponieważ są zbyt zajęci próbami zrobienia wrażenia na Wszechświecie i nie wiedzą, że mają prawo najpierw go wezwać. Uważają, że nie zasłużyli na prawo do przywołania Wszechświata.

Skąd masz wiedzieć, że masz prawo wezwać Boga? Jesteś w ciele. Masz formę.

Wcieliłeś się.

Nie wypieraj się swojego źródła.

Kiedy przywołujesz światło boskości, raz na dzień, dwa razy dziennie, pięć razy w ciągu dnia… ile chcesz… twoja ścieżka staje się łatwa, ponieważ zestrajasz się z właściwą energią i od tego momentu łatwo jest podejmować decyzje, a rzeczywistość wygląda dużo klarowniej. To wszystko co masz do zrobienia.

Kiedy spotykam się z ludźmi, czy to na sesjach indywidualnych, czy na warsztatach, nawiązuję z nimi kontakt, dostrajam się. Muszę poczuć energetycznie, gdzie się znajdują w swojej podróży, bo każdy jest na innym etapie. Więc kiedy z kimś pracuję, mogę mu powiedzieć co jest właściwe dla etapu, na którym się znajduje. Gdy wczuwam się w tę osobę… i tu zabawna rzecz… nie mam odczucia w stylu – Nooo, zobaczmy, jak wiele uzdrowiła spraw rodzinnych? Ile blokad uwolniła? Nie w to się wczuwam. Wiecie w co się wczuwam? W to, jak często wzywa Wszechświat, żeby przez niego czy przez nią działał. To jest jedyne kryterium duchowej dojrzałości. To znaczy, jest wiele innych kryteriów, ale to jest pierwsze. Czy każdego dnia podejmujesz najważniejszą duchową decyzję?

A jeśli nie, to albo jesteś kimś, kto jest osądzany przez innych ludzi, albo ty ich osądzasz z jakiegoś powodu.

To niesamowite.

Odpowiedzią na przywoływanie Wszechświata, żeby przez ciebie działał jest wewnętrzne zadowolenie, które nie opiera się na niczym zewnętrznym, niezależnie jak pięknie opakowane wygląda twoje życie.

Stres bazuje na twojej niezdolności lub zapominaniu o tym, żeby przywołać Wszechświat, aby działał przez ciebie. Nie wynika z zachowania czy temperamentu innych. Ludzie często zachowują się w żenujący sposób, ponieważ nie nauczyli się przywoływać światła swojej boskości, by przez nich działało. Nie poddali się. A kiedy osoba, która się nie oddała wchodzi w kontakt z tobą, który też się nie oddałeś, nastaje chaos. Gdy wzywasz światło boskości, żeby przez ciebie działało, możesz znaleźć się w obecności kogoś, kto nawet na jotę nie zbliżył się do świadomości przywoływania Wszechświata i nic, co ta osoba robi nie będzie w stanie cię dotknąć.

A w twojej obecności, ten człowiek przybliży się do świadomości, że sam jest światłem, a to tylko dzięki byciu w pobliżu kogoś, kto taką decyzję już podjął.

Wszystko sprowadza się do podjęcia tego prostego wyboru każdego dnia.

Powiem wam coś… to w pewnym sensie zabawne… co zmieni sposób w jaki patrzycie na życie, oby na stałe, żebyście już nigdy nie zapomnieli tego wykładu.

Boskość zamieszkuje wszelkie formy. Boskość jest świadomością, która sprawia, że bije twoje serce, funkcjonuje twoje ciało. Jest tym, co ożywia i nadaje formę całej naturze. Czy nie byłoby intrygujące, uświadomić sobie, że kiedy patrzysz na wszystko, co widzisz na świecie – to wszystko jest twoją boską naturą, która stara się zrobić na tobie wrażenie swoją mocą, tylko po to, żeby przekonać cię, żebyś ją częściej przywoływał.

Powiedzmy, że stoisz nad wodą i mówisz – Och, super, popatrz… a Bóg w wodzie na to – Hej, myślisz, że to super, gdy woda jest spokojna, a potem robią się dzikie fale? Robi wrażenie, co? To dlaczego częściej mnie nie wzywasz? [publiczność chichocze] Podoba ci się taka zdolność? Mógłbyś mieć jej więcej w życiu. Przywołaj mnie.

Widzisz na niebie te ptaki, doskonale wiedzą jak lecieć w takiej samej formacji, całkiem to dobrze zorganizowane, co? Hej, czemu mnie nie wzywasz, mogę ci pomóc. Jesteś pod wrażeniem? Wezwij mnie.

Wszystko w twoim życiu jest Bogiem starającym się zrobić na tobie wrażenie, tylko po to żebyś częściej wzywał boskość, która jest w tobie.

Spójrzcie na świat dokoła, na wszystkich tych ludzi, ich postawy, relacje – to wszystko jest boskość, więc dlaczego ciągle się sprzeczają, nie dogadują, czemu sobie nie radzą? Bo nie przywołali światła boskości i nie dali jej zajęcia.

Boskość chce robić wszystko przez ciebie i dać ci doświadczenie, że robisz to sam.

Ale gdy się upierasz, żeby robić wszystko samemu, tułasz się po tej planecie, wyciskając z siebie ostatnie poty i szukając boskości, która mówi po prostu – Wezwij mnie, przywołaj mnie swoim słowem. Wywołaj mnie, mów o mnie, wezwij mnie.

Nie wiesz jak być miły? Poproś Wszechświat, żeby zrobił to za ciebie. Nie wiesz, jak siebie kochać? Poproś Wszechświat, żeby robił to za ciebie. Nie wiesz jak być trzeźwym? Poproś Wszechświat, żeby robił to za ciebie.

