Ja Jestem Serena
WPROWADZENIE
W 1953 roku Centralna Agencja Wywiadowcza (CIA) otrzymała rządową autoryzację na rozpoczęcie ściśle tajnego projektu o nazwie MKUltra. Program obejmował osoby w różnym wieku i w dużej mierze koncentrował się na praniu mózgu i kontroli umysłu. Poprzez użycie LSD oraz innych substancji psychoaktywnych, hipnozy, elektrowstrząsów, deprywacji sensorycznej, izolacji, wykorzystywania seksualnego, nadużyć fizycznych i werbalnych oraz innych form tortur, starano się odnaleźć portal do umysłu, poprzez który można by całkowicie kontrolować drugiego człowieka. Po dziesięcioleciach zaprzeczeń CIA w końcu potwierdziła istnienie programu MKUltra, przyznając, że został zakończony. Program objął ponad dwa miliony Amerykanów, a ja byłam jedną z nich.
Kulty satanistyczne używają kontroli umysłu w stosunku do swoich wyznawców w sekcie. CIA werbowała do udziału członków kultu satanistycznego, którzy chętnie oddawali swoje dzieci nowemu projektowi. Połączenie technik obu organizacji oznaczało, że CIA miało większe szanse powodzenia w tym, co miało nadzieję osiągnąć.
W 1955 roku, kiedy się urodziłam, moi rodzice nadali mi imię Jennifer. (W 1995 roku legalnie zmieniłam swoje imię na Serena). Mój ojciec Jack zapisał mnie do programu MKUltra jeszcze przed moimi narodzinami. Intencją rodziców, w połączeniu z planem CIA, było stworzenie wielorakiej osobowości, którą mogliby kontrolować od samego początku. Trening rozpoczął się, gdy miałam trzy dni i wpłynął na każdą dziedzinę mojego życia.
Kiedy miałam trzydzieści siedem lat, zdiagnozowano u mnie dysocjacyjne zaburzenie tożsamości (osobowość mnogą). Nie przyjęłam tej diagnozy, ale wiedziałam, że coś jest ze mną nie tak, ponieważ codziennie odczuwałam głęboki ból i cierpienie. W tym czasie straciłam trzech synów, którzy trafili pod opiekę zastępczą z powodu mojej niestabilności, ale wierzyłam, że jeśli się zintegruję, będę mogła ich odzyskać. Szukałam szybkiego rozwiązania i myślałam, że wszystko mam dobrze zaplanowane.
Wtedy poznałam kobietę, Normę Delaney, która zmieniła moje życie. W przeciwieństwie do lekarzy i terapeutów, z którymi wcześniej pracowałam, była gotowa wyjść poza granice przyjętej metodologii psychologicznej, na rzecz czegoś, co zapewniło autentyczną integrację zrodzoną z mojej własnej Duszy. Na początku uchwyciłam się idei integracji w sposób krótkowzroczny. Marzyłam zaledwie o przetrwaniu, ale moja Dusza znała większą prawdę. Dzięki Jej wskazówkom i całkowitemu zaangażowaniu Normy rozpoczęłam autentyczny powrót do Siebie. Ta książka to moja prawdziwa historia.
ROZDZIAŁ 1
PĘKNIĘCIE W ŚCIANIE
Zdiagnozowano u mnie osobowość mnogą, gdy miałam trzydzieści siedem lat. Nie zgadzałam się z diagnozą, ale wiedziałam, że coś jest ze mną nie tak. Odczuwałam ciągły ból emocjonalny i fizyczny… trudno było mi podejmować nawet najprostsze decyzje. W każdym obszarze mojego życia panował chaos.
Sześć lat przed postawieniem diagnozy zaczęłam pracować z moim pierwszym terapeutą. Podczas jednej z naszych sesji zapytał, czy byłam wykorzystywana seksualnie. Powiedziałam mu, że tak nie uważam, ale kiedy wracałam do domu, poprosiłam Boga, żeby pokazał mi prawdę.
Fragmenty wspomnień zaczęły przenikać przez zasłonę mojego zapomnienia – przebłyski rzeczy tak niewyobrażalnych, że ledwo mogłam sobie z tym poradzić. Czy to mogła być prawda? Pomyślałam, że przecież bym to zapamiętała. Kiedy przebłyski stały się wyraźnymi wspomnieniami, rozdzierał mnie tak przytłaczający ból emocjonalny, że płakałam niemal codziennie. Bycie samotnym rodzicem trzech młodych chłopców było dla mnie bardzo trudne, ale teraz, gdy wspomnienia stały się częstsze, ledwo mogłam funkcjonować.
Po kilku latach radzenia sobie ze wspomnieniami nadużyć mojego ojca, zaczęły do mnie docierać wspomnienia mężczyzn ubranych w czarne płaszcze z kapturem. Przed oczami przemykały mi fragmenty pamięci – obrazy tak przerażające, że zastanawiałam się, czy jestem szalona. Wraz z tymi obrazami pojawiła się świadomość, że ci mężczyźni byli częścią satanistycznego kultu. Czy to możliwe, że te rzeczy mogły mi się przydarzyć, ale mogłabym o tym nie pamiętać?
Julie, moja młodsza siostra, również zaczęła odkrywać swoje satanistyczne retrospekcje. Dzwoniła do mnie i prosiła, żebym wysłuchała wspomnienia, które właśnie do niej wróciło. Martwiła się, że mogłabym zniekształcić jej pamięć moją własną, więc prosiła mnie tylko o wysłuchanie bez komentarza.
W październiku 1992 roku zadzwoniła, żeby podzielić się ze mną kolejnym wspomnieniem. Kiedy słuchałam Julie opowiadającej, co stało się z naszą matką, wydawało mi się, że niewidzialna ściana runęła, pozwalając mi zobaczyć wszystko z szokującymi detalami. Zatrzymując siostrę w połowie zdania, naciskałam żeby opowiedziała mi o szczegółach, które pamięta. Kiedy opisywała, co widziała, nie mogłam dłużej odsuwać od siebie prawdy. Nasze wspomnienia dokładnie się pokrywały! Widok matki brutalnie gwałconej przez mojego ojca i innych wyznawców sekty, sprawiał, że dreszcze przechodziły mi po kręgosłupie. Czułam, jakbym zanurzała się głową w ciemną dziurę i nie mogłam nic na to poradzić. Tak czy owak każde wspomnienie mrocznego kultu, które do tej pory do mnie wróciło, wydawało mi się zbyt szokujące, żeby mogło być prawdziwe. Wspomnienia te były tak bardzo poza sferą normalności, że łatwo było je wyprzeć. Ale teraz widziałam je w czasie rzeczywistym i to mocno mną wstrząsało! Moje wyparcie rozpadało się na kawałki.
Zaplanowałam spotkania z różnymi terapeutami w nadziei, że znajdę kogoś, z kim mogłabym pracować. Ale kiedy spotykałam się z nimi indywidualnie, wszyscy zadawali mi to samo pytanie – czy wiem, czym jest zaburzenie wielorakiej osobowości? Byłam urażona i sfrustrowana ich podejściem. Opuszczałam każdą wizytę zupełnie zniechęcona. Nie chciałam wierzyć w to, co mówili. Jednak musiałam znaleźć kogoś, kto mógłby mi pomóc. Wchodząc na siódme spotkanie, próbowałam opisać wspomnienia, które wciąż powracały. Płakałam i byłam niespójna. Po raz kolejny zapytano mnie, czy wiem, czym jest zaburzenie wielorakiej osobowości. Zganiłam terapeutę, mówiąc mu, że wiem, co to jest, i że mnie to nie dotyczy! W przeciwieństwie do innych terapeutów, którzy odpuścili, on nie zgodził się ze mną i powiedział, że widział, jak zmieniałam osobowość co najmniej sześć razy podczas sesji. Wyszłam z gabinetu kompletnie zdruzgotana.
Opierając głowę o kierownicę samochodu, błagałam Boga o pomoc. Powiedziałam Mu, że jeżeli to jest prawda, to jestem gotowa stawić temu czoła. Natychmiast na siedzeniu obok pojawiła się młoda dziewczyna. Wydawała się równie prawdziwa jak ja, ale ponieważ zmaterializowała się znikąd, wiedziałam, że musi być jedną z moich osobowości. Powiedziała, że ma na imię Candee. Nie mogła mieć więcej niż czternaście lat. Była szczupła i miała kręcone blond włosy. Jej oczy były niebieskie i miała bardzo słodki uśmiech. Byłam tak zszokowana, że nie pamiętam jak wróciłam do domu.