W przeciwnym razie szykuj się podróż nadętego ego. [publiczność chichocze]

Nie wiesz jak otworzyć swoje czakry, poproś Wszechświat, żeby zrobił to za ciebie.

Nie wiesz co to czakra? Bóg wie. [publiczność się śmieje] Czemu Go nie poprosisz? Albo Ją – dodaje Matt z uśmiechem, puszczając oko.

Dlaczego próbujesz wymyślać instrukcję obsługi? Czemu po prostu nie pójdziesz do producenta? [ludzie się śmieją]

Zdaje się, że producent zna odpowiedź na każde twoje pytanie, prawda?

Więc czemu się do niego nie zwrócisz? Dlaczego próbujesz wykombinować wszystko sam?

Ciągle będziesz miał w życiu jakieś decyzje do podjęcia.  Jednak codziennie, niech twoją najważniejszą, niezbędną decyzją będzie rozpocząć swój dzień od przywołania właściwej energii. Robisz to i masz wewnętrzne poczucie – A zatem, podjąłem najwspanialszą i najprostszą duchową decyzję tego dnia  i teraz mogę po prostu się cieszyć tym, co przyniesie mi dzień, ponieważ właśnie dokonałem właściwego wyboru. Wszystko jest teraz wolą boskości, więc mogę się odprężyć i obserwować, jak manifestują się moje najlepsze cechy, najlepszy charakter, o ile lepsze stają się moje decyzje, ponieważ postanowiłem po prostu stać się kanałem dla woli mojej najwyższej świadomości.

I ktokolwiek stanie na mojej drodze zbliży się do zdania sobie sprawy, że jest on najwyższą wolą swojej świadomości, ponieważ to jest dar, który mu ofiarowuję. I żaden człowiek na świecie, który nie zna swojej świadomości i boskości, nie wciągnie mnie w stres, kłopoty czy ból, ponieważ wezwałem światło boskości, i teraz zamiast doświadczać tego, co jest nierozwiązane na świecie, będę doświadczał światła, którego świat jeszcze w sobie nie rozpoznał.

Dosłownie, zanim pójdziesz do sklepu, urzędu, gdziekolwiek, powiedz – Wzywam światło Wszechświata, żeby działało przeze mnie i uczyniło to doświadczenie niesamowitym. Amen. I tyle. Coś tak prostego. A potem idź do sklepu czy urzędu i patrz co się dzieje.

Czujecie jaka jest w tym siła?

[ktoś z publiczności woła – „TAK!”]

Ale nawet gdy… [Matt wtrąca dygresję… mówię wam to, bo moja podróż samo-uświadomienia wydarzyła się wiele lat temu. To się działo na wielu poziomach, aż do takiego momentu, gdzie teraz urzeczywistnienie jest ciągłym, nieprzerwanym doświadczeniem w każdym oddechu. W pewnym punkcie nie istnieje już nic prócz samorealizacji.

I nawet ten wewnątrz ciebie, kim myślałeś, że jesteś znika, a ty przechodzisz przez ten fascynujący etap, że nie ma tu nikogo, nie ma niczego. To jest taki etap, gdzie… nikogo tu nie ma i musisz wszystkim o tym powiedzieć…

[Matt robi miny i mówi zabawnym głosem]

Hej, zajrzałeś w siebie, widziałeś, że nikogo tam nie ma? [publiczność chichocze]

Wiesz kto to mówi? Nikt tego nie mówi! [publiczność się śmieje]

Zauważyłeś to nic, którym jesteś?

To znaczy… to nie jest nic, bo to jest coś… ale to jest…

Ale musisz i przechodzisz przez te wszystkie zwariowane punkty odniesienia, a dla ludzi, którzy nie rozumieją etapu, na jakim się znajdujesz, brzmisz jak obłąkany. [publiczność się śmieje]

A więc to nie jest jak nic, tylko bardziej jak… nic, które jest czymś, które jest jednym, ale to jest jedno, które…, itp. – wiecie o co mi chodzi?

Banda duchowych szaleńców. A osoba, do której mówiłeś, pyta – Proszę pana, ja tylko zapytałem czy mogę przyjąć od pana zamówienie? [publiczność  się śmieje]

Gdyby tylko zechciał mi pan powiedzieć… albo może lepiej tylko wskazać w menu co ten nikt, którym pan jest ma ochotę zjeść, to mógłbym pójść po zamówienia do innych stolików.

Ale skoro tu nikogo nie ma, to… będzie pan jadł? Czy mogę zanieść to, co przyniosłem innym ludziom? [wszyscy się śmieją]

Nawet kiedy cała ta wewnętrzna postać, którą myślisz, że jesteś w pełni się rozpłynęła… doświadczyłem tego wiele razy. Miałem takie przeżycie wiele lat temu, patrzyłem w duże lustro i zobaczyłem, jak całe moje ciało rozpływa się w cząsteczki światła. Patrzyłem na siebie, a sekundę później całkowicie zniknąłem i nie było nic.

I wiecie co? Istnieją nieskończone poziomy samo-urzeczywistnienia daleko to przekraczające. To nie jest koniec. To jest jak początek. To jest jak – Witaj w życiu.

I nawet jeśli nie ma już w tobie żadnych punktów odniesienia, nadal jesteś boską wolą, która przywołuje boską wolę, aby przez ciebie działała. W ten sposób poznajesz, że zakotwiczasz najbardziej pokorną… i bezpośrednią wersję swojego wyższego ja.

Ponieważ to jest zespołowy spektakl.

To nie jest show jednego aktora.

Abyśmy wszyscy robili to, co pozwala nam błyszczeć na najwyższym poziomie, potrzeba zespołu. Moje życie nie byłoby takie jakie jest, gdyby nie mój zespół. I każdego dnia, z głębi duszy dziękuję ludziom mojego zespołu. Dziękuję, że jesteście jego częścią. Dziękuję.

Dziękuję – [mówi Matt patrząc na Julie] – zawsze byłem ni-kim, ale z tobą jestem kimś, dziękuję.

Cokolwiek, co zrobisz a co będzie miało jakąkolwiek wartość jest zespołowym przedsięwzięciem. Pozwólcie, że powiem krótko w jaki sposób ten świat zostanie przemieniony. Pierwszym etapem boskiej alchemii jest to, że wszyscy pojedynczy ludzie, tacy jak ty, przechodzą przez swój indywidualny proces przebudzenia. Gdy już będziesz w pewnym stopniu zintegrowany, wtedy ty, jako przebudzona istota zaczynasz przyciągać innych przebudzonych ludzi i tu właśnie zaczynacie pracować razem w grupie… zjednoczona świadomość, wspólny wysiłek. Mamy już teraz na planecie ludzi, którzy intuicyjnie wiedzą, że wszyscy będziemy razem pracować, próbują się zjednoczyć i wspólnie działać, ale nie ukończyli jeszcze w odpowiednim stopniu swoich indywidualnych podróży. Dlatego istnieją duchowe wspólnoty, gdzie ludzie starają się robić dobre rzeczy, ale poszczególne osoby nie są jeszcze dostatecznie zintegrowane, dlatego te wspólnoty stają się miejscem, gdzie manifestują się wszystkie nierozwiązane sprawy i problemy, i najlepsze intencje spełzają na niczym.

Najpierw podejmujemy swoje własne poszukiwania (ang. vision quest). W pełni się budzimy. Stajemy się w pełni zrealizowanymi mistrzami. Wtedy mistrz przyciąga innych mistrzów, razem działamy i gdy wszyscy jesteśmy wewnętrznie zestrojeni z właściwą energią, najmniejsze rzeczy, jakie robimy będą przynosić wielkie zmiany dla świata.

Zauważyliście, jak ludzie zbierają się nieraz i mówią – Musimy się tym zająć i zakończyć ten problem… ale sami nie są wewnętrznie zestrojeni? I co się wtedy dzieje?

Mogliśmy zrobić tę wspaniałą rzecz, ale wszystko przez tę biurokrację… Wiecie czym jest biurokracja? Biurokracja jest tym, co manifestujecie, gdy zbierzecie odpowiednich ludzi, którzy nie ukończyli jeszcze swojej wewnętrznej duchowej podróży, żeby zestroić się z odpowiednią częstotliwością, która staje się zewnętrzną manifestacją tego, co staramy się stworzyć.

Najpierw zestrajamy się wewnętrznie, budzimy się jako jednostki, potem przyciągamy się nawzajem i wspólnie pracujemy dla pomyślności tej planety. To się dzieje od wewnątrz…na zewnątrz.

Od tego zaczynamy. Podnosimy wibrację dla świata, ucząc się podejmować najważniejszą duchową decyzję. Ponieważ wszystko inne będzie formą zarozumialstwa (przekonania o własnej, jedynej racji) albo duchowej czczej gadaniny w stylu – Jestem taki oświecony, dlaczego miałbym poświęcać pięć sekund z mojego dnia na wypowiadanie najwspanialszych słów jakie istnieją?  [Matt mówi kpiąco]

Ktoś powie – Muszę to przemyśleć.

Ale po co?

Czemu musisz o tym myśleć? Nie myśl o tym.

Wcale o tym nie myśl. Przez lata rozmyślałeś o tylu rzeczach. Nie ma sensu.

Nie ma po co.

Chcesz, żeby twoja podróż stała się fascynująca?

To zamiast o tym myśleć, powiedz – Wzywam Wszechświat, żeby działał przeze mnie i myślał o tym w moim imieniu. [publiczność się śmieje i klaszcze]

I już. I już. [aplauz publiczności]

Nie mówię, żebyś przestał myśleć. Mówię, przywołaj Wszechświat, żeby myślał za ciebie.

Bo wszyscy przez całe lata rozmyślaliśmy nad tyloma rzeczami, rozważaliśmy, kontemplowali i wiecie co z tego mamy? NIC. Mamy tylko więcej pytań. Wiecie jaka jest odpowiedź na każde pytanie? Przywołaj Wszechświat, żeby zrozumiał to dla ciebie. To jest jedyna odpowiedź.

A może ego cię uwodzi, szepcząc – Przecież ja znam odpowiedź!

Naprawdę? [Matt mówi żartobliwym tonem]

Myślisz, że znasz odpowiedź, a wtedy pojawia się następne pytanie. Też znam na nie odpowiedź! – woła znowu ego.

Naprawdę? [Matt mówi żartobliwym tonem]

Przyzywam Wszechświat, żeby odpowiedział za mnie na to pytanie i podał mi odpowiedź wtedy, kiedy mam to wiedzieć, dziękuję.

Nie wiem co robić ze swoim życiem. Więc – Wzywam Wszechświat, żeby działał przez mnie i pokazał mi kierunek, a w międzyczasie, będę po prostu szedł do przodu i pozwolę, żeby to wszystko się działo.

Właśnie tak wydarza się prawdziwy rozwój… z wewnątrz na zewnątrz.

Przywołanie Wszechświata to pierwszy krok, a wtedy budzi się w tobie odpowiedź boskości. Ale musisz przyzywać Wszechświat każdego dnia, bo to jest sposób żeby powiedzieć – Jestem gotowy codziennie podążać za twoją wolą.

Ktoś może powiedzieć – Ale przecież wola Wszechświata już jest moją wolą. Nie, kiedy mówisz to w ten sposób.