Zaczęłam pracować z kolejnym terapeutą, który nalegał, że mam wiele osobowości. Szłam do jego gabinetu na sesję i zaledwie kilka minut później mówiono mi, że nasza sesja dobiegła końca. Terapeuta informował, że byłam tam przez całą godzinę, ale ja nic nie pamiętałam! Zaczęłam więc nagrywać sesje, żeby usłyszeć, co się ze mną dzieje. Kiedy odsłuchiwałam kasety, byłam zaskoczona. Słyszałam różne głosy, mówiące o rzeczach, których ja sama nie pamiętałam. Mimo że terapeuta wręczał mi kasetę po każdej sesji, nadal nie mogłam uwierzyć w to, co na niej było. Historie opowiadane przez różne głosy były zbyt szokujące, żeby mogły być prawdziwe… łatwiej było mi uwierzyć, że zwariowałam.
Zaczęłam robić notatki z nagranych kaset, a kiedy pojawiała się jakaś nowa osobowość, zapisywałam jej imię w swoich dziennikach. Robiłam to przez lata. Czułam się tak, jakbym pracowała nad układanką z porozrzucanych kawałków mnie samej. Wierzyłam, że jeśli uda mi się prześledzić wszystkie imiona i ich historie, w końcu odnajdę prawdziwą siebie. Wiele lat później wróciłam do swoich dzienników i policzyłam imiona, które zanotowałam. Ku mojemu zdumieniu znacznie przekroczyłam liczbę trzystu różnych osobowości.
Pewnego dnia, robiąc zakupy w sklepie Target z synami, usłyszałam wołający piskliwy głos dziecka. Patrzyłam, jak czteroletni chłopiec z piegami i brązowymi włosami wykrzykiwał raz po raz do moich chłopców, że muszą przyjść i zobaczyć zabawki. Machał dziko rękami, pędząc w tę i z powrotem przez alejkę z zabawkami. Kiedy tak stałam zablokowana za jakąś wewnętrzną szklaną ścianą, widziałam zmieszanie moich synów i nie mogłam nic z tym zrobić. Intuicyjnie wiedziałam, że to dziecko jest połączone ze mną i moją rzekomą mnogą osobowością. W następnej chwili znalazłam się z powrotem po drugiej stronie ściany, próbując uporać się z zakłopotaniem synów. Wtedy wierzyłam, że to, co widziałam, było tym samym, co widzą inni. Minęły lata, zanim zrozumiałam, że ten mały chłopiec biegający po alejce z zabawkami to byłam ja!
Mój stan się pogarszał. Samobójstwo wydawało się oferować rozsądne rozwiązanie, ale nie mogłam tego zrobić moim synom. Znalazłam szpital, który mógłby mi pomóc. Opisywano go jako jedną z wiodących w kraju instytucji zajmujących się zaburzeniami dysocjacyjnymi.
Udałam się tam 12 sierpnia 1993 roku, a to, co miało być dwudziesto-ośmiodniowym programem, przerodziło się w ośmio-miesięczny pobyt zamknięty. Mój stan pogorszył się na tyle, że moi synowie znaleźli się w opiece zastępczej. Powiedziano mi, że jeśli dobrowolnie nie podpiszę dokumentów, podadzą mnie do sądu i udowodnią, że jestem niezdolna do sprawowania opieki, a wtedy na pewno nigdy nie odzyskam dzieci. Przeraziło mnie to na tyle, że dobrowolnie podpisałam dokumenty.
Zaczęły do mnie wracać wspomnienia z programu rządowego, gdzie przeprowadzano na mnie różne dziwne eksperymenty. Mój lekarz powiedział, że nie jestem pierwszym pacjentem, który podzielił się z nim tego rodzaju informacjami. Powiedział, że rząd przyznał się do doświadczeń na Amerykanach wiele lat wcześniej, ale w tamtym czasie byłam zbyt przytłoczona i nie mogłam zaakceptować szczegółów dotyczących mojej przeszłości. W tej sytuacji moja Dusza odłożyła je na później.