Kiedy zaś powiesz – Wzywam Wszechświat, żeby działał przeze mnie i wypełniał moją najwyższą wolę z korzyścią dla wszystkich – wtedy poddajesz się woli boskości. A gdy poddajesz się woli boskości, to DOPIERO WTEDY BOSKA WOLA STAJE SIĘ TWOJĄ WŁASNĄ. Ale nie wcześniej niż ją przywołasz. To takie potężne i takie proste.

Przyznaję, że nie mogę znaleźć miejsca na parkingu, więc wzywam światło boskości, żeby działało przeze mnie i znalazło wolne miejsce w moim imieniu, dziękuję.

A jeśli wolne miejsce na parkingu nadal się nie pojawia, to najwyraźniej musiało być moją najwyższą wolą, żeby się rozglądać i irytować.

O zobacz, zobacz kto jest następny w kolejce do pokochania, to ten poirytowany aspekt. [publiczność chichocze] Będę kochać tego zdenerwowanego.

Ale ja nie chcę go kochać!

Uznaję, że nie wiem jak kochać tego, który się irytuje, więc wzywam światło Wszechświata, aby działało przeze mnie [publiczność się śmieje] i kochało tego poirytowanego w moim imieniu. Amen.

Widzicie jak to działa? Za każdym razem, kiedy zastanawiasz się nad jakimś pytaniem czy rozmyślasz nad jakąś decyzją w swoim życiu, te rozważania nie będą cię prowadzić w żadnym konkretnym kierunku tak długo, dopóki nie przypomnisz sobie, żeby po prostu przywołać Wszechświat.

Powiedzmy to razem:
[publiczność powtarza za Mattem]

Pozwalam,
Aby światło Wszechświata
Działało przeze mnie
By powołać do życia
Moją najbardziej satysfakcjonującą i najbardziej spełnioną rzeczywistość
Dla najwyższego dobra wszystkiego
Czym teraz jestem.
I tak już jest.

No dobrze, takie słowa mógłbyś powiedzieć rano. A wieczorem możesz wypowiedzieć to:
[uczestnicy powtarzają za Mattem]

Dziękuję i bardzo jestem wdzięczny,
Że Wszechświat działał przeze mnie
Powołując do życia moją najbardziej udaną i najbardziej spełnioną rzeczywistość,
Niezależnie od tego czy to dostrzegam i rozumiem
I niezależnie od tego czy odpowiada to pragnieniom mojego ego,
Dla najwyższego dobra wszystkiego
Czym teraz jestem. 

Dlatego nazywam to najważniejszą duchową decyzją, ponieważ to jest wszystko, co musisz zrobić przynajmniej raz rano i raz wieczorem. A w ciągu dnia, kiedykolwiek zauważysz że się stresujesz, to tylko oznacza – Oho, zatrzymaj się i zestrój na nowo. Bez względu na to, co robisz. Nawet jeśli po prostu siedzisz i czujesz się spięty. Przyznaję, że nie wiem jak się odprężyć, więc wzywam światło Wszechświata, żeby działało przeze mnie i siedziało spokojnie w moim imieniu dla dobra wszystkiego czym teraz jestem. Niech wszystkie żyjące istoty zostaną przemienione przez moje spokojne siedzenie [publiczność się śmieje]

To ma wielką moc. WIELKĄ.  I podkreślam, wszystkie nauki z przeszłości odegrały swoją rolę i przywiodły cię do tego momentu, ale od tej chwili musimy znacznie zmienić podejście. Nawet ludzie, którzy praktykują „kocham cię” mówią czasem – Staram się kochać siebie, ale po prostu w ogóle tego nie czuję… a więc, musisz przywołać Wszechświat, żeby działał przez ciebie i to także zrobił ZA CIEBIE.

Nie wiemy jak kochać siebie i nie traktować tego jak kolejnej procedury, która ma nam zapewnić określony rezultat. W stylu –  ’Kocham cię’ …  hmmm, czy czuję się lepiej? Hmmm… [publiczność chichocze].

Albo… jakbyś patrzył na swoje konto bankowe w internecie, [publiczność chichocze], Kocham cię… wciskasz F5 – odśwież. Wciąż to samo? Kocham cię….  No i co, czy ludzie są już inni?… Kocham cię. [Matt robi miny i mówi udawanym tonem]

Jakakolwiek jest nasza duchowa praktyka, cokolwiek mówimy, czy to jest „przepraszam”, „dziękuję za twoją pomoc”, „co mogę dla ciebie zrobić”, „kocham cię”,  NAJPIERW MUSIMY ZESTROIĆ SIĘ Z WOLĄ WSZEŚWIATA. Więc, jako uzupełnienie do Rewolucji Miłości (czyli – Kochaj to, co się pojawia), zanim zaczniesz to robić, powiedz na głos:
[uczestnicy powtarzają za Mattem]

Wzywam światło Wszechświata,
Żeby działało przeze mnie
I w moim imieniu
Kochało mnie bezwarunkowo
Dla najwyższego dobra wszystkiego
Czym teraz jestem.

Wtedy praktykujesz „kocham cię” i to będzie zupełnie inna bajka. Wiele osób, z którymi pracuję mówi – Próbowałem tego ‘kocham cię’, ale nie jestem przekonany. Dzieje się tak dlatego, że to ego próbuje to robić… ego stara się tym kierować. To, co w istocie potrzebuje twojej miłości, próbuje nią rządzić.

Ego nie jest czymś, co próbujemy unicestwić, jest czymś co integrujemy do całości. Ego jest tu po to, żeby zostać włączone do całości przez przyjęcie twojej miłości, a nie udaje mu się przyjąć twojej miłości, jeśli próbuje sprawować nad tym nadzór.

Och – mówi ego – potrafię to zrobić, lubię zarządzać!

Zawsze przywołuj światło Wszechświata, DO WSZYSTKIEGO!

Stajesz się boskim alchemikiem w chwili, gdy mówisz- Najpierw zestroję się wewnętrznie z właściwą energią – bo odtąd wszystko na zewnątrz będzie zharmonizowane z tym wewnętrznym zestrojeniem i cokolwiek dalej się wydarzy będzie mogło być jedynie najwyższą możliwością, a akceptacja i spokój pojawią się naturalnie, bez wysiłku z twojej strony, żeby utrzymać się w tym czy innym stanie. Nie próbujesz czegoś akceptować, nie starasz się wybaczać. Akceptacja i wybaczenie wydarzają się samoistnie, gdy jesteś zestrojony. Pomyśl jakie to teraz oczywiste. O mój Boże, tak bardzo próbuję wybaczyć – wiesz ilu ludzi się tym stresuje? A stres jest znakiem, że jesteśmy zestrojeni z ego a nie z boskością.

Jeśli nie wzywasz Wszechświata, domyślnie jesteś zestrojony z ego.

Zrób to przynajmniej na początek i na koniec dnia, nie musisz robić tego przed każdym jednym zadaniem. O Boże, jeśli nie przywołam Wszechświata przed każdym zajęciem, to będę w ego! [Matt mówi żartobliwym tonem]. Nie chcę, żebyś tak to rozumiał. Chodzi o to, żebyś co najmniej na początku dnia wezwał światło Wszechświata, aby przez ciebie działało.

Zawsze zdarzy się mądrala, który powie – Nie potrzebuję tego robić. No cóż, potrzebujesz. [publiczność się śmieje]. Oj, potrzebujesz. Ale mi się to nie podoba. Zgadza się, bo życie jest poniekąd do dupy, dopóki tego nie zrobisz. [publiczność się śmieje]

Dopóki nie ulegniesz i nie powiesz – Wszechświecie, działaj przeze mnie, zróbmy to razem, bądźmy w zestrojeniu, stwórzmy drużynę, bądźmy parą – dopóty ego naciska: Zrobię to sam/sama.

A wiesz co boskość na to?

No, no, no, no… [publiczność się śmieje ]. To więcej niż zwykłe „no dobrze”.

No, zobaczmy – mówi boskość.

I życie staje się twarde. Trudne i bolesne. A wtedy Bóg mówi – Hej, chcesz mnie teraz wezwać? Nie? No, dobrze.

Hej, wygląda na to, że ciężko ci idzie. Wygląda na to, że masz dużo stresu, wiele problemów, przeszkód. Chcesz mnie teraz wezwać? Nie? No, dobrze. [publiczność się śmieje]

Cóż, szykuje się dość twarda podróż.

A może być tak prosto, że będziesz zdumiony. Przywołanie boskości to wszystko, co musisz zrobić. Tylko tyle. Ktoś powiedział – Matt, to niemożliwe, że tylko tyle muszę zrobić.

Tak, to wszystko co musisz zrobić. Przynajmniej dopóki nie spotkamy się na kolejnym wykładzie. Kiedy to następna rzecz, będzie jedyną rzeczą jaką musisz zrobić. [publiczność się śmieje i klaszcze]

Ktoś powiedział – Wiesz Matt, zawsze mówisz, że właśnie TO jest jedyną rzeczą jaką muszę zrobić i to zawsze jest skuteczne. No tak to jest. Aż pojawi się kolejna rzecz, która będzie działać. To jest taka śmieszna zabawa, ale zawsze przynosi dobry skutek.

Ktoś napisał – Cóż, robiłem praktykę ‘kocham cię’, ale nie była skuteczna.

– Cóż, nie przywołałeś światła Wszechświata.

–  Cóż, nie wiedziałem o tym.

Cóż, teraz już wiesz. [publiczność się śmieje]. No właśnie. Teraz już wiemy co jest napisane drobnym drukiem. To jest dosłownie drobny druk. Kiedy jesteś tam na górze, w niebie i wołasz – O Boże, mam się wcielić i robić te wszystkie rzeczy! – to drobnym drukiem jest napisane – A tak przy okazji… jeśli codziennie będziesz przywoływał światło Wszechświata, wszystko będzie super. Jeśli nie… auć! [śmiech publiczności]

Podczas pewnych warsztatów ktoś mnie zapytał o lądowanie statku-matki, na co odparłem – Ziemia jest statkiem-matką. Ziemia jest jak statek. Nie czekamy na lądowanie statku-matki, bo my już jesteśmy na tym statku. Jeśli każdego dnia przywołujesz światło boskości, wtedy jesteś na statku-matce. Jeżeli nie wzywasz Bożego światła, ta planeta jest jak największy we wszechświecie statek szaleńców.

Dryfując w kosmosie, ludzie po prostu zachowują się jak szaleni. [śmiech publiczności]

Wiem, to było zabawne.

Spróbujcie tych słów na głos:  [uczestnicy powtarzają za Mattem]

Przyznaję,
Że nie wiem jak kierować moją duchową podróżą
Dlatego wzywam światło Wszechświata,
Aby zamieszkało we mnie,
Aby działało przeze mnie,
Brało każdy oddech,
Wypowiadało każde słowo,
Dokonywało każdego wyboru,
W każdej chwili przejawiało najwspanialszy rezultat,
Dla najwyższego dobra wszystkiego,
Czym teraz jestem.
I tak już jest. 

Czy wiecie co teraz czujecie? Ja czuję to w waszych ciałach… czujecie satysfakcję i klarowność. Klarowność nie dlatego, że wpadliście na gładką odpowiedź, ale ponieważ przywołaliście właściwą energię.

Jesteście boskością, ale boskością, która musi przywołać boskość, żeby stać się tym, czym już jesteście. Ktoś mógłby powiedzieć – Ale jeśli już jestem boskością, to dlaczego mam się nią stawać? Bo właśnie na tym polega ta nasza ko(s)miczna podróż. [publiczność się śmieje]

Na tym polega nasze imponujące przeznaczenie.