Po wyjściu ze szpitala byłam okresowo ponownie przyjmowana przez następne dwa i pół roku z powodu mojej emocjonalnej niestabilności. Mieszkając samotnie między pobytami w szpitalu, codziennie uczęszczałam na specjalny program ambulatoryjny i spotykałam się z lekarzem trzy razy w tygodniu, ale nic nie wydawało się przynosić ulgi. Nadal zachowywałam się chaotycznie, a wspomnienia nigdy się nie urywały. Czułam się beznadziejnie.
Podczas moich sesji zaczęłam słyszeć wewnętrzny głos, że możliwe jest coś więcej. Zaczęło się od cichego szeptu i im bardziej czułam, że utknęłam w miejscu, tym on stawał się głośniejszy. Wreszcie w całkowitej rozpaczy przestałam stawiać mu opór. Wtedy w ciągu kilku tygodni poznałam kobietę, która pomogła mi w integracji. Norma Delaney wypełniła szczelinę mojej nienawiści do siebie współczującą miłością tak autentyczną, że zaczęłam odczuwać i doświadczać rzeczy, których nigdy wcześniej nie znałam. Uczyłam się od niej. Była moją nauczycielką w stawaniu się autentyczną sobą.
W przeciwieństwie do lekarzy i terapeutów, z którymi wcześniej pracowałam, była gotowa wyjść poza granice przyjętej metodologii psychologicznej na rzecz czegoś, co miało doprowadzić do autentycznej integracji zrodzonej z mojej Duszy.
*********************************************
Użycie słowa „ja” dotyczy tylko semantyki. Prawdę mówiąc, nie było mnie. Nie było świadomości siebie jako jednostki. Zamiast tego było fizyczne ciało, zawierające odłamki świadomości, utrzymywane razem przez moją Duszę, żeby popychać życie naprzód. Wyobraź sobie obrotowe drzwi, z których szybko wchodzą i wychodzą ludzie. Każda osobowość, która się pojawia, podejmuje rozmowę w miejscu, w którym ostatnia ją przerwała. Nie może być żadnej widocznej oznaki, że właśnie nastąpił przeskok między osobowościami, ponieważ to mogłoby przyciągnąć twoją uwagę. Istnieje pewna spójność świadomości, która pozwala wszystkim osobowościom płynąć jako jedność.
Kiedy rodzi się dziecko, rodzice (jeśli są kochający) opiekują się nim i pielęgnują. Ten prosty akt zaprasza Duszę, poprzez oddech, do wejścia w ciało. Kiedy byłam w szpitalu, otrzymałam tego rodzaju opiekę od personelu szpitalnego. Ale kiedy przywieziono mnie do domu, rozpoczął się reżim treningu.
Kiedy miałam zaledwie trzy dni, ojciec wyniósł mnie na zewnątrz i zostawił na trawie. Odsunął się i obserwował, jak zareaguję. Kiedy zrobiłam się głodna i było mi zimno, mój płacz zamienił się w krzyki gniewu. Osłabiona brakiem pożywienia straciłam przytomność, ale on nic sobie z tego nie robił. Szturchał moje ciało, żeby wybudzić mnie z letargu i zacząć cały proces od nowa. Trwało to wiele godzin.
Ile razy ojciec musiał mnie kopnąć, żeby wybudzić mnie ze śmierci? Jak długo będę płakać, zanim się poddam? Jakiekolwiek były jego kryteria, zdałam test celująco. Byłam wojowniczką, której szukał.
Jak to możliwe, że to pamiętam? Moja Dusza pokazała mi to wspomnienie wiele lat temu. Zaczęła dzielić się ze mną intencjami na to życie. Przed moimi narodzinami wiedziała o tysiącach lat, które przeżyła w ludzkiej postaci, doświadczając życia przez zasłonę nienawiści do siebie. Zdecydowała więc, że to życie będzie inne. Rodząc się z rodziców, którzy byli mistrzami strachu, stworzyła tak przejaskrawione doświadczenie lęku, że jedyną możliwością było się w nim zagubić… albo odkryć prawdę o tym, kim naprawdę jestem. To był bardzo ryzykowny krok, ale moja Dusza była na to gotowa.
Norma utrzymywała w sobie miejsce pełne kochającego współczucia, które pozwoliło mi poczuć się wystarczająco bezpiecznie, żeby zmierzyć się z prawdą o moich przeżyciach po jednym wspomnieniu na raz. Dopiero po ponad dwudziestu latach wspólnej pracy byłam pewna, że moje wspomnienia są prawdziwe i mogłam nawet sprawdzić w Internecie, do czego przyznał się rząd. Zszokowało mnie to do głębi i potwierdziło to wszystko, co zapamiętałam. Zdałam sobie sprawę, że intencje moich rodziców w połączeniu z rządowym programem kontroli umysłu miały jeden cel – stworzyć mnogą osobowość, którą mogliby kontrolować od samego początku, i że trening wpłynął na każdą dziedzinę mojego życia.
Ta książka opowiada o mojej pełnej cudów drodze do integracji i światła. Opowiada historię mojej transformacji od życia w ciemności, do bycia osobą o wyższej świadomości. Opowiada o nieszablonowej pracy, która pomogła mi uświadomić sobie wybór, którego dokonałam przed moimi narodzinami. Mnogość mojej osobowości, która działała tak cudownie przez trzydzieści siedem lat, zaczęła się ujawniać, ponieważ pozwoliłam, żeby pierwsza część prawdy przebiła się przez barierę mojego wyparcia. Ta pierwsza prawda stworzyła małe pęknięcie w ścianie mojej dysocjacji. To, co dla świata zewnętrznego wyglądało jak chaos, było tak naprawdę początkiem mojego nowego życia.
Jak to możliwe, że w końcu doszło do integracji? Mądrość Duszy jest o wiele większa niż to, czego my ludzie jesteśmy świadomi. Ja, człowiek, potrzebowałam innego człowieka, który poprowadził by mnie i pomógł mi dostrzec, że istnieje inna droga. Moja Dusza zaprowadziła mnie do Normy Delaney, żeby rozpocząć moją podróż integracji. Mogąc jej dotykać i rozmawiać z nią, czując, jak otula mnie jej miłość i współczucie, zaczęłam ufać czemuś innemu niż strach. Norma byłą opoką dla mojej niestabilności. Nie wiedziałam nic o mojej Duszy, ale dzięki niej zostało mi przedstawione moje wewnętrzne światło. Mogłam tylko marzyć o przetrwaniu, ale moja Dusza wiedziała, że życie może być czymś znacznie więcej niż tylko walką o przetrwanie. Kierując się wskazówkami Duszy i całkowitym zaangażowaniem tej kobiety, rozpoczęłam swoją integrację. Było wielu pesymistów, którzy mówili Normie, żeby się poddała. Mówili, że nigdy się nie zintegruję.
Ta książka została napisana, żeby pokazać wszystkim niedowiarkom, że istnieje inny sposób. Bez względu na to, co wydarzyło się w twojej przeszłości, jeśli naprawdę chcesz się uzdrowić, możesz to zrobić dzięki mądrości twojej własnej wyższej świadomości. Nie musisz mieć planu. Po prostu powiedz „tak” swojej Duszy i to będzie początek.
ROZDZIAŁ 2
SPOTKANIE Z NORMĄ
Po raz pierwszy spotykam się z Normą Delaney. Otwiera drzwi i uśmiecha się szeroko, zapraszając mnie do środka. Skanuję jej wygląd i badam wszystko, od koloru jej spodni i bluzki, po biżuterię zdobiącą szyję, nadgarstki, uszy i palce. Jestem ludzkim komputerem, zapamiętującym wszystko na przyszłość. Ale intryguje mnie coś poza fizycznością. Jej oczy emanują życiem. Samym spojrzeniem zapraszają mnie, żeby zaufać. Cała jej istota promienieje energią, która mnie koi i wycisza.
Idąc za nią do salonu, zatrzymuję się i rozglądam dookoła ze zdumieniem. Po obu stronach pokoju stoją wysokie fikusy, a między ich gałęzie wplecione są migoczące białe światełka. Wszędzie rosną rośliny w różnych fazach kwitnienia. Odgłos bulgoczącej fontanny i dźwięk dzwoneczka wietrznego są finalnym akcentem w pomieszczeniu, które jest po prostu magiczne.