To tak jakby nasiono powiedziało –  No dobrze, skoro już jestem różą, to dlaczego muszę być zasadzone w ziemi i rosnąć? Bo musisz. [śmiech publiczności]. Bo jeśli wręczysz ukochanej garść nasion, to nie będzie tak samo szczęśliwa, jak wtedy gdy dasz jej bukiet róż.

Wszystkiego dobrego kochanie! Przyniosłem ci trochę nasion! Super, co? [śmiech]  Oj, to nie są kwiaty… to tylko potencjał kwiatów.

Wspaniale.

Przynosząc potencjalne kwiaty, możesz mieć potencjalnie miły wieczór… [śmiech]

Hej, myślałem, że wybierzemy się na randkę?

No tak, to jest właśnie  potencjał randki…

To tak jakby nasiono mówiło – Jestem potencjałem róży, nie powinienem znaleźć się pod ziemią, rosnąć i rozwijać się w różę, powinienem po prostu nią być.

Nie na tym polega wyrafinowana przyjemność naszego ko(s)micznego przeznaczenia. Naszym przeznaczeniem jest przywoływać to, czym prawdziwie jesteśmy. Mówi się, że na początku było słowo. Dlaczego to takie ważne? Ponieważ słowo jest tym, czego używamy, żeby przywołać naszą najwyższą prawdę, aby wysunęła na pierwszy plan to, czym już jesteśmy. Jeśli nie mówisz, że tak już jest, nie może się tak stać, a więc wciąż pozostaje potencjałem.

Jest tak wiele wspaniale wyedukowanych duchowych istot, które po prostu żyją tylko jako potencjały swojej boskości. NIE PRZEŻYWAJĄ rzeczywistości swojej boskości. Wiecie, co stoi im na drodze? Wiecie, co im przeszkadza przywołać to na pierwszy plan? Za dużo główkują.

Nadmierne rozumowanie sprawia, że nie przychodzi ci do głowy, żeby przywołać wyższą prawdę, którą już jesteś, żeby przez ciebie działała.

Ponieważ tego rodzaju umysł powiada – Dlaczego miałbym wzywać boskość? Popatrz ile rzeczy samodzielnie pojmuję!

I przynosi to efekty?

Jesteś zestresowany czy nie? Obwiniasz innych ludzi? A może obwiniasz ich czakry? [Matt żartuje]. Może ich czakry nachodzą na twoje czakry? Co? [publiczność się śmieje] Chowasz niedojrzałe zachowania pod płaszczykiem duchowości.

Nie podoba ci się co ktoś mówi, więc co robisz? Odpowiednią mudrę – [kpi Matt] – i podnosisz tarczę ochronną? Nie słyszę cię, mówisz do mudry!

Nadmierne rozumowanie spowoduje, że będziesz przekonany – „wiem coś na ten temat!”. A liczy się tylko to, czy przywołujesz Wszechświat, żeby przez ciebie działał.

Uczyłem tego mojego klienta podczas sesji, a on mnie zapytał –  Czy ty wzywasz światło boskości?

Oczywiście – odpowiedziałem.

– No ale, ty zdajesz sobie sprawę, że jesteś światłem boskości.

Tak, tak jest.

Jednak naturalny przepływ boskości polega na tym, że boskość zawsze przywołuje boskość, aby wypełnić wolę boskości. To jest wspólny wysiłek, a nie rodzaj oddzielenia.

Prawda jest prosta. Jej wola jest nieskończona. Jej zdolność do udzielania ci pomocy jest imponująca. Musisz ją tylko wezwać i przywołać w sobie.

Pamiętasz co mówił Bóg? Tu nie ma nic do rozwiązywania ani wymyślania, tylko – Przywołaj moje imię.

Nie ma nic bardziej cudacznego, niż na wpół przebudzona boska istota… która próbuje być nadmiernie niezależna.

Nie ma potrzeby.  I tak już jesteś wolny. Chodzi o wzajemną zależność. Chodzi o to, żeby wszystkie aspekty boskości działały razem. RAZEM JAKO JEDNO.

Twoja duchowa podróż jest indywidualnym odkrywaniem (ang. vision quest), w którym uświadamiasz sobie kim jesteś, a to będzie działo się progresywnie, jeśli wzywasz Wszechświat, żeby przez ciebie działał… albo toczyło się w ślimaczym tempie, gdy będziesz się starał  robić to samodzielnie. A kiedy już staniesz się w pełni zintegrowaną i zestrojoną, w pełni świadomą ekspresją boskości, przyciągniesz do siebie inne boskie istoty i wspólnie, jako jedno, będziemy realizować wolę… światła. Miłość będzie miała ostatnie słowo. Światło weźmie górę. Ta planeta będzie, już jest, w procesie odradzania się i zasilania. Nie tylko na poziomie duchowym, ale aż po jej ekosystem i na wszystkich poziomach, którymi tak martwi się nasz umysł.

Jeżeli się martwimy, to żyjemy na takiej budzącej niepokój planecie, która wygląda jakby miał za chwilę nadejść jej sądny dzień, tylko po to, żeby zmotywować każdego człowieka, aby wejrzał w siebie i przywołał wolę swojej boskości, żeby przez niego działała.

Ta wizja nadciągającego końca świata i umierającej planety jest jedynie surowym zaproszeniem do przywołania boskości. Jeśli zaczniesz ją wzywać, świat będzie wyglądał dużo lepiej.

W każdej chwili przeciwności losu, w każdej chwili niepokoju, kogo przywołasz? Raczej nie łowców duchów. [publiczność się śmieje]. Nie łowców duchów. Przywołaj światło swojej boskości.