Uśmiechając się ciepło, Norma poklepuje kanapę, zapraszając, żebym usiadła obok niej. Kręcę głową i siadam na podłodze, opierając się plecami o ścianę. Niestety, to i tak nie pomaga kontrolować mojego niepokoju. Wewnątrz przemawia wiele głosów.
<<Czy ona mnie polubi?>>
<<Czy jest bezpieczna?>>
<<Ona jest taka piękna!>>
<<Nic nie mów. Zobaczmy najpierw, co zrobi.>>
Moje ręce drżą nerwowo, a oddech jest szybki i płytki. Norma mówi cicho…i pyta, co chciałabym osiągnąć.
Następuje przeskok osobowości i wylewa się potok słów – Muszę odzyskać moich synów! Regularnie przebywam w szpitalu od 1993 roku. To miał być program dwudziesto-ośmiodniowy… Ciało zmienia się, gdy Roberta mówi głośno stanowczo – Oni myślą, że jestem przypadkiem mnogiej osobowości, ale się mylą! Muszę się ustabilizować, żeby odzyskać moich chłopców…
Bez zająknięcia głowa się prostuje, a gniewny, piskliwy głos pyta – Jakie są twoje kwalifikacje? Czy kiedykolwiek wcześniej pracowałaś z mnogą osobowością? Mam na imię Charlotte. Nie chcę z nikim pracować, chyba że znasz się na rzeczy.
Zanim Norma ma szansę odpowiedzieć, Roberta wraca i ponownie błaga – Muszę odzyskać moich synów, czy możesz mi pomóc?
Roberta znika, zanim Norma zdąży cokolwiek powiedzieć.
Jest ich bardzo wiele. Większość z nich nie jest świadoma osobowości, która ją poprzedziła. Każda znika, zanim zostanie nawiązana jakakolwiek spójna rozmowa. W końcu pojawia się Daniel i mówi grubym głosem – Jestem obrońcą. Mam trzydzieści trzy lata, 180 cm wzrostu, blond włosy i niebieskie oczy. Wiem, że jestem częścią systemu, który żyje w kobiecym ciele, ale ważne jest, żebyś widziała mnie takim, jaki jestem. Jestem tutaj, żeby pomóc ci z dziećmi. Nikomu nie ufają, nawet doktorowi Barnesowi. Zrobię, co w mojej mocy, żeby ci pomóc. Wystarczy, że zawołasz moje imię i przybędę. Bez zbędnych ceregieli odchodzi.
Ciało siedzi bez ruchu. Chwile mijają w ciszy, zanim powracam na swoje miejsce – Jestem Sebrina… ta, która umówiła się z tobą na spotkanie. Przykro mi, jeśli te przeskoki osobowości cię przestraszyły, ale każda z nich chciała się z tobą spotkać, więc pozwoliłam im być pierwszymi.
Nie przestraszyłam się – odpowiada Norma. Po prostu słuchałam.
– Czy myślisz, że możesz nam pomóc?
Widziałam filmy o wielorakich osobowościach – mówi Norma – ale nie studiowałam tego zagadnienia, ani nie czytałam żadnych książek na ten temat.
Rozumiem – wtrącam się. Nie tego szukam. Od lat pracuję z profesjonalistami i nie jesteśmy bliżej integracji. Potrzebuję kogoś, kto pracuje w sferze psychicznej i duchowej. Tak wiele części naszej pamięci jest zajętych przez szokujące wspomnienia, że nie wiem już, w co wierzyć. Czy myślisz, że możesz nam pomóc?
Twarz Normy promienieje miłością, gdy odpowiada – Pracuję ze współczującą energią, która wydaje się wiedzieć, jak robić rzeczy wykraczające poza to, co wie ludzka część mnie. Nazywam tę energię Duchem. Pracuję w ten sposób od wielu lat. Naprawdę wierzę, że nie ma takiej choroby, której Duch nie mógłby uzdrowić.
Zanim mam szansę odpowiedzieć, przez frontowe drzwi wchodzi atrakcyjny mężczyzna. Jest blisko czterdziestki, z długimi, jasnymi włosami związanymi w kucyk. Gdy wchodzi do pokoju, czuję zapach skóry i tytoniu fajkowego.