Również w związku. Nie wiem jak być w tej relacji, więc wzywam światło mojej boskości, aby działało przeze mnie i naprawiło za mnie ten związek. Równocześnie, zdarzają się takie okresy w życiu, że masz być w burzliwym związku, bo może nadszedł czas, żebyśmy odzyskali swoją moc i poszli swoimi osobnymi ścieżkami.

Jednak, w każdym wykładzie, zawsze podkreślam, że nic z tego o czym ci mówię nigdy nie może być wymówką, żeby pozostać w toksycznej relacji. Jeżeli jesteś w związku, w którym jesteś nieuczciwie, krzywdząco traktowany… mentalnie, słownie, fizycznie, czy w jakikolwiek sposób wykorzystywany seksualnie, to, co mówię może być tylko zachętą, aby powiedzieć – Nie wiem jak odejść z tego związku i w pełni siebie szanować, więc przywołuję światło Wszechświata, aby działało przeze mnie i w moim imieniu poprowadziło mnie do bezpieczeństwa i samostanowienia, dla najwyższego dobra wszystkiego czym teraz jestem.

Zatem, jeśli jesteś w relacji, gdzie tylko nie wiesz jak się porozumieć i pogodzić, wezwij Wszechświat, żeby działał przez ciebie, żeby uczynić ten związek najlepszy jaki może być.

Ale jeśli jesteś wykorzystywany/wykorzystywana, wezwij Wszechświat, żeby działał przez ciebie, aby dać ci siłę i odwagę odejść tam, gdzie jest bezpiecznie.

Oto zaproszenie Wszechświata:

Dlaczego starasz się akceptować to, co jest? Wezwij mnie i zrobię to za ciebie. Dlaczego próbujesz wybaczać? Wezwij mnie i zrobię to za ciebie. Dlaczego próbujesz się uzdrowić? Przywołaj mnie i zrobię to za ciebie. Dlaczego próbujesz kochać siebie? Przywołaj mnie i zrobię to za ciebie.

A to oznacza, że wszystko będzie wyglądało tak jakbyś to nadal robił sam, tylko wydarzy się… napłynie… z innej energii i przyniesie całkiem inne rezultaty.

Wezwij mnie, a zrobię to za ciebie.

[Ktoś z sali pyta] – A jeśli to ty jesteś tym, który kogoś wykorzystuje?

[Matt] – wezwij Wszechświat, żeby działał przez ciebie, żeby powstrzymać i rozwiązać wszystkie skłonności do wykorzystywania i nadużyć.

Przyznaję, że nie wiem jak przestać wykorzystywać siebie i innych, więc przywołuję światło Wszechświata, aby działało przeze mnie i w moim imieniu zakończyło cykl nadużyć, dla najwyższego dobra wszystkich zainteresowanych.

Tak, to ważne, powiedzmy to na głos.

[Matt wypowiada zdania, a uczestnicy powtarzają]:

Przyznaję,
Że nie wiem jak przestać wykorzystywać siebie lub innych
I jak przestać być wykorzystywanym,
Dlatego wzywam światło Wszechświata,
Aby działało przeze mnie i w moim imieniu
Zakończyło cykl wykorzystywania,
Wydobyło moje najlepsze cechy
Oraz najlepsze cechy innych ludzi i relacji,
Dla najwyższego dobra wszystkiego,
Czym jestem teraz.
I tak już jest.

Dlatego nazywam to najważniejszą duchową decyzją, bo stąd zaczynamy. Kiedy masz jakiekolwiek wątpliwości, zawsze wracaj do tego miejsca. ZAWSZE. To jest punkt początkowy. To zawsze jest pierwszy krok.

Mówię to dlatego, że jesteśmy w zupełnie nowym paradygmacie duchowym, gdzie wszystko jest teraz inne. I w tym nowym duchowym paradygmacie, to zawsze będzie krok numer jeden.

Niezależnie od tego jakim tematem się zajmujesz.

Nawet gdy otrzymujesz przewodnictwo, czy wezwałeś najpierw Wszechświat?

Nie… nie… – [mówi Matt cienkim, zawstydzonym głosem jakby miauczał] [śmiech publiczności]

Dlaczego nie?

Nie wiem. Myślałem, że mogę sam… – [Matt mówi tym samym głosem co wcześniej]. [publiczność się śmieje]

No cóż, nie możesz. Po prostu nie możesz. Nie możesz i nie zrobisz.

Ależ to był śmieszny głos, prawda?

Dlaczego to się dzieje?

Czy przywołałeś światło Wszechświata?

Nie musisz nic mówić, wystarczy spojrzeć na taką twarz – [Matt robi zabawną minę „niewiniątka” i mówi cienkim głosem, „nieee”].

– No to powinieneś spróbować, bo to naprawdę działa i zajmuje nie więcej jak parę sekund. To naprawdę łatwe.

Czy to nie zabawne, że niektórzy ludzie na ścieżce duchowej są skłonni bardziej uwierzyć w zaawansowaną obcą cywilizację, która sabotuje ich życie niż w to, że to co się dzieje wynika z tego, że zapomnieli przywołać światło Wszechświata?

No nie, ale wiesz, naprawdę myślę, że musi istnieć jakaś obca rasa istot, a ich pierwszym krokiem na drodze przejęcia naszej planety jest zrujnowanie mojego życia [śmiech publiczności].

Jak to? Patrzą na naszą planetę i mają plan – Uuu, uuu, od czego zaczniemy z tą planetą? Co zrobimy? Uuu, uuu, zbliżenie na Nowy Jork… Czy gdziekolwiek jesteś, tak? O ten tam. Ten, tam. Mmmm… Zgaśmy mu silnik w samochodzie, żeby nie mógł pojechać na koncert tej ich Devy Premal. To będzie nasz pierwszy krok w stronę globalnej dominacji. [publiczność się śmieje]

Połowa tych przerażających rzeczy, o których myślisz, naprawdę nie ma żadnego sensu.