Wszystko w porządku – zapewnia mnie Norma. To mój mąż, Garret.
Ciało podskakuje w górę, a mały chłopiec krzyczy – Hej, ja też jestem mężczyzną! Biegnąc w kierunku Garreta, woła – Mam cztery lata i nazywam się Robbie!
Wyobraź sobie ciało czterdziestoletniej kobiety pędzącej w kierunku tego mężczyzny chodem małego chłopca. Rozciągając ramiona i uśmiechając się szeroko, Robbie zatrzymuje się kilka centymetrów od Garreta, czekając na jego odpowiedź.
Przyjmując to ze spokojem, Garret serdecznie kiwa głową i odpowiada – Miło cię poznać, Robbie. Spoglądając na Normę, uśmiecha się, przeprasza grzecznie i wychodzi z pokoju.
Całkowicie niewzruszony Robbie wraca i siada na kanapie obok Normy. Ożywiony i radosny macha rękami nad głową – Kim jesteś? Znasz Barniego? Kocham Barniego! Och … Sebrina każe mi wrócić do środka, bo jeszcze nie skończyła. Miło było cię poznać – deklaruje radośnie. Po tym oświadczeniu zarzuca ramiona wokół Normy i obejmuje ją, po czym znika w środku.
Wracając na pierwszy plan, śmieję się, mówiąc – Robbie jest ważną częścią systemu. Jest obrońcą, który przynosi nam wszystkim śmiech i radość. Uwielbia doktora Barnesa i nazywa go Barnie. Wiele innych dzieci boi się mężczyzn, więc nie chcą rozmawiać z doktorem Barnesem, dlatego duża część naszej historii jest pomijana. Nie zrozum mnie źle – doktor Barnes jest najlepszym lekarzem, jakiego dotąd mieliśmy. Potrafi zobaczyć i usłyszeć rzeczy, które inni lekarze pomijają. Nigdy nie ocenia, bez względu na to, czym się z nim dzielimy, ale wydaje się, że bez względu na to, jak dużo pracujemy, zawsze jest więcej wspomnień, które czekają na swoją kolej. Dlatego czuję, że musi być coś więcej! Biorąc głęboki oddech, dodaję – Czuję, że nasza odpowiedź leży w sferze duchowej, ale jeszcze nic nie mów! Muszę ci trochę opowiedzieć o naszej historii. Wtedy będziesz mogła zdecydować, czy chcesz z nami pracować. Urodziliśmy się w kulcie satanistycznym, a nasz ojciec zaangażował nas w jakiś rodzaj rządowego programu kontroli umysłu. Wiem, że brzmi to niewiarygodnie i sama nie wiem, w co mam wierzyć, ale czy myślisz, że możesz nam pomóc?
Uśmiechając się ciepło, Norma mówi – Tak, Sebrino, pomogę ci. To będzie przygoda dla
nas obydwu, gdy będziemy odkrywać, jak Duch nas poprowadzi.
**************************************************
OBSERWACJA NORMY:
Każdy nowy klient, z którym zgadzam się pracować, jest dla mnie okazją do otwarcia się na nowe odkrycia. Jestem przewodniczką energetycznej pracy we współpracy z Duchem, którego rozpoznaję jako moją własną intuicyjną jaźń. Na przestrzeni lat pracowałam z wieloma osobami, z których każda miała inne problemy. Uczę każdego klienta jak łączyć się ze swoim własnym Duchem w celu samo-uzdrowienia. Duch prowadzi mnie w mojej pracy i nieustannie zapewnia, że wszystko, co mam zrobić, to być obecną i wtedy będę prowadzona.
Nie miałam pojęcia, jak będzie wyglądać spotkanie z Sebriną. Poznałyśmy się na seminarium Kryona w Seattle, w stanie Waszyngton. Te spotkania są okazją do poznania wielu ludzi, którzy decydują się na pracę z Duchem. Wielu z nich jest uzdrowicielami, channelerami i nauczycielami metafizyki.
Sebrina stanęła przy mikrofonie i poprosiła o pomoc. Zostałam jej polecona jako osoba, która najlepiej nadaje się do asystowania w jej uzdrowieniu. Powiedziała mi, że ma wiele osobowości. Moim jedynym doświadczeniem w zrozumieniu mnogiej osobowości było to, co widziałam na filmach. Uwierz mi, te filmy są nijakie w porównaniu do rzeczywistości tego zaburzenia. Sebrina przyjechała spotkać się ze mną i tak rozpoczęła się ta odmieniająca moje życie przygoda.
To było jedno z najbardziej niezwykłych doświadczeń mojego życia. Wiedziałam od Ducha, że muszę być bardzo cicha i spokojna w jej obecności. Patrzyłam, jak ta kobieta wchodzi do mojego salonu. Próbowała wyglądać normalnie, ale ewidentne napięcie w jej ciele temu zaprzeczały. Jej oczy były rozbiegane. Miałam wrażenie, że próbuje zapamiętać otoczenie, żeby mentalnie obmyślić drogę ucieczki. Pomimo tego, że poświęciła trochę czasu na nałożenie makijażu, mogłam dostrzec wielki smutek w jej oczach. Całe jej ciało emanowało głębokim zmęczeniem.
Zaprosiłam ją, żeby usiadła na kanapie obok mnie, ale wolała usiąść na podłodze, plecami do ściany. Tak szybko, jak mogłam porozmawiać z jedną osobowością, pojawiała się inna. Niektórzy byli dorośli, jak Daniel. Okazywał głębię mądrości i życzliwości, mówiąc, że jest gotów mi pomóc w każdy możliwy sposób. Dobrodusznie poinformował, że rozumie, że żyje w kobiecym ciele, ale ważne było, żebym zobaczył go takim, jaki jest. Niesamowite jest to, że z biegiem czasu gdy poznawałam Daniela, widziałam go jako osobę, którą był. Żył w kobiecym ciele, ale jego wielka męska obecność przyćmiewała drobną na 165cm posturę Sebriny.
Pojawiły się też dzieci, zarówno chłopcy, jak i dziewczynki. Miałam wrażenie, że należały do tych odważnych, które pokazały się, żeby ocenić moją reakcję. Zza oczu tych dzieci widziałam wiele innych obserwujących par oczu, nazbyt strachliwych, żeby wyjść i mówić za siebie. Siedziałam tam i byłam świadkiem cudu życia. Każdy człowiek posada zdolność do podzielenia swojej jaźni na wiele fragmentów, zupełnie jak każdy pęknięty przedmiot może zostać rozbity na wiele części. Byłam pełna pokory i gotowa, żeby pomóc tej osobie we wszystkim, cokolwiek Duch poleci nam zrobić. Nie zdawałam sobie sprawy, w jak wielką podróż właśnie wyruszam. Ani razu nie przyszło mi do głowy żeby zapytać, jak długo to potrwa, albo zadać wiele innych pytań, które ludzie zadają mi od tamtego czasu.
Łączyła nas tajemnicza siła… mój logiczny umysł nigdy nie był na tyle złośliwy, żeby to zakwestionować. Jedyne, co wiem po wielu latach, to to, że wciąż czuję to samo. To tak, jakbym uczyła się w jakimś programie uniwersyteckim, jakiego nie byłabym w stanie sobie wyobrazić. Czuję się pobłogosławiona, że pozwolono mi być częścią tego cudu.
Wracam myślami do naszych początków i zdaję sobie sprawę, jak bardzo obydwie byłyśmy nieświadome. Niewinność była naszą najmocniejszą stroną. Pozwoliła nam obydwu przyjąć prowadzenie Ducha. Naprawdę wierzę, że jest to historia rozbitego na kawałki człowieka, nazywanego powszechnie wieloraką osobowością, poprowadzonego do pełnej integracji.
Powodem, dla którego ta integracja jest tak niezwykła, jest to, że prowadziła ją Kuan Yin, która uosabia energię Współczującej Miłości. Kiedy poznałam Sebrinę, wiedziałam, że muszę przekazać jej coś więcej niż tylko słowa Kuan Yin. Całkowicie otworzyłam się na tę energię, a ona obudziła współczucie, które już we mnie mieszkało. To trwałe połączenie umożliwiło mi łatwą komunikację z Duszą Sereny, otwierając drzwi nowej, uzdrowionej ludzkiej istocie.