Istnieją siły, które walczą przeciwko mnie.

Naprawdę? Naprawdę? Naprawdę? Na pewno? Poważnie?…  Nie. Nie.

Wiecie jaka jest różnica między religią a duchowością?

Powiem tak – duchowość jest za światłem. Religia jest przeciw grzechowi.

Religia to – Oto te wszystkie złe rzeczy, których nie wolno robić.

Duchowość to – Oto czym jest prawda, wezwij to i nie musisz się martwić o grzech.

Próbuję nie grzeszyć – to właśnie próbuje robić religijne ego.

Czy w ogóle jestem choć trochę dobry? Czy nie robię tych rzeczy?

Zamiast:

Hej, tylko mnie przywołaj, a zajmę się tym wszystkim za ciebie.

Bez względu na to, jaki jest twój poziom integralności czy system wartości, wiesz czym zasadniczo jest grzech? Grzech to jest to jak działa człowiek, kiedy najpierw nie przywoła światła boskości. To wszystko co oznacza grzech.

Jeśli nie przywołujesz Najwyższego Ja w swoim wnętrzu, będziesz robił różne głupoty, wiesz? Będziesz ranił ludzi. Będziesz ich ranił.

Religia jest usiłowaniem ego, żeby kontrolować ścieżkę jego duchowego przeznaczenia. Duchowość jest rzeczywistością wewnątrz każdego człowieka, którą religia próbuje wyjaśnić czy opisać. Nie musimy być przeciw grzechowi czy przeciw ciemności, potrzebujemy być po stronie światła. A jedynym sposobem na bycie za światłem jest wzywanie Wszechświata, każdego dnia.

Powiedzmy, że ktoś pił i od dwóch lat jest całkowicie trzeźwy, ale nieoczekiwanie coś może się wydarzyć co obudzi w nim głód alkoholowy. Ten głód wynika z tego, że próbuje to robić sam. Nie poddał się i nie powiedział – Boże, zrób to za mnie. Zrób to za mnie, Boże. Możesz być trzeźwy i wciąż myśleć o piciu, dwadzieścia cztery godziny na dobę, ale to nie oznacza, że rozwinąłeś swoją świadomość. To po prostu ego ze zdrowszą wątrobą. We wszystkim wzywaj światło Wszechświata, żeby działało przez ciebie. We wszystkim.

Tak, spróbujmy tego razem:

[uczestnicy powtarzają za Mattem]

Nie wiem jak się przebudzić,
Nie wiem jak pomóc w rozwoju ludzkości,
Dlatego wzywam światło Wszechświata,
Aby działało przeze mnie,
I zrobiło to wszystko w moim imieniu,
Nawet jeśli będzie się wydawało, że to ja podejmuję wszystkie decyzje,
Dla najwyższego dobra wszystkiego,
Czym teraz jestem.

I od tego momentu, jesteś zestrojony z energią, z linią czasową, gdzie ta najwyższa możliwość właśnie się dokonała. A ty będziesz po prostu żył teraz swoje życie, przekonując się w jaki sposób ten najwyższy duchowy sukces, jak to zagwarantowane boskie przeznaczenie się realizuje.

[ktoś z sali woła – juhu!, publiczność klaszcze]

[Matt] – juhu! Zgadza się – juhu! Super hiper juhu!

Wypróbuj to po prostu w swoim życiu, przywołuj światło Wszechświata prostymi słowami – Wzywam światło Wszechświata, aby działało przeze mnie… żeby powołać do życia moją najwspanialszą rzeczywistość dla pomyślności wszystkiego czym teraz jestem.

A na koniec dnia – Bardzo dziękuję i jestem wdzięczny, że Wszechświat działał przeze mnie, by powołać do życia moją najwspanialszą rzeczywistość dla najwyższego dobra wszystkiego czym teraz jestem.

Po prostu to wypróbuj. Ja tylko daję ci sugestię – Hej, spróbuj tego. Bo tak przy okazji, to jest ta jedna najważniejsza rzecz, jaką możesz zrobić w całym swoim życiu, więc powinieneś spróbować. Nie musisz tego robić. Nie musisz. Tylko spróbuj. Nigdy nie mówię, że musisz coś zrobić…. tylko, hej, co ci szkodzi spróbować?

Albo możesz próbować sam to wymyśleć. Ale to nie będzie skuteczne, prawda?

Nie… nie… – [Matt mówi cienkim, miauczącym głosem, robiąc minę „niewiniątka”]. Publiczność się śmieje.

Och… ale pułapka…. Zrobić mudry. Psychiczne tarcze ochronne w górę!  Ale zabawa. [wszyscy się śmieją]

Oj, ludzie, tak dobrze się razem bawimy.

A teraz, dla wielkiego juhu, powiedzmy razem na głos:

Przyznaję,
Że nie wiem,
Jak w pełni zrealizować mój boski cel,
Jak wspierać ewolucję ludzkości wchodzącą,
W złoty wiek zjednoczonej świadomości,
Ani jak przestać wyobrażać sobie,
Że jestem gdzieś indziej niż w niebie,
Wspominając tylko,
Barwną podróż i przygodę,
Która już się wydarzyła.
Dlatego wzywam światło Wszechświata,
Aby działało przeze mnie,
I powoływało do życia,
Najwyższe boskie przeznaczenie,
Które już tu jest,
Które już istnieje,
Które już jest zapewnione,
Dla najwyższego dobra każdej duszy,
Którą jestem teraz.
I tak już jest.
Zwycięstwo jest nasze!

[aplauz publiczności]